Saturday, December 31, 2011

MĄDRA PRAWDA NA KONIEC ROKU:

"In this life? You're on your own". Prince

Friday, December 30, 2011

CZEKAJAC NA DANUTE

Czekam niecierpliwie na ksiazke Danuty Walesy/owej. Zamowilam ja w ksiegarni na Greenpoincie. “Matka Polka nie istnieje”, jak stwierdzila. 400 stron o zyciu a moze nawet jego ciemnej stronie u boku Lecha i osmiorga dzieci.

4 dni do drugiego.

Przeostatni dzien roku zaczelam od zdrowej przebiezki nad rzeka oraz dwustu brzuszkow, Zaznaczyc pragne, iz nienawidze ani jednego ani drugiego. Zmuszam sie po prostu, naiwnie myslac, ze jak juz wejdzie mi to w krew, nie bede mogla sie bez tych dwoch upierdliwych rutyn dnia obyc. Tak mowia. Ja tego nie widze.
Dwa ostatnie dni 2011. Lepiej byc nie moze. Tym razem nie bede niczego podsumowywac. Zdecydownie wole patrzec w przyszlosc i planowac. Ja - istota, ktora od urodzenia ma awersje do wybiegania w przyszlosc! Jak widac, moj tepy i uparty charakter zostal nieco stemperowany.
Zatem jem croissanta z ... powidlami sliwkowymi, ktore znalazlam wczoraj wieczorem w sklepie nieopodal, popijam wyborna herbata od Przyjaciolki i nadaje sens kolejnym godzinom.

Wednesday, December 28, 2011

Sentymentalnie.

24 grudnia obudziwszy sie o 3:30 rano w celu udania sie na plan, wlaczylam Trojke i uslyszalam Stelmacha zapowiadajacego "The power of love" Frankie Goes to Hollywood. To byl swietny wigilijny poranek.

Monday, December 26, 2011

2

Nowy Rok pachnie niesamowicie. Jak na szpilkach czekam drugiego dnia stycznia - juz wiele razy wspominalam, ze jest to moj ulubiony dzien w roku. Nowy poczatek - oczywiscie. Cala bieganina i stres swiateczno-sylwestrowy prawie za nami. Jeszcze tylko tydzien!!!!
To jak - noworoczne postanowienie czas zaczac? Macie odwage wypisac tu przynajmniej dwa? Dwa, tylko dwa. I tylko na temat siebie. I niebanale - nic w stylu: bede jesc mniej slodyczy czy zapisze sie na silownie. O nie!Czas - do konca roku.

Poswiatecznie


Dwa lata temu na Wisla w drodze do Deblina. Dzis w Longport nad Atlantykiem. Zima nad woda.
Podejrzewam, ze predzej bede miala jakies zdjecia z planu. Jak tylko je dostane - podziele sie, a jakze.

Koniec pierwszej przygody z filmem.

Koniec mojej przygody z BLUE FALCON (kretynski tytul, wiem)nastapil 24 grudnia. Tego tez dnia mialam pobudke o 3:30-zbiorka na planie byla o 5:15! Dobre doswiadceznie, nie powiem. Bylam asystentka kolesia, ktory specjalizuje sie w efektach specjalych, mieszka w LA i oprocz tego, ze jest wielkim fanem SLAYERA, KING DIAMOND i innych heavy i trash metalowych grup, uwielbia pracowac przy horrorach i wszelkich "scary" teledyskch, byl autorem wizerunkow/kreacji imageu Marylina Mansona (zapytalam, czy mial okazje poznac nieskromna Diete von Teese - tak - mial!) Zupelnie nowe techniki, sztuczki i skroty w makijazu. Nad obecnym projektem Ralis pracuje juz okolo czterech miesiecy, a do konca pewnie jeszcze kolejne dwa. Rozrzut jest potezny: od metalu, Mansona i horrorow do niskobudzetowej hindusko-amerykanskiej produkcji, ktora ciagnie sie w zasadzie niczym flaki z olejem (nawet aktorzy stwierdzili, ze to najdluzszy w ich doswiadcezniu projekt).W miedzyczasie kolega dostal propozycje wykonania makijazow do reklamy olejkow do opalania. Czas: Drugi tydzien stycznia. Miejsce:wyspy Bahama. Pensja: zwalajaca z nog. Mozna w ten sposob zyc. Nie?

Tuesday, December 20, 2011

Pierwszy dzien na planie zaliczony. Zupelnie inna bajka. Calkowicie nowe doświadczenie. Film jest amerykansko-hinduską produkcją. kręcą już 79 dni. wladnie wrócili z Jordanu, wczesniej krecili w Indiach. Prawie wszyscy aktorzy pochodzą z Mumbaju. Asystuję swietnemu artyscie makijazu z Los Angeles. Jestem pod wielkim wrazeniem, zwlaszcza jesli idzie o jego umiejętnosci kreowania efektow specjalnych czyli blizn, ran, wszelkiego rodzaju cięć na skorze. Koles wymiata. Więcej - w kolejnych dniach. jutro zaczynamy o 6:00 rano.

Monday, December 19, 2011

The Nutcracker






Bardzo pracowity dzien. Utalentowane baletniczki przewijaly nam sie przez palce z predkoscia swiatla. Mialam okazje poznac i robic jej dwa makijaze jedna z glownych balerin. Okazalo sie, ze wystepowala w filmie "Black Swan" z Natalie Portman. Pochodzi z NYC, ale tanczy dla baletu w Filadelfii. Nowa znajomosc zawiazana. Oto kilka obrazkow.

Saturday, December 17, 2011

Pierwszy film. Pierwszy balet.Pierwsza sesja.

Moje dni w Nowym Jorku sa bardzo specyficzne. jednego dnia nie dzieje sie nic, drugiego wszystko staje na glowie. Od 20 do 24 grudnia bede asystowac w robieniu makijazy w niezaleznej produkcji filmowej. Ludzie z Kaliforni kreca cos na Manhattanie. "Nic wielkiego", podobno. Dla mnie skok milowy. Zaczynamy o 6:30 rano we wtorek. Wczoraj natomiast asystowalam w pierwszej sesji zdjeciowej. O tym kiedy indziej.
A jutro balet - swiateczny klasyk - Dziadek do Orzechow. Caly dzien malowania "lalek" i beletnic!

Monday, December 12, 2011

kropka nad "i".

Jasne, ze mam plan B i C i D. Tak to juz w moim zyciu bywa - zwykle jest pod gore, nawet, jak wydaje sie, ze w zasadzie nic tylko same sukcesy! ho-hoho-ho! Wkladam naprawde bardzo duzo pracy, determinacji i samozaparcia, zeby byc tu, gdzie jestem. Niedogodnosci losu i fakt, ze systematycznie (w tej dziedzienie) dostaje po dupie, dodaja mi animuszu. Nienawidze, jak ktos decyduje za mnie. Co to, to nie!

