Monday, January 30, 2012

Zeby nie bylo nudno:

Bylam: dziennikarka, barmanka, kasjerka, menagerka, makijazystka. Zaczelam trzecia dekade zycia i doszla mi kolejna profesja (coby nie bylo zbyt nudno) - oficjalnie mozna do mnie mowic "pani kosmetyczko". Od kilku dni moge OFICJALNIE praktykowac oczyszczania, mikrodermabrazje, depilacje woskiem, regulacje brwi itd. Dostalam tymczasowa licencje stanu Nowy Jork. Egzaminy mnie nie omina, ale mam czas do konca czerwca. Od rana zaczynam projekt: szukanie pracy w SPA.

COFFEE SHOP


Moja codzienna namietnosc. Trzy jedyne, ulubione, niezastapione. Jakkolwiek Illy jest ZAWSZE numerem jeden. Nie pilam lepszej kawy.

Stoliczku, nakryj sie!




Na taki widok za okenm natknelam sie wracajac noca z Carnegie Hall. Zakochalam sie w nim.

I cale szczescie.


Nie chce tu zbyt czesto wklejac aforyzmow, ale ten jest calkie do rzeczy. Wymowa zdecydowanie pozytywna.
"W pewnym sensie każdy człowiek skazany jest na samotność, przynajmniej do jakiegoś stopnia. Mogę być otoczony tłumem przyjaciół, a jednak są we mnie sprawy, których nie zrozumie absolutnie nikt. Nikt nie potrafi dotrzeć do rdzenia duszy drugiego człowieka. I każdy człowiek posiada w swej duszy pewne zakątki, pewne rezerwaty, których nie przekroczy nawet najbliższy przyjaciel. Po prostu nie zrozumie wszystkich moich spraw, a i ja nie umiem wszystkich spraw wypowiedzieć i wyjaśnić."

- ks. Tadeusz Olszański


/zdjecie z www.garancedore.fr/

Saturday, January 28, 2012

Odliczam dni.


TOOL to milosc mojej siostry. A dokladniej jest nia Maynard. Bylysmy razem na ich koncercie w Krakowie lata temu. Nocowalysmy pozniej troche na dworcu, troche nad Wisla. Bez kasy, ale z biletami! To byly czasy. Pozniej ona widziala ich w Polsce jeszcze raz, a pozniej juz w Manchestrzee. Ja mialam okazje dostawac spazmow na ich koncercie w Atlantic City, ktory byl jednym z najlepszych koncertow, na jakich bylam. (Oczywiscie, ze Prince'a nikt nie przebije, ale Genesis tez byli swietni, nie mowiac o The Police i symfonicznym Stingu) . A teraz czas na TOOL'a w NYC, a w zasadzie nieopodal, bo graja na wielkim Yankee Stadium na obrzezach miasta (tam tez widzialam Prince'a rok temu). Bilet kupilam juz jakis czas temu. To juz w najblizsza srode. Odliczam.

Friday, January 27, 2012

Piatek, przy liscie. Niestety z Baronem.

Leje. Uwielbiam deszcz. Nieznosze sniegu. Wczoraj po pracy bylam na drinku z Arthurem. Podtrzymuje - jest pociagajacy. Fizycznie, tylko i wylacznie. Mentalnie opisalabym go dwoma slowami: kuku ryku.

Nie moglam sie przyzwyczaic.

Zdecydownie lepiej czuje sie w cieplejszych barwach. Mam nadzieje, ze to juz ostatni raz.:)

Wednesday, January 25, 2012

Z pracy czyli po japonsku.

