Sunday, January 30, 2011

Wszyscy wiemy, jak rozsmieszyc Pana Boga...

Tak sobie pomyslalam, ze za dziesiec lat bede kobieta czterdziestoletnia. Dziesiec lat. To bedzie moja szalona dekada. W zwiazku z tym, ze nie osiagnelam zbyt wiele do tej pory, nie pozostaje mi nic innego niz dzialac ze zdwojona sila. Wypadalo by urodzic jakies dziecko, ze sie tak bezprzedmiotowo wyraze. Albo nawet dwojke... Zarys planu na najblizsze dziesiec lat mam w glowie. Ale wiadomo, jak to z tymi planami bywa... Po czterdziestce czasami zaczyna sie menopauza.... no dobrze, zartuje - takiego scenariusza raczej nie przewiduje... Bylby to dosc czarny scenariusz... Od dwudziestych do trzydziestych urodzin wydarzylo sie w moim zyciu calkiem sporo. Stalam sie kobieta. Stracilam mame. Wyprowadzilam na druga strone swiata, zostalam magistrem, zwiedzilam kawalek Europy, Meksyk, Fiji, Wyspy Dziewicze oraz kawal Stanow, opanowalam jezyk potrzebny do zycia w nowej rzeczywistosci, odbylam trzy zwiazki, zapomnialam o starym prawidle i po raz drugu wkroczylam do tej samej rzeki, zostalam mistrzynia zjednywaia sobie ludzi za barem, kupilam kilka niezlych nowinek technicznych, zaczelam grac na gieldzie, obejrzalam mnostwo dobrych filmow, przeczytalam kilka dobrych ksiazek, zaliczylam trzy wypadki samochodowe, ogolilam glowe na zero - a raczej zrobila to moja siostra, pracowalam w radiu, robilam makijaze w mac'u, stoczylam kilka niezlych bitew o wize, zostalam mama chrzestna, nauczylam sie dobrze gotowac, odbylam ok. 50-ciu podrozy lotniczych (co jest calkiem porzdanym wynikiem zwazywszy na to, ze latac zaczelam w wieku lat dwudziestu trzech), odwazylam sie pogonic marzenia i ... zaczelam szkole kosmetyczna. Mysle, iz ten ruch zdeterminuje nadchodzaca dekade. Zobaczymy, co tez madrego napisze tutaj za ten czas. O ile wtedy jeszcze beda istanialy blogi...

Thursday, January 13, 2011

ale o co chodzi?

Nie wiem, czy odkrylam starozytne prawidlo czy po prostu nigdy nie zwracalam na to uwagi - w zwiazku z tym, ze uczymy sie wszelakich technik odstresowujacych i duzo masujemy, a masujemy siebie na wzajem, codzinnie w innym skladzie i jakoz ze w grupie mam kobiety w bardzo roznym wieku, zauwazylam prawde, ktora bolesnie zakula mnie w oczy: kobiety dojrzale dbaja o siebie o wiele bardziej niz maloletnie (czyt. miedzy 20-30 lat). Dojrzale maja zdecydowanie lepiej zadbane ciala, umiesnione ramiona, wypielegnowane dlonie, wydepilowane rece, ramiona... Dwudziestokilkulatki sa jak trzesaca sie galareta - zero miesni, zbicia. Biceps czy triceps jest marzniem scietej glowy. Obawiam sie zreszta, ze one marza o czym innym. Moze w tym tkwi problem...(?) A moze to tylko moja wizja swiata? Ciala pan dojrzalych (35-40) prezentuja sie zdecydownie lepiej. Czy zaczynamy dbac o siebie po trzydziestce? Czy wtedy dopiero dociera do nas fakt, ze nasze cialo nie bedzie jedrne i sprezyste na wieki wiekow? Ze do cholery, zeby dobrze wygladac w gorsecie, wypada dwa razy w tygodniu pocwiczyc? Ze ramiona bez miesni w koszulkach bez rekawow wygladaja, gladko mowiac, nie najlepiej...? Trzymajmy sie pewnych standardow, drogie panie!

Sunday, January 09, 2011

Trzy raz tak!