Masz babo placek!

Mieszkac na manhattanie, ale nie miec (poki co) waznej wizy w paszporcie nie jest wcale tak ekscytujace. Nie pamietam, czy tu kiedys wspominalam o moich ostatnich przygodach z wiza...? Mialam zaczac prace, ale nie zaczelam. W zwiazku z tym, ze jestem osoba "oczekujaca" na wiesci z urzedu emigracyjnego - poniekad pod koniec miesiaca powinnam wiedziec co i jak - ale praktycznie tych wiesci jeszcze nie ma, nie ma tez pracy. Ot co.
Podobnych historii przezywalam juz co najmniej kilka. Czasem udaje sie podobne klody obejsc, a czasem nie. Zalezy jak duzego kalibru jest potencjalny pracodawca. Ten byl za duzy.

Friday, December 09, 2011

Obserwacje na biezaco.

Gdzie sie nie rusze, kobiety z wozkami. A w wozkach dzieci. Tu przyjamniej dzieci - w Atlantic City byly glownie psy. Tak, tak - psy. Poprzebierane lub nie, ze spinkami na glowie, w kurtkach skorzanych, bikini. Chyba wszystko tam widzialam. Wczoraj bedac w ksiegarni (zachwycam sie ksiazkami kucharskimi i nowym albumem fotografii M.M.) popsuly sie ruchome schody oraz winda. Wybuchla panika, bo mlode mamy, nianie, babcie tudziez inne zenskie stworzenia musialy taszczyc wozki samodzielnie. oj ojoj. Pozniej obsluga sie zreflektowala i pomagala tym biednym kobietom. No tak to juz jest - faceta z wozkiem nie uswiadczysz.

Wednesday, December 07, 2011

U siebie.


Na rogu w moim budynku jest fenomenalny nowojorski thrift store czyli komis. Albo second-hand z opcja meble, buty, filizanki, ksiazki, plyty i wszelkiego rodzaju drobiazgi. Mozna tam naprawde znalezc wszystko. Od lat jestem fanka tego typu przybytkow, zatem majac jeden z nich w zasadzie kilka pieter nizej, szaleje w euforii. Wczoraj na przyklad kupilam plyte Tori Amos i soundtrack z Ostatniego Tanga w Paryzu za cztery dolary! Niezle. Do tego jeszcze brzoskwionio-malinową bluzke z kaszmiru za bezcen! Na drugim rogu natomiast mam kwiaciarnie, w ktorej kupuje swieze, pachnace biale lilie. To po mojej siostrze - u ktorej w pokoju zawsze, chocby ziemia sie trzesla, deszcze padaly nieustannie, grzomoty walily, i swiat sie konczyl - zapach swiezych lilii jest wartoscia constant.

Prawie.

Moja przygode ze szkola kosmetyczna skonczylam oficjalnie 26 maja 2011. Do dzis nie wyznaczono mi praktrycznego egzaminu koncowego. W ubiegly piatek okazalo sie, iz mila pani za biurkiem w siedzibie wydzialu kosmetoligii stanu New Jersey mniej wiecej od dwoch miesiecy posiada wszystkie dokumenty zezwalajace na przystapienie mojej skromnej osoby do takiego egzaminu. Przez ten czas wyzej wspominana wymyslala najrozniejsze egzemplarze dokumentow - w stylu tlumaczenia, oryginaly, ewaluacje moich dokumentow z Polski, ktore powinnam dostarczyc na jej biurko. Rece opadaly mi za kazdym razem, kiedy konczylam z nia telefoniczna rozmowe. I wlasnie cztery dni temu, telefonujac do niej kolejny juz raz, okazalo sie, ze droga pani urzedniczka, od mniej wiecej dwoch miesiecy, posiada wszystkie dokumenty wymagane do uczestnictwa w egzaminie. Po prostu nie chcialo jej sie sprawdzic. Nie chcialo jej sie wykonac swojej pracy. Zatem przerzucila mnie innymi papierzyskami, a ja rwac wlosy z glowy wylam nocami do ksiezyca zastanawiajac sie, co tez jeszcze moge “im” wyslac, zeby mi laskawie wyznaczyli date tego przekletego egazminu. W piatek miarka sie przebrala. Stanowczo kazalam jej sprawdzic wszyskie moje dokumenty. “Aaaa faktycznie, mam wszystko. Wysylam ci zatem tymczasowe pozwolenie na prace i skladam podanie o wyznaczenie daty egzaminu koncowego.”
Zadnego: przepraszam, nic. Ze swojej strony zdazylam tylko wydusic, ze “jak to dobrze ze dzis do pani zadzwonilam, bo okazuje sie, ze od dwoch miesiecy miala pani wszystkie moje dokumenty w komplecie, a ja czekalam w sumie zupelnie na prozno. do wiedzenia”. Biurokraja to swinia.

Hipnotyczna MM.

Przemierzam Manhattan wzdluz i wszez. Patrze, podgladam nawet, sciagam pomysly. Na zycie, do mieszkania, na sciany, do czytania, do obmyslenia, zaplanowania.
Pije herbate, zagryzam piernikiem. Pada deszcz. Jest bardzo, bardzo cieplo, jak na te pore roku.Wszechwiedzacy telefon mowi, iz za oknem wiosna, 17 st.C.! Ale to juz ostatni taki dzien. Od jutra ma byc znacznie chlodniej. Plaszcze, kapelusze i rekawiczki gotowe.
Wlasnie wrocilam z “Tygodnia z Marilyn”. Tak - Michelle zagrala wysmienicie. Mimo jej kunsztu aktorskiego nie moglam jednak, zwlaszcza na poczatku, przyzwyczaic sie do “tej” twarzy i glosu. Taka zupelnie nie-Marilyn.
Kilka dni temu skonczylam jedna z biografii MM. Moze dletego mam nieco bardziej emocjpnlane podejscie. W ub. tygodniu w Klubie Trojki Jerzy Sosnowski goscil Katarzyne Figure z Tomaszem Raczkiem. Towarzystwo mialo pogadanke na temat najnowszego albumu z niepublikowanymi dotad fotografiami MM. Nie przepadam za Figura, ale musze powiedziec, ze z przyjemnoscia sluchalam jej ochow i achow pod adresem ikony. Jak i pana Raczka piejacego z zachwytu w zasadzie nad dwiema blondynkami - amerykanska i ta z Polski.
Moj romans z MM chyba dopiero sie zaczyna. Nadal zbyt malo o niej wiem, zeby cokolwiek tu wypisywac. Do tej pory byla mi raczej obojetna. Przyznam szczerze, ze nie widzialam ani jednego filmu z jej udzialem. Powaznie. Jednak - jak mowia - na wszystko przychodzi czas.

