Thursday, January 29, 2009

Polki amerykanskie przypadki.






Przez chwile myslalam, ze nareszcie wyszlo mi cos naprawde fajnego. W poniedzialek zostalam oficjalnym pracownikiem hotelu Hyatt..., piekna praca, caly etat, cudna gotowka, 50% zniznki we wszystkich hotelach Hyatt na calym swiecie, swiadczenia, mozliwosc szybkiego awansu... jednym slowem bomba. We wtorek dowiedzialam sie, iz wiza, ktora posiadam, blokuje wszystkie moje ambitne plany.... Tak wlasnie. Nie jestem oficjalnym (ani nawet nieoficjalnym) pracownikiem hotelu Hyatt.
Moja optymistyczna percepcja swiata powoli przeradza sie w nihilizm. Powalcze jeszcze troche, ale przyznam szczerze, ze krew mnie powoli zalewa.
Od momentu przeprowadzenia sie do Miami szukam naprawde fajnej pracy. Znalezc byle co jest bardzo latwo, ale nie o to przeciez chodzi. W chwilach skrajnego dobicia przyswieca mi mysl, iz wszystko w moim zyciu ma swoja przyczyne. (Ma ?)
Oczywiscie wczoraj sprawdzilam kilka nowych potencjalnie dobrze rokujacych miejsc. Mysle, ze moze cos jednak sie wydarzy...

A to dla odmiany zdjecia bram wjazdowych ze scisle strzezonej Wyspy Gwiazd (STAR ISLAND) w Miami Beach...

Monday, January 19, 2009

CNN

Dla przecietnych zjadaczy hamburgerow czas na chwile stanal w miejscu. Od dwoch dni ludzie sa przyklejeni do telewizorow. CNN rzadzi. Jutro o 12:00 Barac Obama oficjalnie zostanie nazwany 44 prezydentem Stanow Zjednoczonych. Wiecie, ze nieznosze telewizji, ale w tej sytuacji nie moge inaczej. Skacze z CNBC na CNN...

Przez kapitolem setki ludzi, ktorzy naprawde maja w sobie dziki entuzjazm. Wiekszosc stanowia Afroamerykanie oczywiscie. Mnostwo dzieci, ktore pytane przez dziennikarzy, wciaz powtarzaja, jak bardzo sa dumne z pierwszego czarnoskorego prezydenta. Czarne tegie kobiety opasane w kolorowe czapki i szaliki smieja sie do kamer a ich oczy mowia same za siebie. To zdecydowanie dzien ich triumfu! Dzien, ktory zmieni wszystko, nie bedzie juz problemow, bezrobocia, Obama zaprowadzi porzadek, to ich czlowiek, moga na niego liczyc, on rozumie ich jak nikt inny... , przelaczam na biznesowe CNBC. Tam nieco inne nastroje. Ludzie "z branzy", "swiata biznesu" niemalze pukaja sie w czolo. Wywracaja oczy, gielda w Stanch wprawdzie miala dzis wolne, ale co z tego, skoro w Europie wszystko sie wali... Podobno kryzys osiagnie maksymalne dno jesli bezrobocie dojdzie do 10%... czyli niedlugo.
Oczywiscie fajnie jest myslec, ze kraj zacznie podnosic sie z mogily, ze oto przylecial bohater zza swiatow i ocali USA.
Powiem tak: Barac O. zostal prezydentem USA. Nadszedl koniec wymowek. Jesli teraz znajdzie sie Afroamerykanski smialek, ktory bedzie sobie roscil prawo, by traktowac go jak swieta krowe tylko ze wzgledu na jego kolor skory, moze zostac wysmiany. Smialo.
Zobaczymy. Sytuacja w Stanach jest zgola inna nizli cztery, trzy lata temu. Nie jest dobrze. A ja jestemw samym srodku tej destrukcyjnej machiny. Jednak nadal palam miloscia do tego kraju i nie wyglada mi na to, bym zmienila poglad na sprawe.
Trzymam kciuki za rodzine Obama. Mimo wszystko wierze, ze moze im sie udac. Tutaj przeciez wszytsko jest mozliwe.

