Monday, February 20, 2012

Sama sobie zgotowałam ten los,

Ratunku!!!
Chce mi sie slodkości!!!! Czekolady z migdałami! Twixa, Snickersa, ciastek w czekoladzie, hit'ow (odkryalam jakiś czas temu sklpe, w którym sprzedają te świetne ciastka), nutelli, obojetnie!!!!! Jak ja wytrzymam tę czterdziestodniową mordegę!?!?!??!

Sunday, February 19, 2012

Niedzielny spacer po "moim" mieście,





Dobra sloneczna niedziela. Wybralam sie na spacer do Central Parku. Skoro juz jestem rasowa nowojorczką, to pewnie, że do Parku w niedziele:). Przez park na West Side do momofuku na kawe. Naprawde pyszne latte. Momofuku ma kilka lokalizacji. To zarowno coffee shop jak i piekarnia a raczej cukierenka. Sprzedają fantastyczne produkty, ktore sami wypiekaja z tylko i do tego wylacznie z organicznych produktow. Dlatego tak nieziemsko smakują. Ja dziś niestety tylko kawę, gdyż jak wspominalam - odrzucialm słodkości... Mam nadzieję, że tych czterdzieści dni upłynie w miare szybo i znośnie:).
Poźniej wrocilam do domu, zjadłam zupe, wzięłam prysznic, założyłam pomarańczową spódnicę i pognałam na seminarium z konturowania twarzy. Następnie uskuteczniłam wieczorną wyprawę po sklepach - oczywiście, że chciałam tylko kupić rajstopy (w tym kraju kupno rajstop czy pończoch niestety zwyzkle graniczy z cudem, zwlaszcza jesli chce dobre jakościowo - badziewia jest na pęczki...). Przyznaję bez bicia: ZARA ma świetną wiosenną kolekcje, bardzo dużo chanel'owskich inspiracji widze, Forever 21 też nienajgorzej - aczkolwiek u nich kiepsko z jakościa. Natomiast znaczną poprawę widze w H&M! Zwykle można tam kupić głównie szmel, a tu prosze - chyba troche sie wzięli za siebie, bo naprawde spokojnie mogłabym wybrać kilka niezłych fatałaszkow. Oczywiście, że kilka wybrałam....

Saturday, February 18, 2012

Manhattan Beach.





Przegladalam wlasnie zdjecia w swoich nieprzebranych zbiorach i prosze - znalazlam kilka perelek z Kalifornii, sprzed dwoch i pol roku. To byl cudowny, pochmurny deszczowy dzien. Jechalismy od LA przez wszytskie okoliczne plazowe miasteczka. Kalifornia jest cudna.

Slowo sie rzeklo.

Wyrzucialm slodycze z mojego codziennego jadlospisu. I chleb, ale chleba i tak nie jem za duzo zatem problemu nie bedzie. Kanapek w zasadzie nie jem od lat. Jesli jem chleb to tylko do obiadu - i jest to jakas dobra bagietka. Odeszlo mi z wiekiem od kopytek, pierogow. Czasami tak, ale jednak samoswiadomosc robi swoje. Jak to uznala moja siostra - kilka tygodni temu zrobila na obiad "stare dobre' kopytka i w polowie obiadu zaczela myslec o tym, co je i jak tylko uswiadomila sobie, ze w sumie "zakleja sie" gotowanymi ziemniakami z woda i maka - spuscila kopytka w sedesie. Dobra historia, prawda? Od lat juz mysle nad tym, co jem. Jasne, ze pozwalam sobie od czasu do czasu, ale zadko. I czuje sie swietnie. Dziekuje.

Z cyklu: "po japonsku". Pojawila sie Luiza.