Tuesday, December 06, 2011

Trafiony-Zatopiony!

Wczorajsza rozmowa w Bloomingdales dla Space N.K. wypadla na tyle dobrze, ze miła pani zadzwniła do mnie dziś rano z wiadomością, iż - zaczynam w poniedziałek o 10:00!
Jest dobrze.
Za dwie godziny kolejny sprawdzian. Tym razem Sephora. A za dwa tyg. mam asystować przy robieniu makijaży w przedstawieniu baletowym. Co, jak myślę, będzie świetnym doświadczeniem, gdyż makijaż sceniczny jest zupełnie inną szkołą jazdy.

Saturday, December 03, 2011

Uwaga, uwaga!

Ola boga! - mój telefon przestal milczeć. Dzwonią. I to nie byle skąd! Z początku tygodnia dwie rozmowy. Czyli jednak jest szansa na bycie "manhatańską" makijażystką.... :).

Wednesday, November 30, 2011

ZANIM ZROZUMIEM

Oficjalnie zaczelam biegac. I wcale nie czuje sie z tym zle. Nie chce robic konkurencji maratonczykom, zatem ruszam sie wzglednie powoli. Biegam nad rzeka wsrod innych, zdecydownaie bardziej zapalonych ode mnie, biegaczy oraz milosnikow czworonogow, w tym przypadku psow. Jest ich mnostwo. Rozumiem, ze w duzych miastach istnieja profesje pt. "profesjonalny wyprowadzacz psow", ktorych przedstawiciele spacerujac, dzierza w dloniach po kilka smyczy, do ktorych doczepiona jest "czyjastam" zwierzyna. Jednakze od tygodnia obserwuje rowniez, dam sobie reke uciac (albo raczej palec), posiadaczy KILKU swoich wlasnych (czyt. trzech, czterech) psiakow! Panie i panowie - podejrzewam, ze znakomita wiekszosc odwiedzajacych park nad rzeka w godzinach porannych mieszka nieopodal. Nieopodal znaczy - w blokach, budynkach a nie w domach z rozleglymi podworkami. Zatem mieszkac w dwoch, przyjmijmy pokojach, na trzecim pietrze z czterema doroslymi psami to nie lada ... wyzwanie, ze inaczej tego nie okresle.

Monday, November 28, 2011

Klimatycznie

Manhattanskie Starbucksy uwielbiaja Toma Waitsa. Mnie zawsze kojarzyl sie ze Swietami Bozego Narodzenia. Czyli strzal w dziesiatke.

Sunday, November 27, 2011

Nie ma wyjścia.

W NYC wszyscy chyba uprawiają jogging. Kończę książkę w parku nad rzeką Hudson, a za mną niekończący się tupot biegaczy w każdym wieku. Nawet siedemdziesięcioletni (na oko) dziadkowie biegają. Zatem zacznę i ja, bo aż dziwnie tak siedzieć na ławce z kawą i książką:). Zacznę, ale nie dziś.

Saturday, November 26, 2011

I'm lovin' it!!!

Oczywiscie, ze mieszkanie na Manhattanie jest nieporownywalnie z niczym. :) Prosze dac mi jakis czas na ochloniecie. Prawdopodobnie przez jakis czas bede tu wypisywac roznych rozmiarow ody do radosci, hymny pochwale i takie tam. Tak jest- jestem zachwycona. Wszystkim: ludzmi, miejscami, parkiem, rzeka, taksowkami, cholne wszystko. Jak zawsze zreszta,kiedy kiedy bywalam tu zupelnie niezobowiazujaco.
A teraz przez ulamek zycia jestem czescia tej kolorowej multikulturalnej machiny.

Saturday, November 19, 2011

Stalo sie.

Saturday morning

Tak, sacze latte w pobliskim jazzujacym Starbucksie - nie mam jeszcze internetu w domu, zatem korzystam z urokow free WiFi tu i owdzie. Jest wspaniale! Mieszkam w NYC:))). Nie moge przestac sie usmiechac na sama tylko o tym mysl. ha ha! Dzis nareszcie przespalam cala noc. Boze, jak mi brakowalo dobrego snu! Czuje sie jak nowonarodzona! To byla moja druga noc "u siebie". Wczoraj wieczorem poszlam zjesc cos nowego, za namowa mojej siostry. Padlo na kuchnie tajska (ostatnio jej ulubiona). Zjadlam zatem przepyszne curry z krewetkami. Mocno uderzyl mnie kokosowy smak. Nie zdawalam sobie sprawy, jak bardzo moze mi odpowiadac kombinacka warzyw, ostrych papryczek i mleka kokosowego! Pozniej zahaczylam o kino. The Ides of March - polityczne conieco. Ryan Gossling jest bogiem. Bez watpienia. Dobry film.

(Obok mnie przy stole siedzi pani nauczycielka, ktora sprawdza jakies "sprawdziany" z matmy, brrrrr!) :)

Szukam pracy. Zmudny proces, ale coz - nie trace nadziei.:). Jak moglabym? :)

Monday, November 14, 2011

Tak, jak ubóstwiam pakować się przed podróża w nieznane, tak nienawidzę przeprowadzek. Remonty, sprzątanie, pakowanie pudełek, rozpakowywanie ich, porządkowanie, rozplanowywanie nowych kątów dosłownie odbiera mi chęć do czegokolwiek i wysysa energię. Wiedziałam, ze kryzys dopadnie mnie prędzej czy później. Logistyka przedsięzwięć tego typu jak i w ogóle szeroko pojęta logistyka życia doprowadzają mnie do niekontrolowanych spazmów i tępego uczucia stresu.. Dlaczego ktoś nie może tego zrobić za mnie?
ohhhh....

Thursday, November 10, 2011

Prolog: MANHATTAN

Między Pierwszą a Drugą Aleja, ostatnie piętro, schody przeciwpożarowe za oknem (nie wiem dlaczego, ale obe zawsze mi się wydawaly tak cudownie "nowojorskie"). Małe schludne i moje, wynajęte i zaklepane:). Jutro odbieram
klucze. Jest! Mieszkam na Manhattanie!!!!!! Moja euforia sięga zenitu.
Będę w centrum wszystkiego, lokalizacja jest genialna. 15 -20 minut do Central Parku, mniej więcej tyle samo do Muzeum Guggenheima, dziesiec przecznic więcej do MET! Knajpki, kwiaciarnie, piekarnia, pralnia, coffee shopy, przytulne bary, biblioteka nawet (o ile się nie mylę) - wszystko jest!
Moje łowy trwały mniej więcej miesiąc. Sezon oficjalnie zakończony.
Szaleje ze szczęścia!
Zapraszam!!!!!!!!! Jak najszybciej, proszę nie tracić czasu-nawet na pudełkach herbata na manhattanie smakowac będzie wybornie! A jak nie to zejdziemy na dół na cudowną gorącą czekoladę:).

