Tuesday, January 31, 2006

Dzis w WARTO ROZMAWIAC uslyszalam, ze "wydaje nam sie, ze jestesmy twardzi, mocni emocjonalnie, nie do zdaracia i wydaje nam sie, ze niczego nam nie potrzeba dopóty, dopóki nie stracimy kogos bliskiego a zwlaszcza jesli stanie sie to niespodziewanie. Wtedy wychodzi, jacy słabi, nieporadni i niedoskolali jestesmy..."
Jeszcze jedno: "Człowiekiem stajemy sie wtedy, kiedy smierc przechodzi obok..." B. Okudżawa
Warto sie nad tym zastanowic.

Monday, January 30, 2006

na minusie


Podroz do domu byla mimo wszystko lepsza niz ta w strone cieplego Meksyku. Dziewiec i pol godziny lot z Cancun do Frankfurtu, trzy godz. czekania na przesiadke do W-wy. Pozniej szybka taksowka na Jana Pawla i bus do Lublia, skad pedem na Lecz- transa..... hahaahah. Dobre. Jestem jak bateria wyjeta dopiero z ladowarki. Nic dziwnego, zaloze sie, ze kazdy po dwoch tygodniach w "cieplych krajach" tak wlasnie by sie czul, bez wzgledu na to, jakie obecnie problemy go drecza.. Trwa przyzwyczajanie sie do czasu w Polsce. Wczoraj spalam do 15:30... no comment.
Szalenstwo sniegu i mrozu.. i kolejna tragedia. Grazyna Dobron miala wczoraj dobra audycje. Zreszta zwykle mozna lepiej zaczac myslec po spedzeniu z nia kilku nocnych godzin w niedziele. Zaloba potrwa do srody... W czwartek Paulinka - Chomiczowka, w piatek....3 lutego:).
Dwa tygodnie w Meksyku pozwolily mi na pewna weryfikacje mojego srodowiska. Wyciagnelam wnioski. Pozdrawiam.

Friday, January 27, 2006

Rownowaga w Playa del Carmen


¨jestem na wylocie¨.... ostatni dzien, do opuszczenia tego niesamotitego miejsca 9 i 1/2h ...:) caly dzien przede mna.. Pogoda niesamowita, duszno i lekko wietrznie. Dominick wzbija sie wlasnie w powietrze. Bylam na plazy, na meksykansiej pazy....za kilkanascie godzin, kiedy pomysle, ze jeszcze niedawno nie moglam uwierzyc w to, co widza moje oczy, ...oh. Zycie jest niesamowite, chyba zawsze bede to powtarzac. Dzis tu jutro tam. Swiat moze nie jest doskonaly, ale potrafi sprawic, ze czuje sie ...tak jak... teraz. Jestem w malenkiej kawiarence internetowej gdzie na drugiej stronie swiata. W tej chwili jestem tu zupelnie sama. Uwielbiam to uczucie: swiadomosc BYCIA, NIESAMOWITA LEKKOSC BYTU.... . W zasadzie bez roznicy gdzie jestem, podrozujac czuje sie wybranka opowiesci.
Juz za kilka Loli!!!!!!!!!!!!!!!!!! Boze, czasami nie moge uwierzyc w moje szczescie!!! Jestem chyba najbardziej szczesliwa istota w tej chwili,,,,no moze bylabym szczesliwsza, gdyby
Jasne, ze mam mnostwo spraw do zalatwienia, jasne, ze kiedy opowiadam komus, skad wrocilam, pierwsze pytanie brzmi : a jak magisterka, jasne.´:) Ale przeciez nie bede myslec o mgr´ce w Meksyku:) hahaha. Sama sie ubawilam. Tak. Patrzena tych ludzi, turystow, tubylcow, ktorzy wszelkimi mozliwymi sposobami chca sprzedac COKOLWIEK, nawet maksykanskie gowno:). Jaja sobie robia. Maja kompletnie amerykanskie ceny, zadnej przesady. Ale wytargowac mozna duzo, przynajmniej tyle:). Dosc mam meksykanskiego jedzenia, to fakt. Dlatego za chwil kilka spadam na pizze z... osmiorica:). Nauczylam sie jesc najgorsze ( wydawaloby sie ) oblence swiata:), wprost je uwielbiam!
Topless na plazy, pelna swoboda. Przeciez to jest fantastyczne!! Mamy tkie zdjecia, ze w niektore wrecz nie mozna uwierzyc!!!! W miedzyczasie powiem, ze UWIELBIAM STYCZEN!!!!! w Meksyku!!! a zwlaszczaw Playa del Carmen.....
To byly dlugie i leniwe dwa tygodnie....zupelnie bez pospiechu, delektowalismy sie kazda minuta. To byly wakacje mojego zycia.ciekawe, czy jeszcze kiedys przezyje cos tak upiekszajacego dusze. Czuje sie naladowana do granic mozliwosci... moglabym tu zostac jezcze kilka dni. Naprawde jest wspaniale.... Ale swiadomosc , ze wracam do domu, do swoich spraw tez jest fantastyczna! O to wlasnie chodzi w zyciu!!! o ROWNOWAGE!!!!!!!!!!! auuuuu.