Szefem wszystkich szefow jest Barbara (Chiny). Pozniej jest GM - Pedro (Argentyna), moim bezposrednim szefem, ktorego tutaj dumnie nazywa sie "bar manager" jest Arthur (USA),druga po Arthurze jest Ginger (Korea). Pozniej sa jeszcze dwie dziewczyny - Lorri (Puerto Rico) i Salma (USA). I jeszcze ze dwadziescia innych osob, ale te wymienione z imienia sa w moim polu razenia. Aha, zapomnialam, ze Pedro od miesiaca ma asystenta - jest nim wielki jak dab chlopak o imieniu Joe (USA-nieopodal AC). Pedro jest typowym kogutem. Takim co to glownie doglada kurnika i stwarza pozory. Znaczy wita sie z goscmi, poklepuje po ramieniu panow w garniturach pijacych szkocka single malt, caluje 'w poliki' piekne panie, co to przychodza na lampke cabernet za $12 lub kieliszek szampana przed sztuka na Broadway'u lub tuz po pracy (bar miesci sie w hotelu, w samym centrum dystryktu teatrow). Joe sledzi kroki Pedra, niczym Mata Hari, ale w zwiazku z tym, ze sam jest w miare nowy, mamy magiczna nic porozumienia (czyt. wpadlam mu w oko). Arthur ma fiola na punkcie bycia 'superstar bartender" czyli zongluje shakerami, komponuje - jak sam sie okresla - drinki ze skladnikow, o ktorych raczej mi nie snilo (surowe bialko z jajka, rozmaryn, owoce liczi, ogorek), nie ukrywam - chlopak jest dobry. Dobrze tez wyglada, pachnie i jest ogolnie, co tu kryc - sexy. Chociaz nie, nie lubie okreslenia sexy w stosunku do faceta - Athur jest pociagajacy. Ot co. Ginger - ostara panienka. W zwiazku z tym, ze pojawila sie nowa dupa za barem (patrz- ja), Ginger uznala, ze zaczynamy jazde bez trzymanki - nie ze zaraz lalka voodoo, ale szkole przetrwania zafunduje mi z dzika przyjemnoscia. O tak. Miedzy nami - kobietami. Poza tym, Ginger dostaje spazmow, kiedy Arthur cos mi komunikuje, wyjasnia lub pokazuje wymyslne receptury na japonskie drinki. Zatem - staram sie nie zajmowac zbytnio pana bar menagera, gdyz nie chce mi sie tanczyc miedzy piorunami ciskanymi o oczu G.:). Dam jej dwa tygodnie. A pozniej - popalic.

Tuesday, January 24, 2012

Coraz blizej!

Swietne wiesci! Dostalam dwie koperty. Obie z wydzialu kosmetologii. Jedna z New Jersey, druga ze stanu Nowy Jork! Jedna na temat daty koncowego egzaminu praktycznego, druga traktujaca o dacie egzaminu teoretycznego w Nowym Jorku! Osiem miesiecy na to czekalam! Nareszcie! Bede dyplomowana pania kosmetyczka! (jak zdam:))

Telegram.


Drugi dzien w pracy dzis. Przyszla wiosna na tydzien. Biegam. Zaczynam lubic ten poranny wysilek, Kate miala racje - moze to faktycznie uzaleznia. Pomalowalam pazmokcie na czerwono. I obcielam je na bardzo krotko. Takie lubie najbardziej. Kiepskie beda Oscary w tym roku. Nie widzialam jeszcze Iron Lady. Tylko dwie nominacje za make-up. Nie moglam sie powstrzymac i kupilam wczoraj najpiekniejsze kozaki swiata. STOP.

Monday, January 23, 2012

Incomparable Women of Style.




Swietna wystawa fotografii Rose Hartman w Fashion Institute of Technology. Zyje dla takich rarytasow.

Przyzwyczaimy sie do nowego look'u, mam nadzieje.

Zmienilam layout, jak widac. Jeszcze nie wiem, czy mi sie podoba.

Sunday, January 22, 2012

Nie podobal mi sie ten film.

Nie powiem, zebym byla zachwycona The Descendants. Srednio idzie mi ogladanie filmow o umieraniu mam. Minelo piec lat, ale i tak czuje sie, jakby to bylo wczoraj.