Friday, October 21, 2011

Poszukiwan dzień drugi.

Za każdym razem gdy mam okazję przechadzać się ulicami Manhattanu, nasuwają mi się toż same przemyślenia: ludzie w nyc są piękni. Niesamowita różnorodność, jasne. Mnie zwykle w oczy rzucają się obywatele Europy (zwlaszcza Skandynawowie, nie wiem dlaczego, ale bije od nich świeżość i elegancja, bardzo niewymuszona zresztą) oraz ci rodowici nowojorczycy, zwlaszcza ci w podeszlym juz wieku. Można ich wychwycic w mgnieniu oka. Zawsze są nienagannie ubrani, maja dobre buty, płaszcze, panie zawsze zdobi fantastycznie dobrana "swieża" fryzura, panowie noszą się w bardzo stonowanych kolorach, często mają pod pachą gazetę, mówią perfekcyjnym językiem, głębokim głosem. (Jak ja nie znoszę tego ulicznego amerykańskiego jazgotu, braku intonacji, modulacji glosem! oh!)
Pięknie jest przeciskać się przez taki właśnie tłum.
Cały dzień spędziłam na roznoszeniu cv. Odwiedziłam mac'i i chanel'e:). Mam głęboką nadzieję, że szczęście się do mnie znowu uśmiechnie.
Opcje mieszkan są dość różne. Skłaniam się do "doczepienia się" do kogos, bo na mieszkanie samodzielne w dobrym miejscu w zasadzie potrzeba małej fortuny. Wiadomo.
Tymczasem.

Wednesday, October 19, 2011

Big Apple

Jestem w drodze do NYC. Dzis oficjalnie pierwszy dzien poszukiwan mieszkania i pracy. Ciekawe, jak dlugo mi sie zejdzie zanim stane na nogach. Mam umowionych kilka spotkan z wlascicielami mieszkan. Nie mogę się doczekać przeprowadzki ii całego rozgardiaszu z nią związanego! W życiu nie czułam się lepiej, podejmując tak strategiczną dla siebie decyzję. To, co mówią, jest prawdą- ludzie boją się zmian. Ale mówią też, że wszystko co nas spotyka ma swoją przyczynę. Dość naturalnie zatoczyłam koło. Siedem lat w AC u boku pana D. było piękne, ale teraz czas postawić na siebie. Zawsze uważałam się za kobiete niezależną, teraz bedę miała szansę przekonać sie na poważnie, czy stare jak świat powiedzenie "if you'll make it there (NYC), you'll make it anywhere" ma sens. W każdym razie nigdy nie czułam się bardziej gotowa na moja nowojorską przygodę niż obecnie. NYC-nadchodzę!

Tuesday, October 18, 2011

Po raz drugi.




Tuz przed wyprawa do Nowej Anglii drugi raz skoczylam ze spadochronem. Tym razem pojechalam sama. Przyznam, ze poziom stresu byl o wiele wiekszy. Dlatego tez chcialam skoczyc drugi raz - bardziej swiadomie. Instruktor dal mi wiecej wskazowek, na co powinnam uwazac, jakie manewry bedziemy wykonywac, w jakiej pozycji nalezy "spadac" poprawnie. (Wiem, ze brzmi to co najmniej dziwnie). Tym razem stojac na krawedzi samolotu, sama mialam wykonac skok - tzn. instruktor byl przypiety do mnie, ale sama mialam wyskoczyc, bez jego pomocy. Cholernie mrozace krew w zylach uczucie. Podczas kilku pierwszych sekund, jazda jest naprawde ostra. Do momentu, kiedy cialo nie ulozy sie w pozycji poziomej, w zasadzie nie wiadomo, co sie dzieje.. Kiedy zobaczylam horyzon tuz na wprost, poczulam sie znacznie lepiej. Spadalaismy z wysokosci 13500 stop czyli jakichs 4 km. Moment pociagniecia za spadochron nastepowal po osiagnieciu wysokosci 5000 stop, zatem "wolno" spadalismy jakies 8500 stop. Dryfowanie w powietrzu po wyciagnieciu spadochronu jest uczuciem mistycznym. Inaczej tego nie opisze. Cisza i spokoj, jaka panuje w chmurach jest uzalezniajaca. Samodzielne manewrowanie spadochronem - czyli mozlowosc hamowania w powietrzu, zmiany kierunkow spadania jest jak wypicie soku z gumijagod! Ladowanie jest w zasadzie dosc proste, jezeli oczywiscie przestrzega sie wszystkich zasad. To co czuje sie stojac juz na ziemi jest nie do opisania. Wiem, ze to kosztowne hobby moze uzaleznic. Mam nadzieje, ze to nie byl moj ostatni raz w chmurach.

Monday, October 17, 2011

Appalachy




Cudownie kolorowe Appalachy.

MASSACHUSTTS, NEW HAMPSHIRE, MAINE, VERMONT





Wraz z panem D. zakonczylismy nasza wyprawe na polnoc. A raczej polnocny-wschod. Z wiekiem zmieniaja sie gusta, a moje szczegolnie. Chyba zakochuje sie w klimatach zlego oceanu, stromych klifow, szarosci nieba, wiatrow. Tak przedstawila sie nam wyspa Martha's Vinyard oraz wybrzeze stanow Massachusetts, Maine i New Hampshire. Pozniej odbilismy na zachod - celem byly gory Appalachy. Pora roku na tego typu eskapade byla wysmienita - drzewa skapane we wszystkich kolorach jesieni. Na koniec Vermont. Po tym gorzystym stanie znanym z wysmienitych zimowych kurortow spodziewalam sie wiecej. Znacznie wiecej. A moze fakt, ze nie jestem fanka sportow zimowych okazal sie przewazajacy. Byc moze "z wiekiem" i ten poglad mi sie zmieni. Poki co - w kazdej chwili wrocilabym na wyspe Marthy, do Vermont niekoniecznie.

Monday, October 03, 2011

Carine


Na swietnej stronie www.style.com jest kopalnia zdjec boskiej carine roitfeld, ex-naczelnej francuskiego vogue'a. Boska, eteryczna Francuzeczka!