Friday, January 16, 2009

"dziekujemy ci... youtube!"






http://uk.youtube.com/watch?v=xfWKWxRjPFo&feature=related

http://uk.youtube.com/watch?v=2pbQe_nfpJw&feature=related


Wlasnie przezylam powrot do przeszlosci. Otoz siedzac w Miami na balkonie i szperajac w necie uznalam, iz moment jest swietny do odgrzebania kawalkow MIAMI VICE!!! Skoro palmy zagladaja mi w okna, a po ulicach od czasu do czsu przemyka na sygnale "woz" z napisem MIAMI POLICE DEPARTMENT.... I kiedy po latach zobaczylam moldego i boskiego Sonny'ego Crocetta tylko utwierdzilam sie w przekonaniu, iz warto bylo go kochac w mlodosci miloscia szalencza!!! Niezle "ciacho", heh e.Pamietam, jak przypadkiem dowiedzialam sie, ze ow super glina w rozowym podkoszulku, bialej marynarce z zakasanymi rekawami oraz bosymi stopami w mokasynach jest mezem Melanie Griffith... matko kochana!, po nocach nie spalam! Nie moglam tego zrozumiec! Jak on mogl mi to zrobic!?!?! :) :)
Ci, ktorzy mnie znaja, wiedza o mojej slabosci do slonecznego rocka:), zatem oprocz MIAMI VICE na warsztat wzielam teledyski BRONSKY BEAT, GLENNA FREY'A, THE BOLSHOI, TALK TALK, NEW ORDER, DONA HENLEY'A, THE STRANGLERS, A-HA itp. Coz za euforia....!!! Przypomnialy mi sie np. koncerty zyczen w niedziele, kiedy Pancia gotowala obiad, Dynastia, kolorowe frotki do wlosow, ktore notorycznie gubilysmy z Paulina, schodzenie do piwnicy po kompoty, wychodzenie "na wieczorny" z Grafi i dziewczynami, rowerowe wycieczki z tata, niedzielne pikniki ze znajomymi rodzicow i ich dziecmi w lesie w Lecznej, kolorowa wielka dmuchana pilka nad jezioro, samochod campingowy dla Barbie przywieziony przez tate z Niemiec:), haslo rzucane przez Pancie, kiedy wychodzila na ploty do sasiadek "jak wroce, ma byc sprzatniete na blysk salcesonu!!!!" (sic!), koce pod blokiem, bulka wyrzucona przez balkon wprost pod nogi przechodzacej Panci (sic!), marzenia o czerwonym guziku, ktory przycisniety odbrabialby za nas lekcje, zwlaszcza w niedziele wieczorem..., ech!, malowanie wlosow na durne kolory, czekanie na walentynki, ubieranie choinki, kupowanie skrzynki jablek na zime, ktora pochlanialam wraz z tata:), "Zlote mysli" (to dopiero byla zabawa!!!), zolte telefony "z pokoju do pokoju":) :), pieczony kurczak w niedziele, wafle DRAGOLAND i wyklejanie albumow z naklejkami, sklep z naklejkami "na starej Leczej (!), BH 90210, fotel bujany u dziewczyn z drugiego pietra:), "kasprzak" i kasety taty z mega kawalkami, dzieki ktorym zaczela sie przygoda z muzyka, kim wilde!, "papuga gadul - ula",.... Boze, jest tego troche na szczescie! Wspomnienia sa sola zycia.

Pogoda w Miami ulegla pogorszeniu, niestety nie ma mowy o plazy, bo sa tylko...... 22st. C. :) :) :) Ciao!

Monday, January 05, 2009

W poniedzialek.

Jakas godzine temu wrocilam z plazy. Zmylam z siebie sol Atlantyku, poczym pokroilam pomidory, ogorka i pekinska, dodalam szczypiorek, skropilam sokiem z cytruny i polalam oliwa z oliwek. Kurczak w majeranku dopieka sie razem z ziemniakami z czosnkiem w piekarniku... Balkon otwarty na osciez, buddaha bar przygrywa, nie slysze niestety swierszczy, bo mieszkamy przy glownej ulicy, ale nie mozna miec wszystkiego....:). Czytam ROK W PROWANSJI po raz ktorys. Dzien powoli dobiega konca.