Dobry wieczor


Mieszkam na Upper East, czyli na wschod od Central Parku. Ta dzielnica jest w powszechnym (jak sie okazalo) mniemaniu uznawana za "posh", o czym nie mialam przyjemnosci wiedziec, przeprowadzajac sie tutaj. Wracajac przed chwila z kina, zastanawilam sie, jak wiele ciekawowstek na temat nyc przede mna do odkrycia. Szlam, sluchajac nowej Kate Bush, ktora niesamowicie pasuje do nocnych przechadzek po miescie. Kupilam lody karmelowe, bo w ostatniej scenie filmu Clooney jadl lody wraz ze swoimi corkami ,siedzc na kanapie i ogladajac tv. Nie mam telewizora (jest moim wrogiem i miec go nie zamierzam), jem swoje lody przed komputerem. Zimowe niedziele popoludnia i wieczory wszyscy w Stanch, jak jeden maz, spedzaja w barach, ogladajac mecze footbolowe, football amerykanski, rzecz jasna, nie nasza dobra pilka nozna. Zatem z Kate w uszach i lodami pod pacha mijalam puby pelne ludzi, mnie z kolei mijaly zolte taxowki. Magiczny Manhattan czaruje. Tone w nim coraz glebiej. Starym zwyczajem zagladam ludziom do okien. Pieknie niektorzy mieszkaja. A niektorzy nie. Idac niespiesznie, jedna mysl kolatala mi sie w glowie: life is, what you make it .

Saturday, January 21, 2012

Perfekcyjna sobota.


Wstalam niespiesznie w okolicach poludnia. O nie, prosze nie myslec, ze zaczelam sie rozleniwiac. Co to, to nie. Skonczylam prace o 2:30 rano, do domu zawitalam po 3:00. Od wczoraj jestem barmanka w jednym z japonskich loungeow. Tuz na obrzezach Times Square. Musze rozszerzyc wiedze z gantunku sake, sushi, sashimi, teriyaki etc. Nie to bylo moim celem, ale na jakis czas, dopoki zima nie skonczy swojego panowania i nie zacznie sie szeroko rozumiany "sezon", musze czyms zadowolic swoja nowojorska egzystencje. Poza tym - sesje zdjeciowe oraz wszelkie inne przygody z makijazem odbywam w dzien, zatem wieczory i noce (poki co, czy ja w ogole wspominalam, ze oficjalnie od Nowego Roku zostalam SINGLEM?) mam wolne, a przeciez od poczatku zalozylam sobie jedno: moj rok na manhattanie bedzie rokiem intensywnym i wywrotowym.
Zatem - wracaja do tematu -dzien mija pierwszorzednie. Slucham Trojki, ktora ubostwiam wrecz w soboty (nietsety omija mnie Markomania, ktorej jestem fanka od lat), zrobilam makaron z sosem z cukinii i swiezych pomidorow i czytam Domoslawskiego o Kapuscinskim. A wszystko to w oczekiwaniu na koncert. Nie byle jaki. Dzis wieczorem moja pierwsz wizyta w CARNEGIE HALL!!!!!!! Mam motyle w brzuchu, doslownie. Koncert kubanskiego pianisty jazzowego Chucho Valdesa z goscinnie wystepujaca na scenie Buika!!!!! Towarzystwo wyjete ze Sjesty M. Kydrynskiego. Nie mge sie doczekac. Tak, jestem urodzona pod szczesliwa gwiazda.

Wednesday, January 18, 2012

Pomysl na zycie.

"Nigdy, przenigdy nie narzekaj na karty, jakie dostales. (...) Dobre rozdanie, takie sobie rozdanie, okropne rozdanie przy dluzszej grze, wyrownuja sie. Byle idiota potrafi wygrac, gdy ma w rece fulla. Cala sztuka polega w pokerze na tym, zeby grac jak najlepiej kartami, ktore dostales. Jesli rozegrasz partie wlasciwie, mozesz wygrac, nie majac nic."
Jason Aronson do swojego mlodszego brata Eliota.

Z dnia na dzien.






Duzo sie dzialo w ciagu ostatnich czterech dni. Nie zwalniam.

Thursday, January 12, 2012

Przepadne, jak tak dalej pojdzie.

Jedzenie slodyczny mnie zgubi. Jestem uzalezniona. Od ferrero rocher, mini snickersow, ciastek w czekoladzie, twixow i crakersow. Od czekolady z orzechami laskowymi, raffaello, nutelli (lyzka ze sloika wyjadam), sliwek w czekoladzie, krowek (ciagutek), szarlotek, sernikow i wszelkich deserow, ktorych po prostu nie potrafie sobie odmowic....