Dawno nie pisalam, co w pracy. Nazwijmy to moja glowna praca, gdyz poki co tylko ona przynosi mi staly dochod. (mam nadzieje, ze lekki sarkazm jest wyczuwalny. Tak lekki, jak lekki jest moj dochod:)). Otoz newsem ostatnich dni - chyba nie tylko dla mnie - jest wiadomosc, iz GM -Pedro jest zonaty!!! Zona pojawila sie po raz pierwszy w Walentynki. Jakoze pracowalam tego dnia do konca, mialam okazje ja poznac. I tutaj zaczyna sie zagadka. Lub intryga. Lub ? Otoz - nigdy nie widzilam Pedra z obraczka. Az do Walentynek. Az do pojawienia sie zony. Oczywiste jest, ze nie bede pytac wokol, co to za historia, Zatem snuje podejrzenia. Nie dalej jak tydzien temu Pedro rozmawiajac z kolega glosem, ktory uslyszalby Einstein w grobie, opowiadal, jak to jego dziewczyna nie odzywa sie do niego od kilku miesiacy i teraz to juz chyba definitywny koniec. Po tym wyznaniu uznalam, iz moj GM jest singlem, jak byk. Z checia dzelil sie historiami o swoich europejskich wojazach, o tym ze uwielbia pilke i pewnie bedzie w Polsce i na Ukrainie tego lata i tym podobne. Nie zeby mnie to interesowalo, ale opinie o nim powoli zaczelam sobie wyrabiac. Az tu przyszlo SWIETO ZAKOCHANYCH (znowu czuc sakrazm z gatunku poteznych, mam nadzieje:)) i ni stad ni zowad przychodzi zona Pedra. Nota bene calkiem atrakcyjna argentynska kobieta. Luiza. Tak sie przedstawila. Slodki hiszpanski akcent. Piekne wielkie oczy. Generalnie na plus. Mysle sobie, co jest grane? Warianty, ktore podejrzewam:
a) Pedro wzial slub w miniony weekend:)
b) kiedy opowiadal koledze o "dziewczynie" , mowil o kochanece;
c) kiedy opowiadal koledze o "dziewczynie", mial na mysli zone, z ktora byl poklocony na smierc i zycie przez kilka miesiecy; Jesli Pedro jest zonaty jakis juz czas, to dlaczego u diabla nie nosil obraczki przed ostatni miesiac? Zaznacze, ze nie ma mowy o zadnych nawet przejawach "smolenia cholewek", gdy "po japonsku' KAZDY jest super PRO i jakiekolwiek spoufalania miedzy pracownikami nie wchodza w gre. No to jak? Jeszcze jakies opcje w kwestii Luizy?

Przyznaje - zaniedbuje sie.

Chodze bardzo pozno spac. Odkad zaczelam pracowac "po japonsku" moj idealny porzadek dnia przewrocil sie do gory nogami. Malo mi sie to podoba. Teraz na przyklad jest 2:40 nad ranem a ja sacze sobie niespiesznie lekki trunek alkoholowy przechadzajac sie z wolna alejami internetu. A moglabym juz godzine temu spac. Dobrze, to jeszcze piec minut i uciekam.

Thursday, February 16, 2012

To znaczy, ze moja misja jeszcze sie nie wypelnila.


Przechodzac w nocy (NA ZIELONYM SWIETLE!) przez ulice, malo nie zostalam potracona przez samochod, ktory jechal prosto na mnie z duza szybkoscia. Zatrzymalam sie w ostatnim momencie. Idiota niemal przjechal mi po stopach. Gdym zrobila jeszcze jeden krok, zostalabym rozniesiona w drobny mak. Nie moglam dojsc do siebie przez godzine. Zbyt realnie odczulam kruchosc zycia w tamtym momencie.

Z cyklu: co mijam, idac do pracy.




Wystawa w sklepie z odzieza meska.

Z cyklu: co mijam, idac do pracy.




W drodze do pracy mijam miedzy innymi katedre Sw. Partyka przy Piatej Alei.

Byc jak Karlie Kloss.




W zwiazku z tym, ze dzis Tlusty Czawrtek czyli jeden z moich ulubionych dni w roku, kiedy bezkaranie objadam sie paczkami przez caly, czyt. CCCCAAAAALLLLLYYYYYYY dzien. Ostatni dzien na slodko. Jak co roku, robie postanowienia wielkopostne. Niestety sa one raczej zwiazane z cwiczeniem silnej woli niz checia przezycia duchowego katharsis:). Tym razem przez kolejnych czterdziesci dni odmawiam sobie wszelkich slodyczy oraz chleba. Do tego bede cwiczyc brzuszki.Na potege, coby wygladac choc w cwierci jak Karlie Kloss:)

Tuesday, February 14, 2012

Grochowka z paczkiem (?)