Moje mocno entuzjastyczne podejscie do zycia, niezdrowy optymizm a do tego wiara w ludzka dobroc przysparza mi czasem problemow, ale tym razem znowu wykrzycze: szkola jest fantastyczna!!! Wstaje o 5:20. O 6:44 mam pociag. Po wyjsciu z pociagu o 7:40- autobus prosto do szkoly (10min). Zajecia zaczynaja sie o 9:10. Zatem mam srednio godzine na kawe, ksiazke, prace domowa:) czy doczytanie tego i owego. W tym tyg. zapisze sie na silownie, ktora jest w sasiednim budynku. o 12:00 godzinna przerwa na lunch, ktora zwykle spedzamy w kafejce na dole. Do poludnia teoria, od 13:00 praktyka (w minionym tygodniu masaz przedramion i dloni). O 16:00 FINITO. Pociag dopiero o 17:25 - zatem kolejne poltorej godziny do zagospodarowania - z tym nigdy nie mam problemu, dobra ksiazka zawsze pod reka. W domu jestem ok. 18:45. Pan D. czeka z obiadem (kolacja?) i lampka wina. Pozniej prysznic i do ksiazeki i slownikow. Pobudka o 5:20.
Tak minal mi pierwszy tydzien szkoly i Nowego Roku. Uwielbiam kazda minute.

SKAZANA NA SUKCES


Czekamy na stolik w Lombardi's w Little Italy. Za oknem snieg. Zimno, bardzo zimno. Jednak Nowojorczykom nie przeszkadza ujemna temperatura. Paraduja w spodnicach z golymi nogami, w kardiganach, bez kurtek. Mlode mamy nonszalancko pchaja przed soba wozki i wchodza do malych kafejek na "sunday brunch". Swieci slonce. Lombardi's to bardzo popularne pizzeria we wloskiej dzielnicy Manhattanu. Obrusy w czerwono-biala krate na okraglych stolikach. Zamawiamy tradycyjna margharite ze swieza mozarella i bazylia. Do tego dwie lampki domowego, czerwonego wina. Jest mniej wiecej poludnie. Mmmmmm. Zastanawiam sie, kiedy wreszcie moje zaczne tu zyc? Mieszkac przez jakis czas w tym magicznym miescie .... Tylko jak? skoro czynsz jednopokojowego mieszkania zaczyna sie od magicznej liczby $3000??? Kiedy pomysle, ze ktos wydaje mniej wiecej 10 000PLN miesiecznie na mieszkanie (bez rachunkow oczywiscie), to wiadomo - robi sie slabo. Chyba nie mam wyjscia - musze odniesc spektakularny zyciowy sukces... powiedzmy jak Anja Rubik:) i wtedy zaprosze na drinka do siebie, na Lower West Side....

Sunday, January 02, 2011

Nie robie postanowien noworocznych


One w ogle nie maja sensu w moim przypadku. Dlaczego? Rok czy dwa lata temu zyczylam sobie jednego - bycia bardziej konsenwentna i jakos postanowienia nie dotrzymalam, zatem ciagnie sie za mnie ta klatwa. Gwoli przypomnienia sobie ow decyzji konsekwentnie postanawiam nie postanawiac.Bede brac zycie garsciami jak swieze truskawki! I popijac szampanem niecodziennych decyzji!

3 stycznia. Poczatek szkoly.

Tak to sie szczesliwie sklada, ze jutro ide do szkoly. ha! W ciagu ostatnich kilku lat tak to sie dziwnie dzialo, ze gdy mialam wstac w okolicach godz. 6:00 rano - znaczylo to nic wiecej jak tylko - poranny lot dokads. Tak, przez minione cztery, piec lat, parcowalam glownie popoludniami. Wygodnie. Za to nigdy nie bylo mnie wieczorami w domu:). Teraz wszystko wywracam do gory nogami. Poranne wstawania, kto wie - moze nawet powroce do sniadan przed wyjsciem z domu? Kiedys, przyznaje, bardzo celebrowalam te chwile: prysznic, kawka, radio, makijaz... Nie lubie wstawac o swicie. Jestem wtedy okropna! Nie kupilam samochodu, zatem czeka mnie pociag o mordercezj godzinie 6:44! Zajecia zaczynaja sie o 9:00. Na dole jest calkiem uroczy coffee shop i silownia, zatem mysle, ze czekajac te mniej wiecej godzine, bede miala sie czym zajac. Cos mi sie wydaje, ze wypracuje sobie calkiem niczego sobie rutynke.