Dzien z Olją,





Wednesday, January 11, 2012

Olya.


Do biegu.... Gotowi.... !!!!

Po pierwsze primo: rzadze!
Po drugie primo: wyglada mi na to, ze zaczynam prace jako makijazystka w GLOSS AND GLAM - www.glossandglam.com - prosze sobie zerknac.
Po trzecie primo: w niedziele pracuje przy makeup'ach w ... UWAGA - wyborach MISS NY USA organizowanych przez Donalda Trupma..... tak, wiem, zareszta juz pisalam - RZADZE!
Po czwarte primo: w piatek kolejna rozmowa o prace z gatunku "waznych".

Thursday, January 05, 2012

Bylam w Czarnym Piatku. ha!

W internotowej euforii slucham. Akurat Czarny Piatek z Hirkiem - nawet nie wiedzialam, ze jest przesuniety na tak mordercze godzine. Dla mnie sklada sie swietnie.
Otoz, pyta Hirek, gdzie go sluchaja?
Jasne, ze dalam znac.
Czytal mnie Metz w Polskim Topie Wszechczasow u ubieglym roku (tuz przed drugim miejscem - co oczywiscie odebralam, jako osobisty sukces, a jakze - sila przebicia, he he), czyta mnie od czasu do czasu Niedziedz w Liscie, zatem Hirek tez przeczytal mojego szybkiego maila. Swiat sie kurczy, to prawda. Aspekt tego jest jedynie pozytywny.

Sesja.


Jutro o 10:00 mam pierwsza profesjonalna sesje, to znaczy robie makijaz modelce, ktora bedzie fotografowana. Kilka tygodni temu asystowalam, a jutro bede miala swoja wlasna "premiere". Fotograf chce bardzo naturalny makijaz. Cos na ten ksztalt.

Wednesday, January 04, 2012

Wyprobuje piekarnik chyba.

mmmmm, kto piecze jakies ciacho.... Odkad tu mieszkam, jeszcze nieczego nie pieklam. Czas chyba kupic make, cukier i proszek do pieczenia. Jajka mam:).

TROJKA

Boze, moge sluchac Trojki. Bez przeszkod. Euforia nie ma konca!

yes! yes! yes!

UWAGA: Mam internet! Swoj wlasny! Od teraz Starbucks tylko dla przyjemnosci.
PS. Znaczy to rowniez tyle samo, co - SKYPE! Zapraszam!!!!

Z cyklu:detale


Siedzialam kiedys z Sylwkeim na pomoscie nad jakims jeziorem. On patrzyl na moje dlonie i powiedzial:
Twoja mama tez zawsze miala tak zadbane dlonie. Precyzyjnie powycine skorki, swietnie polakierowane pazkoncie. Zawsze zwracalem uawge na jej dlonie, kiedy do nas przychodzila.

Znam kilka kobiet, ktore uwielbiaja moment siadania w zaciszu wieczorem przy lampce wina czy kubku herbaty i oddaja sie tej dziwnej przyjemnosci polerowania paznokci. Moczenia dloni w letniej, pachnacej szamponem wodzie, precyzyjnego odsuwania skorek, polerowania plytki, wybierania wlasciwego koloru lakieru. Oczywiscie w zaleznosci od okazji, ale tez nastroju. Pierwsza warstwa, druga, utwardzacz. Gotowe.
Zawsze zwracam uwage na dlonie i stopy ludzi.
Nieznosze flejtuchow.

Tuesday, January 03, 2012

Po sasiedzku.