Tuesday, September 27, 2011

STUDNIOWKA

Wyglada na to, ze przez nastepne trzy miesiace jestem bezpieczna. Mniej wiecej tyle czasu trwa proces akceptacji lub nie - mojej nowej wizy. Do tego czasu moge sie troche zrelaksowac. Kamien spadl mi z serca. Losy ponownie sie wazyly. Tym razem zupelnie przez wlasna nieuwage! Czuje sie, jak po zdanym egzaminie z Teorii Polityki.... ! Za tydzien mamy w planach dobre amerykanskie road trippin' - polnoc Wschodniego Wybrzeza - o tej porze roku powinno byc cudnie. Nie moge sie doczekac, zeby zabrac nogi za pas i wybyc na jakis czas z A.C.! A za sto dni powtorka z rozrywki...! Ja jednak lubie zyc na krawedzi. Monotonia codziennej, bezpiecznej egzystencji, jak widac, jest czyms od czego uparcie uciekam (sarkazm, mam nadzieje widoczny:)).

Thursday, September 22, 2011

Trzy po trzy

Od czasu do czasu mam do czynienia z dziwnymi przypadkami “Polakow w Ameryce”. Dzis poznalam Tomka, ktory przylecial na swiezo zdobytej wizie turystycznej. Dostal ja na dziesiec lat, lecz w wyniku absurdalnej biurokracji i trzygodzinnego maglowania celnik w okienku na lotnisku w Nowym Jorku przybil pieczatke stanowiaca, ze Tomek moze pozostac w Stanach jedynie trzy miesiace zamiast przepisowego, w zasadzie, pol roku. Mlodzieniec przylecial do mamy i babci. Babcia opiekuje sie i mieszka w domu bardzo bogatej starszej pani. Razem ze starsza pania i babcia w majetnym domu mieszka rowniez mama Tomka (ta przyleciala dwa miesiace temu zarobic pare groszy, a ze po angielsku mowi w stopniu takim jak ja po francusku, nie pozostaje jej nic innego, jak sprzatac majetne domy w okolicy). Mama sama zakrecic by sie nie umiala, zatem sprzata majetne domy pod okiem pani Krysi, ktora zgarnia prawie cala kase dla siebie, jej dajac mala czesc. Mama troche narzeka, ale przeciez syn dostal wize i przylatuje lada dzien, wiec zagryza zeby. Babcia czeka na wnuka. Nie widziala go trzynascie lat. Sama jest tutaj nielegalnie wlasnie tyle lat. Tomek ma 38 lat. Mama i Tomek odwiedzili mnie w pracy kilka godzin temu. Gorzej byc nie moze. Prawie czterdziestoletni mezczyzna a w glowie pusto jak na szkolnym parkingu w Nowy Rok. Gdzie zamieszka Tomek? Bedzie “czajnikowal” w majetnym domu bardzo bogatej starszej pani wraz z mama i babcia. Przeciez nie wynajmnie sobie mieszkania, bo przylecial zarabiac a nie wydawac. Przeczajnikuje tydzien, bo od soboty ma prace - bedzie opiekowal sie i mieszkal ze staszym majetnym panem przez szesc dni w tygodniu. Dzieci pana, jak to zwykle tutaj bywa, nie chca sobie tata zawracac glowy. Wola zaplacic. Niedziela wolna. Tomek juz dzis przegladal oferty supermarketow - chce kupic aparat. Jest z wyksztalcenia fotografem. Nie wzial swojego aparatu z Polski i teraz zaluje, bo, jak mowi - tak tu ladnie nad tym oceanem, zwlaszcza “na osiedlu, na ktorym mieszka babcia”. Tomek nie zabral aparatu, bo .... mu sie ladowarka popsula. Masz babo placek.

Tuesday, September 20, 2011

Falowanie i spadanie





Tego nie da sie opisac z niczym inny. Niech zdjecia opowiedza same...

Saturday, September 17, 2011

Adrenalina.

W poniedzialek rano skacze ze spadochronem - moze wtedy sie troche uspokoje. Nie moge sie doczekac.

Friday, September 16, 2011

Ja wysiadam.

Przyznaje, ze wrzesien - jeden z moich ulubionych okresow na wybrzezu zaczal sie od poteznej dawki stresu. Jestem wsciekla w zasadzie na wszystko i wszystkich a przede wszystkim na siebie, swoje wieczne roztargnienie, niezorganizowanie i w ogole - jestem debilem. Przez zupelny przypadek dowiedzialam sie, ze za dwa tygodnie konczy mi sie wiza - nie wiem, czy na czas uda mi sie ja przedluzyc. Mozliwe, ze w tempie ekspresowym bede zmuszona "ewakuowac" sie z boskiej Ameryki (mam nadzieje, ze ironia jest zauwazalna). Oprocze tego kilka innch niedokonczonych spraw plus pomysly na przyszle miesiace. Doslownie - nie wiem, na czym stoje. Chyba zwariuje. Jesli dotrwam do pazdziernika w miare normalnej kondycji psychicznej - bedzie cud.

Friday, September 02, 2011

Pamietacie historie o zolnierzu?

Obled jakis - przyjechal na dwa dni. Wiem, mialo go nie byc do grudnia. Jeszcze go nie widzialam. Pewnie dzis przyjdzie.

Irene's days.





Thursday, September 01, 2011

Irena przeszla ppo cichu.


Duzo krzyku o nic, jak sie okazalo. Mielismy tutaj wyjatkowego farta. Naprawde niewiele szkod wyrzadzil ow huragan w Atlantic City i okolicach. W miedzyczasie podaczas tych wietrznych i deszcowych dwoch dni mialam swoj debiut w lokalnej FOX NEWS. Jakoze woz transmisyjny zaparkowany byl tuz pod moim miejscem pracy, mily pan reporter spytal w pewnym momencie, czy nie chcialabym powiedziec kilku slow do kamery. Moja reakacja byla wielce entuzjastyczna, oczywiscie. Zatem mialam swoje dwie minuty, ktore zaowocowaly calkiem niezlym biznesowym dniem. Oczywiscie wszyscy okoliczni mieszkancy, ktorzy zdecydowali sie zostac w domach, miast poddac sie obowiazkowej ewakuacji, nie majac nic innego do roboty, ogladali tv. Milo bylo stanac przed mikrofonem. Tak, przyznaje - nostalgiczne emocje mnie na chwile dopadly. Dwa lata spedzone przed radiowym mikrofonem w lubelskim Radiu Centrum byly swietna przygoda. Podejrzewam, ze bakcyl dziennikarski zostal wtedy zaczszepiony we mnie na dobre. Mysle, ze kiedys wroce do tego zajecia.