Od rana pieczolowicie gotuje grochowke. Wprawdzie z modyfikacjami zamiast grochu - soczewica, ale za to na zeberkach, wprawdzie w pobliskim spozywczaku nie znalazlam wedzonych, zatem jak mowie - polsko-amerykanska grochowka z modyfikacjami. Daje jej jeszcz jakies dwie godziny na wolnym ogniu. A jutro mam zamiar przjechac sie na Greenpoint po PACZKI!!!! Uwielbiam NASZE paczki!!!! Zawsze, kiedy mam okazje, kupuje kilkanascie i mroze. Uwielbiam kawe z paczkiem na dobry poczatek dnia. [PACZEK/POCZATEK-haha]

Fashion Week 2012 SNAPS




Paleta szminek.

NYC FW 2012 ekstaza trwa.


36 projektantow prezentujacych swoje kolekcje w ciagu dwoch dni. Dwa dni podzielone na trzy wyjscia. W kazdym wyjsciu po szesciu projektantow. U kazdego projektanta po kilkanasice modelek, ktore trzeba bylo pomalowac i uczesac. Kazdy projektant mial swoja artystyczna wizje makeup'u, ktora byla umieszczona na tzw. "face chart' - czyli szkicu twarzy z naniesionym i opisanym makijazem. Mlyn zaczynal sie ok. 15:00 a konczyl o polnocy. Szalenstwo. Praca w zasadzie bez przerwy. Spelnienie marzen. Swietne makijazystki. Mialam mozliwosc podpatrywac w miedzyczasie, jakich technik i produktow uzywaja. Nawiazalam kilka dobrych kontaktow. Zrobilam kilka calkiem dobrych zdjec. I - nigdy nie zrobilam tak wielu makijazy w tak krotkim czasie. To byla moja osobista wisienka na torcie!

Sunday, February 12, 2012

I jeszcze kilka przed snem.




Fashion Week 2012

Na razie tylko kilka, ale bedzie wiecej. Niech no tylko sie wyspie.





Thursday, February 09, 2012

Prosz Panstwa: pracuje w zespole makijazystwo na FWNYC 2012!!!!

Jest dopiero czawrtek a juz wydarzylo sie tyle, ze powoli przestaje to wszytsko ogarniac. Tak - wczoraj dostalam maila potwierdzajacego moje uczestnictwo w Tygodniu Mody. Mozna sobie tylko wyobrazic moje szalenstwo! To wydaje mi sie tak nieprawdopodobne, jak fakt, ze dzis wygram w totolotka. Powaznie. Wiele razy mowilam, ze wierze w siebie, ale to co dzieje sie mniej wiecej od wtorku, przechodzi moje sny i oczekiwania. Opisze wszystko poznije, bo przeciez oprocz moich makijazowych zbobyczy, pracuje "po japonsku":).

Monday, February 06, 2012

Etap pierwszy zaliczony. Etap drugi: sroda.