Wednesday, January 25, 2006

Meksyk



Za trzy dni wracam...
Niemozliwie wspaniale.... Najpierw bylismy w Cancun - zniszczone przez Willme bardzo,bardzo,bardzo. Jednak meksykanska czy jakkolwiek tropikalna bryza po opuszczeniu lotniska nie da sie z niczym porownac....ech! Meksyk.....szalenstwo kolorow, dusznosc powietrza, bryza z Carribean Sea...:). Palmy, jedna za druga..., tequila, piasek, wszyscy usmiechnieci.. Boze, jakie to wspaniale!!! Niemniej wytrzymalismy tam osiem dni, pozniej Playa dej Carmen....i tu sie zaczelo!!!! Szok, plaza rodem z boskich szalonych klimatow Ibizy...! Toplesssssss, coz za kobiety, coz za ciala, meskie rowniez (!) -albo przede wszytskim. Palmy, parasolki z trawy..., nie maja tu Corony, chyba to juz nie meksykanskie piwo, nie wiem. W kazdym badz razie pierwsza nic spedzilismy w meksykanskiej hacjendzie wsrod palm i komarow:) :) - lepsze komary w styczniu niz minus trzydziesci!!! Pozniej fiesta meksicana czyli : jedz i pij ile mozesz, do tego marriaci...czyli tradycyjni meksykanscy grajkowie spiewajacy besame muchio.... Bien, bien. Od nastepnego dnia ( po hacjendzie ) jestesmy w hotelu Quinta Sol. Uroczy. Widok na morze, a na marginesie - Morze Karaibskie jest fantastycznie turkusowe, ale zaobserwowalam juz bedac na St.Thomas. Cudo. Playa del Carman jest o sto razy bardziej europejska niz Cancun. Setki Wlochow -to przede wszytskim, uwielbiam. Powaznie mozna sie poczuc jak w jakims Rimini albo innym nadmorskim wloskim miasteczku. Sa wszedzie, maja swoje kawiarenki, pizzerie, wloszki sa cudowne, kobiety z wielka klasa, mezczyzni boscy. Niesamowite. Cancun to popieprzone MC DONALDY, T.G.I.FRIDAY'sy i inne amerykanskie zgobalizowane przyczolki....taaaa. Nie za bardzo nam sie tam podobalo, wprawdzie Dominick stwierdzil, ze widzac tych wszystkich Wlochow w Playa del Carmen nie ma ochoty juz dluzej byc jednym z nich :), zart oczywiscie.
Teraz siedzimy w jakiejs malenkiej kawiarence, wlasnie skonczylismy espresso i wybieramy sie... nawet nie wiemy gdzie...Muzyka cudna : brazylijski chill out. Zapada zmierzch , a powietrze jest duszne....pachnie Karaibami...ludzie piekni, spaceruja kompletnie bez celu. Palmy wystaja z dachow, bo ludzie nie scinaja ich, a buduja wspolgrajac z nimi.....Niesamowite. Oczywiscie niesamowite sa tez kontarsry...pierwszego dnia wjechalismy do tej miejscowosci z innej strony. Skrajna bieda. Lepianki, w ktorych mieszkaja cale masykanskie rodziny.....lepianki, doslownie. Dziesiatki dzieci na ulicach, wszytskie usmiechniete.
Kwiaty, jest bardzo kolorowo i palmowo. Uwielbiam palmy... Coz za wakacje... acha, spalilam sobie dzis twarz i wygladam jak burak przekrojony na pol. No dobrze, uciekam, zeby zmyc z siebie sol...

Wednesday, January 04, 2006

stokrotki w doniczce

Wstałam około 9:00. Całkiem nieźle, choć przynam, iż ostanio wiekszą radosć sprawia mi wczesniejsze wstawanie. Do porannej kawy ( cholerne mocne wykonanie ) zjadłam przepysznego nalesnika z serem przypieczonego na masle. No dobra - zjadlam dwa nalesniki:). Umyłam i podcięłam trochę włosy, założyłam super odżywcze maseczki na twarz i włosy i ...siedzę tutaj. Przed komputerem. W radiu Niedźwiedź opowiada o liscie przebojów sprzed tysiąca notowań, narzeka - nie lubi zimy. Bardzo oryginalne. Philosophy. I know what I want if you know what I mean.
Dni uciekają szybko, jesli nie zacznę ich łapać, bedę płakać, oj będę. Jednak nie mam zamiaru rozpisywać sie tu o sprawach, które są gorzkie niczym cykoria... Przesadzam. Niedobre porównanie.
Z drugiej strony, mógłby być już lutyo!!! Drugie dnia tego miesiaca wspaniałego wraca Loli!! auuuuu! Kochana, wracaj już!