Saturday, August 27, 2011

Zaczynam sie nieco obawiac. Media oczywiscie sieją zamęt. Wynosimy sie dzis z domu na dwa dni (oby tylko dwa). Wprawdzie nie zabilismy okien płytami, jak zrobila większość sąsiadów, ale przynajmniej spakowalam co "poważniejsze" rzeczy. Ocean nadal brzmi w porzadku. Dobranoc.

Friday, August 26, 2011

Irina nadchodzi.

To bedzie moja pierwsza powazna przygoda z huraganem. Najgorsze uderzenie ma nastapic w niedziele rano okolo 8:00. Mowia o kategorii 2, pamiętna Katrina miała kat.5. Oczywiscie większość panikuje. Wszyscy kupuja zapasy jedzenia, baterie,latarki, wode, alkohol - nie ma nic lepszego niz dobra impreza podczas zawieruchy! Kilka domow w poblizu ma juz zabite okne płytami pilśniowymi, meble z balkonow i tarasow sprzątnięte. Stan gotowosci bojowej. Poki co dzien jest cudny, a ocean spokojny i niczym nie zmącony.

Tuesday, August 16, 2011

Trzydziestoletnia obieta wpadla jak sliwka w kompot.

OK - sprawa wyglada tak:
1. Kolega podoba mi sie od jakichs czterech lat.
2. Byl zonaty, a ja bylam i jestem w calkiem dobrym i dlugim zwiazku.
3. Odwiedzal mnie w pracy dosc sporadycznie, jedynie w lecie, mniej wiecej raz w miesiacu.
4. Iskrzylo miedzy nami poteznie i od zawsze - nawet kiedy jego palec zdobila obraczka.
5. Rok temu przyszedl powedziec, ze zostaje profesjonalnym zolnierzem i wyjezdza do odleglego stanu. Na cztery lata.
6. Po dwoch miesiacach wrocil na przepustke. Odwiedzil mnie w srodku nocy (w pracy, rzecz jasna) i jak gdyby nigdy nic oznajmil, ze sie rozwodzi. I ze musze sie z nim spotkac.
7. Oczywiscie odmowilam. (Nie bylo to latwe)
8. Rok pozniej (dwa tygodnie temu) przyszedl ponownie.
9. Myslalam, ze mi serce wyskoczy, jak go zobaczylam. Jest piekny i sexowny do granic mozliwosci.
10. Ponowil postulat - "chce spedzic z toba godzine gdzies, gdziekolwiek, porozmawiajmy".
11. Nie, nie, nie.
12. Zostal na dwa tygodnie. Ja z panem D. wyjechalam swietowac moje urodziny.
13. W miniona sobote znowu mnie odwiedzil. "Bylem tu wczoraj, nie bylo cie w pracy, myslalem, ze oszaleje. Musze miec do ciebie jakis kontakt. Wracam do pracy pojutrze. Chce spedzic z toba chwile na osobnosci. Prosze."
14. Nie, nie, nie. (tym razem myslalam, ze sie poplacze z bezradnosci).
15. Iskrzy coraz mocniej.
16. Dalam mu maila. Chcialam.
17. "Przyjde jeszcze jutro".
18. Przyszedl. Jasne, ze czekalam na niego.
19. Spedzil ze mna w pracy caly dzien. Mowil rzeczy, na ktorych wspomnienie mam gesia skorke.
20. Pojechal.
21. Kolejna przepustka w marcu.
22. Maile dostaje co drugi dzien.
23. Czekam na nie.
24. Cicho, sza!

Cholera jasna, czy musialo sie to i mnie przytrafic???? Naprawde - cztery lata omijalam tego kolesia wielkim lukiem, bo wiedzialam, czulam podswiadomie, ze chemia, ktora pojawila sie miedzy nami jest ta z gatunku niebezpiecznych. I prosze! Trzymam sie zasad, jak powiedziala Fleurie - to w zyciu pomaga.
25. :)

Friday, August 05, 2011

Klub Trojkowiczow


Wtajemniczeni wiedza, o co chodzi. Spedzialam urodziny zycia. Chicago powalilo nas na kolana. Wraz z D. udalismy sie do Wietrznego Miasta na dwa dni. Bluess, jazz, slonce, miliony ludzi, smakow. Zdradzilam Manhattan. I jak to ze zdradami bywa - smakuja wysmienicie.... A propos zdrad - musze wreszcie napisac o kims, kto spedza mi sen z powiek.

5. Ponownie.

5 kawalkow, od ktorych cierpnie skora, lzy splywaja bez pytania, euforia siega zenitu. Prosze podac takich wlasnie piec.

5. Bede jak - Kasia Kowalska - wiem, dziwne, ale nic nie poradze.
4. Yoav - Beautiful Lie - uslyszlam kiedys w Mysliwieckiej 3 5 7 u Stelmacha i wymieklam.
3. Life is what you make it - Talk Talk
2. Standing next to me - The Last Shadow Puppets
1. BLACK IS THE COLR OF MY TRUE LOVE'S HAIR - Twighlight Singers oraz You are my sister - Anthony and the Jonsons

Tuesday, August 02, 2011

Magiczna szkarlatna podeszwa, ktora mowi wszystko.



To, ze moja siostra jest najwspanialsza na swiecie, to kazdy wie. Moi drodzy, stalo sie cos, co zatrzymalo moje serce na chwil kilka. W prezencie urodzinowym dostalam kilka dni temu cudownie zapakowane pudelko w piekny czewrwony papier, z robionymi recznie naklejkami nadawcy i adresata. Chcialam byc cierpliwa i poczekac jeszcze dwa dni. Nie wytrzymalam. Oto zawartosc:

Saturday, July 30, 2011

Z nienacka.

Czekanie na wyniki biopsji nie jest czesem szczegolnie ulubionym przeze mnie. Na powaznie zajelam sie badaniem kilku pieprzykow obecnych na moim ciele. Dwa z nich sa do usuniecia calkowitego. W zasadzie wiedzialam, ze tak bedzie, gdyz na zimowych zajeciach, chcac nie chcac, musialam zglebic wiedze w zakresie chorob skory. Plaza jedynie wieczorem. Opalanie w ogole nie wchodzi w gre. Mam szesc szwow na ciele. A pewnie bedzie i ich wiecej. Na szczescie goja sie w tepmie ekspresowym!

Koniak

Kiedys mialam chlopaka, ktorego rodzice uwielbiali wieczorami raczyc sie koniakiem. Nie rozumialam tego ani troche. Widac dorastam.

Tuesday, July 26, 2011

Michele, my Belle!

Michele poznalam w szkole. Nie od razu przypadlysmy sobie do gustu. Jak wiadomo - dobre i wartosciowe znajomosci ewoluuja. Dzis wybralismy sie na kolacje we czworke z "mezami". Kraby, swiezy tunczyk z grilla, krewetki, ostrygi, margarity... Bylo wysmienice.