Wchodzilam po schodach obwieszona siatami z piwem, woda, sloikiem ogorkow kiszonych itp. Po osiagnieciu czwartego pietra, stanawszy przed drzwiami, wlozylam klucz w zamek i krece. W miedzyczasie otwieraja sie drzwi od sasiada (jak dotad nie mialam okazji go poznac - jedynie z grubsza jego ...gusta muzyczne - Slipknot, Black Sabbath te klimaty, ktore, rzecz jasna, najbardziej kreca mnie pozna noca (!)
- Czesc, chcialem sie przedstawic - mowi.
- Ooo, czesc - odwracam sie po to, zeby zobaczyc mlodzienca gabarytow i urody krzyzowki George Clooneya z Johnny Deepem co najmniej - ZARTUJE!!!! hahahahahahaha
Tak wiec odwracam sie, a tu calkiem spoko koles. Troche niski, ale usmiechniety. Chyba przezulwal wlasnie obiad.
- Nigdy nie mielismy okazji sie poznac, a musze powiedziec - chwale sobie twoje gusta muzyczne - mowi.
- O prosze, ty tez calkiem niezle wybierasz - odpowiadam.
- Za kazdym razem, jak wychodze z mieszkania, podsluchuje, co akurat u Ciebie za drzwiami, duzo sluchasz, he he - brnie.
Mialam mu ochote odpowiedziec, ze pierwszym zakupem do mojego nowego lokum byly zatyczki do uszu, ale opamietalam sie, lepiej zyc dobrze z sasiadem, nie?
- Chcialem juz dawno sie przedstwic, ale jakos nie bylo okazji, to moze dam ci wizytowke, bo wiesz, w razie, jak poczta jakas czy cos.... - kontynuuje kolega - Eric jestem.
- Karolina. Jasne, to je tez dam ci swoja wizytowke - (tak po nowojorsku poszlo, he he - dobrze, ze przyjezdzajac na Manhattana mialam cale pudelko wyrobionych swiezutko karteczek). Tu nastapila wiekopomna wymiana "identyfikatorow".
- To jak dlugo tu juz mieszkasz, Eric?
- Cztery m-ce.
- Wow - czyli w sumie tez jestes "nowy".
- Tak.
- OK.
- OK, bardzo milo cie poznac Karolina.
- Wzajemnie Eric.
- To see you around.
- See you around.
Klap.
Klap.

To mialo byc wczoraj, ale zapomnialam. Wiec jest dzis. O wczoraj.

Nareszcie. To JEST moj ulubiony dzien roku. Choc wczoraj tez bylo wysmienicie. Pracowalam w Sylwestra. W jednym z klubow. Za barem. Przeciez nie zostane swiatowej slawy makijazystka ot tak! Najpierw musze przejsc nowojorska szkole zycia, prawda? Zatem dzien przed Sylwestrem dowidzialam sie, ze jesli chce, moge pracowac . jesli chce - nie skad, hrabina Potocka taka ja nie nie chce i nie musi pracowac.
Zatem spedzilam te okropna, w moim mniemaniu, noc w pracy. Lepiej byc nie moglo. A wczoraj .... eh, dobry dzien byl to. Dlugi spacer po Central Parku i zachodniej stronie Manhattanu. Kawa z rogalem pistacjowym. Najlepsza kawa, jaka zdarzylo mi sie ostatnio pic. Moze dlatego, ze odkad nie mam internetu (co zmieni sie juz pojutrze!) swoja codzienna porcje kofeiny zazywam w pobliskim Starbucksie, a tam - kawa jest, jaka jest. O niebo lepsze od tej rozrosnietej sieciowki sa male, przytulne coffee shopy z wlasnymi w dodatku wypiekami:). Na taki trafialm wczoraj. Pozniej przypadkowa wizyta w thrift store czyli tutejszym “ciuchlandzie” - zielony kaszmirowy sweter i jedwabna koszula. Niezle, naprawde, niezle. Ah , jeszcze plyta Basi London-Warsaw-New York, o ktorej kilka dni temu czytalam w ksiazce/broszurce Niedzwieckiego. Dzien skoncyzlam na wielogodzinnej lekturze niedzielnego ny timesa, ktory oczywiscie jest klasyczna niedzielna pozycja.
Tam tez przeczytalam o nominacjach do Zlotych Globow, ktore mnie ... zaskoczyly, to malo powiedziane. Ale o tym w nastepnym wpisie.

Monday, January 02, 2012

one-on-one

"From the moment the day started until it was three, four in the morning, she just never, ever stopped, and she worked so hard and relentlessly to be able to be in that position where what she said was the course the nation took.(...) I know what staying up late is, and you can do it for a certain time. But to do it for eleven years? And out of power, to keep on with it, into the sunset? Superhuman."
Meryl Streep about Margaret Thatcher