Byla bardzo zdenerwowana. W miedzyczasie dostalam maila, aby nie przynosic calego makeupowego ekwipunku, bo to ewntualnie, jesli wszystko dobrze pojdzie, bedzie etapem numer dwa. Zatem intuicja podpowiedziala jedno: musze dobrze wygladac! Nie mialam zbyt wiele czasu, ale uznalam, ze wypada "rzucac sie w oczy". Skad moglam wiedziec, ile osob razem ze mna bedzie czekalo na rozmowe. Postawilam zatem na kapelusz, mocne fioletowe usta, moja arcy-ulubiona obroze z perel (najlepszy zakup z j.crew - aczkolwiek j.crew uwielbiam za wszystko, nie tylko akcesoria) trench i dobre buty. Zbyt duzo jest miernoty na ulicach, nawet na Manhattanie, zatem do boju!
Rozmowa przebiegla pod katem moich poprzednich doswiadczen - balet, film, wybory miss, sesje - pan asystent wypytywal o wszystko. Jakich produktow uzywam, ktore sa wg mnie najlepsze. Zauwazyl tez, ze mam licencje kosmetyczki, rowniez o to zapytal. Poza tym - jak mi sie pracowalo w mac'u i czy... mam portfolio (o zgrozo - nadal go nie mam!). Zaprosili mnie na drugi etap. We srode. Mam tym razem przyniesc caly kufer z makeupem. Bede robic probny makijaz. Czas: jedna godzina. O tematyce makijazu dowiem sie tuz przed jego rozpoczeciem. NIESPODZIANKA!!!!
Zatem musze miec wszystko - jak mysle miliony roznych sztucznych rzes, kolory, brazery, pudry, szminki, etc. Modelka bedzie Afroamerykanka, co akurat moze ulatwic zadanie, gdyz uwazam, ze na twarzach o ciemnych kompleksach mozna zdecydowanie lepiej i odwazniej czarowac szalone efekty. Jak juz dobiore dobry odcien podkladu i korektora, pojdzie gladko.
Klej do rzes, nozyczki, zalotka, paleta, jednorazowe aplikatory, gabki, woda w spryskiwaczu, wazelina, plyn do demakijazu, chusteczki, etc.
Do konca lutego musze miec porftolio. Mowie to wszem i wobec!

W to akurat ciezko mi uwierzyc:

UWAGA:
Przed chwila dostalam maila od ludzi organizujacych NEW YORK FASHION WEEK 2012! Robia casting dzis o 16:00 i mam sie na nim stawiac.
Wariuje po prostu. Zupelnie nie mam pojecia, na czym ow spotkanie bedzie polegac, czy bede musiala zrobic jakis makijaz, czy nie, nie wiem, czy mam brac cv, czy tez nie. Nie wiem nic, ale gra jest o wszystko. Poki co - uczestniczenie w Nowojorskim Tygodniu Mody jest moim celem nr jeden. To jasne. I kiedy nagle taka oto mozliwosc puka do drzwi, dostaje szalu! Zatem kompletuje kufer, mysle, w co sie ubrac, jak pomalowac, co zrobic z wlosami! Szalenstwo! Czy to w ogole jest mozliwe? Ze ide na casting do NYFW?!?!?!?!!?!?!?!?!?!??!!??!?!?!?!?! Ja????!?!?!?!??!?!?!?!?! Matko Kochana!!!!! OK, uciekam, gdyz zostala mi godzina na "wybranie sie". Oczywiscie, ze wieczorem sie odezwe, niezaleznie, co zdecyduja...:)

Saturday, February 04, 2012

W piatek po pracy.


skonczylam tydzien. Mam wolny weekend. W niedziele umowilam sie na mikrodermabrzaje - nareszcie. Jak dotad bez zplanow na sobote (dzis), ale raczej wieczor bedzie jazzowy, lub jazzujacy..., moze kino lub teatr, jeszcze nie wiem. Czy juz mowilam, ze kocham NYC?

Friday, February 03, 2012

TOOL LOOK





Kilka zdjec przed koncertem.
Kiedys z Paulina smialysmy sie z naszej mamy, ktora zawsze lubila 1)groszki, 2)zloty kolor. Trzeba bylo naprawde dobrych kilka lat, zebym zmienila zdanie. Zloty wprawdzie nadal nie nalezy do moich ulubionych, ale groszki, krpoki, paski, wielbie ponad wszystko!

Thursday, February 02, 2012

TOOL


Spektakularny koncert. Maynard wygladal swietnie. Z irokezem tym razem. Dziny, mala czarna koszulka z jakims nadrukiem. Chlopaki zagrali fenomenalnie. Parabola, Schism, Sober, Vicarious, Stinkfist, Jambi. Nie bylo Eulogy, niestety. Niesamowite emocje. Opary gandzi w powietrzu. Dobry tlum.Swietny wieczor.