Welcome Chicago.

Skoro w przyszlym tygodniu koncze trzydziesci lat, uznalam, ze warto byloby uciec gdzies daleko i spedzic ten dzien jak nalezy. Wybieramy sie do Chicago. Na dwa dni, ale podejrzewam, ze beda to naprawde wysmienite dwa dni. W zwiazku z tym, ze w "wietrznym miescie" bylismy kilka lat temu w pazdzierniku, teraz nadarza sie okazja, zeby raz jeszcze zglebic zagadki tego miejsca. Tym razem bez wiatru, mrozu i ujemnych temperatur.

Saturday, June 18, 2011

14-sto godzinny maraton

Zrobilysmy dwnascie calkiem niezlych makijazy. Tempo, powiedzialabym, dosc rzeskie. Karen pracuje w tej dziedzinie od 26 lat. Ja dopiero zaczynam. Niby nic, ale troche bylam stremowana. Od 7:00 do 12:30 pedzle i maskary a pozniej od 14:00 do 21:00 miksowalam margarity i inne mrozone smakolyki. Wlasnie wrocilam do domu i ide spac. Lubie, kiedy duzo dzieje.

Friday, June 17, 2011

Jutro od rana maluje.

Tydzien temu poznalam Karen, ktora jest makijazystka i potrzebuje asystentki w okolicy, w ktorej mieszkam. Jutro o 7:00 rano zaczynamy makeuopwe szalenstwo. Mamy do pomalowania dwanascie kobiet. Nie zaden pokaz mody, tylko najzwyklejszy w swiecie slub. W Cape May. Dwanascie kobiet plus panna mloda w piec godzin. Nie moge sie doczekac!

Monday, June 13, 2011

La Dolce Vita.

Jutro dzien wsrod kobiet w Filadelfii. Nie moge sie doczekac.

Tuesday, May 31, 2011

"GO BIG OR GO HOME" jak mawiaja w Ameryce.

Czy mowilam juz, ze moim celem nr jeden jest praca dla CHANEL? Jesli nie, to wlasnie mowie. Dzis zaczelam wydeptywac sciezke. Prosze trzymac kciuki.

Friday, May 27, 2011

obiad

Robie obiad. Zeberka, ziemniaki pieczone i mizeria. mmmmm. Do tego lodowate Peroni.

Skonczylam szkole.

Szescsetna godzina, ktora zwiastowala ukonczenie mojej kosmetycznej edukacji wybila wczoraj w poludnie. Czuje sie swietnie. Nadal jednak czekam na stanowe egzaminy praktyczne, ktore przypuszczalnie odbeda sie za dwa lub trzy miesiace. Jestem z siebie bardzo dumna. Katorznicze i dosc mocno zorganizowane pol roku dobieglo konca. Szkole skonczylam z wyroznieniem, dostalam nawet nagrode:). Wczoraj rowniez otrzymalam maila ze SPA, w ktorym bylam na swojej pierwszej rozmowie. Panie chca, abym przyjechala zademonstrowac swoje umiejetnosci (czyli wykonanie oczyszczania, mikrodermabrazji, depilacji woskiem). Pisalam juz, iz raczej, a w zasadzie na pewno, nie przyjme tej propozycji ze wzgledu na odleglosc, ktora musialabym przebywac, aby tam dotrzec. Przyszly tydzien zaczynam od szukania pracy w mojej okolicy. Jestem bardzo zdeterminowana. Na mojej mapie wyrozniaja sie dwa miejsca. Creme de la creme.
A dzis.... Dzis wstalam o innej niz 5:30 godzinie, wypilam leniwa kawe, slucham Trojki i wybieram sie na plaze. Pogoda jest wysmienita.

Monday, May 23, 2011

Oto ja.

Znowu Twoj Styl. Olga Frycz tym razem.
"Wciaż walczę... ze swoim charakterem, bo często najpierw mówię, potem myślę. Obiecuję sobie, że nauczę się trzymać język za zębami, co mi raczej nie wychodzi. Wtrącam się, krytykuję, jakby mòj scenariusz był jedynym, który może kogoś uszczęśliwić. W domu rodzinnym stół miał być nakryty tak, jak ja chciałam (...). Jestem zaniepokojona, jeśli coś dzieje się inaczej, niż chcę."

Joanna Klimas na swieczniku.

Dawno nie czytalam bardziej przygnebiajacego wywiadu. Kobieta"wraca" do branzy czyli waskiej grupy polskich projektantow mody. Raczej wyblagala te rozmowe w czerwcowym Twoim Stylu. Nikt sie nia nie interesuje, zero "publicity", Klimas wraca a w show biznesie cisza. Ona biedna myslala, ze paparazzi czerwone dywany beda rozwijac. Klimas placze przez caly wywiad, ze w zlym czasie otworzyla pierwszy biznes, ze zwiazek nie taki, ze corka narzeka, iz mama wychowujac ja, byla zbyt liberalna itd. itp. Na koniec Magda Jaros, pewnie z nadzieja w glosie pyta, czy Klimas czuje sie szczesliwa. Projektantka psychodelicznie odpowiada - "To są zawsze tylko chwile.(...) potem zaraz czuje sie samotna i użalam się, jak mi ciężko."
Jak widac, kobieta (z wyksztalcenia psycholog) zupelnie postradala zmysly. Moze i Klimas ma talent, wizje, moze faktycznie charakteryzuje ja dosc indywidualne na polskim rynku (minimalistyczne) podejscie do projektowania, ale glowy do interesu nie ma wcale. Duety Yves Saint Laurent/ Pierre Berge czy Valentino/Giancarlo Giammetti sa zjawiskiem dosc powszechnie spotykantm w swiecie mody. Talent plus smykalka do zarabiania pieniedzy. Recepta na sukces. Zadko sie zdarza kombinacja dwoch w jednym. Tak to juz jest. Wielkie talenty sa zbyt wrazliwe, by skutecznie pociagac za sznurki krwozerczego swiata pieniadza. Nie porownuje Klimas do czolowych wloskich kreatorow jakkolwiek nie moge nie zamiescic tutaj mojej skromnej uwagi. Smiem twierdzic, iz jesli nawet podrecznik zoltodzioba na temat marketingu tego nie mowi, to zdrowy rozsadek wrzeszczy, nie podpowiada, iz jesli chce cos "sprzedac", trzymam sie z daleka od wzbudzania negatywnych emocji w potencjalnym kliencie. Publikuja ta rozmowe w najwiekszym modowym czasopismie na polskim rynku. Czy Joanna Klimas upadla na glowe? Przeczytalam ow wywiad wczesnym rankiem w pociagu. Pozniej z rozpaczy nad ta biedna sierota, ktorej ubran nikt nie kupuje a i zycie nie rozpieszcza, mialam ochote polozyc sie na tory. Nie. Nie. Nie. Pesymistycznym charakterom mowie: nie. Zwlaszcza w poniedzialkowy poranek.

Wednesday, May 18, 2011

"Pierwsze koty zostaly rzucone"- jak mawiala pani od matmy w liceum.

Od 1 do 10 rozmowe oceniam na 9. Poszlo mi dobrze. Dwie mile panie, ktore otwieraja calkiem nowe SPA. Panie sa wlascicielkami biznesu. Pracowac tam nie beda. Maja zadzwonic na tydzien, dwa. SPS jest jeszcze w fazie budowlanej. Wszysko pieknie, ale dla mnie jednak za daleko. O pol godziny dalej niz moja szkola. Pociagi tam nie dojezdzaja. Fatalna sprawa. Zatem mowie tutaj od razu - doswiadceznie pierwszej rozmowy jak najbardziej pozytywne, aczkolwiek pracy w HAND AND STONE mowie nie.

Tuesday, May 17, 2011

Szybkie sprawozdanie z ostatnich dni oraz rzut okiem w przyszlosc.



Makeup Show byl nie z tej ziemi. Przede wszystkim - nigdy nie widzialam tylu fanatykow makijazu w jednym budynku! Tysiace cudownie wygladajacych ludzi. Z calego Wschodniego Wybrzeza. Niektorzy planowali to od misiecy. Jak juz pisalam, wendorami byli sami najwieksi- MAC, NARS, Makeup For Ever, YSL, Dermalogica (tu niestety kiepsko, bo nie udostepnili linii profesjonalnych produktow), Stilla, Obssesive, Compulssive, Crayon, Temptu itd. Kupilam kilka swietnych drobiazgow! Na wieksze zakupy przyjdzie czas-po otrzymaniu licencji kosmetyczki/makijazystki bede miala 40% znizki prawie wszedzie zatem.... przygotujcie listy do Swietego Mikolaja:).
Doszlam do wniosku, ze po wakacjach przyjdzie czas na profeslonalna szkole makijazu w Nowym Jorku. Rozeznanie w temacie juz mniej wiecej mam. Dobrych placowek jest kilka. Oczywiscie kosztuja fortune, ale od czego jest lato (w doroslym zyciu Carol)?Od zarabiania pieniedzy, zatem zabieram sie do pracy. Inna koncepcja przewiduje marnotrawnej corki powrot do sklepu mac'a. Wtedy korzystam z ich wewnetrznych szkolen, co od dawna jest moim glownym
marzeniem. Skoro wypowiedzialam je glosno, to sie nie spelni??? Malymi kroczkami wydeptuje droge docelu. Najblizszy plan to jednak egzaminy. Po licencji NJ, testy w dwoch sasiadujacych stanach Pensylwanii i Nowy Jork. Skoro juz zdaje, to na calego! Pociagne trzy ipotroje swoje mozliwosci. Watpie, ze za jakis czas chialaoby mi sie od nowa wkuwac warswty skory, jej choroby czy tez roznice miedzy "desincrustation" a "iontophoresis". Rzutem na tasme pchne trzy stany. Do konca lata powinnam sie wyrobic.
Egzamin zdalam z calkiem sensowynym wynikiem. Makeu Show NYC kompletnie wybil mnie z codzinnego rytmu "pociag-szkola-pociag-szkola" w sensie - makeup jest moim przeznaczeniem:). A dzis po poludniu rozmowa.
Szkolnych dni juz tylko siedem. W nadchodzacy czwartek o 12:00 pomacham wszystkim na do widzenia z eleganckim usmiechem na twarzy. Dosc wstawania o tej morderczej godzinie. Przyznaje-dobrze jest byc rannym ptakiem, ale nie tak rannym i przez jakis czas tylko. Za tydzien w piatek planuje dzien zupelnie wolny od wszystkiego. Amen.

Saturday, May 07, 2011

Zaplanowany maj.

Zamiast w Rzymie, pije cappuccino w swojej kuchni, gdzies na Wschodnim wybrzezu. Nie jest najgorzej. Za tydzien w sobote zdaje teoretyczny egazmin stanowy. ZA tydzien w niedziele makijazowe szalenstwo w Nowym Jorku, za 10 dni we wtorek pierwsza profesjonalna rozmowa o prace. Tym razem bedzie to posada pani kosmetyczki - moje nowe wcielenie. Pozniej nastepnych dziesiec dni szkoly i ... FINITO! Moja edukacyjna przygoda konczy sie oficjalnie 26 maja (w Dzien Mamy:)). Niebawem podumuje ow piec miesiecy na nowym blogu - skoro nowa strona zycia otwiera sie przede mna, czas na nowy blog. Filizanka jakkolwiek pozostanie, bo zzylam sie z nia przez te minione lata.

Cappuccino


Najbardziej na swiecie chcialabym teraz stac w kolejce po cappuccino i cornetto w jednym z rzymskich "porannych " barow. Slyszec kszatanine przy wielkich expresach do parzenia kawy. Pogadywania baristow. Czuc zapach sniadaniowych wypiekow. Wpatrywac sie w uliczny ruch za oknem, slyszec pedzace na sygnale samochody policyjnie (cos w nich jest, jedynie w Rzymie tak brzmia). Gapic sie na wypielegnowane Wloszki i flirtowac z nonszalancko wymuskanymi Wlochami.... hmmm.

Thursday, May 05, 2011

Makeup Show NYC

15 i 16 maja kolejny Makeup Show w NYC. Sami najwieksi. Mac,Makeup For Ever, Dermalogica,YSL, Stilla, NARS, INGLOT, Eve Pearl! Dwa dni. Ja mogę być tylko w niedzielę oczywiście (szkola). Wszystko 50% off. Poza tym wyklady,seminaria, pogadanki. Miejsce tym razem inne. Poprzednie targi odbywaly sie w przytulnym i artystycznym SoHo, tym razem - po drugiej stronie Manhattanu, między Druga a Trzecia Aleja, w granicach 57- mej Ulicy. Jedziemy tym razem we cztery. Dzien zapowiada sie fantastycznie!

Dobre slowo.

"Przyjaźń wystrzga sie symetrii i handlowej ekwiwalencji. Polega na afirmacji i ufności,
a nie na oczekiwaniu, że otrzyma się tyle, ile się da. To osobliwa wymiana, która nie liczy sie z oczekiwaniami. W ogóle nie liczy i nie liczy sie z niczym. (...) Jest szczęśliwym podarunkiem, który nie ma ani ceny, ani ciężaru, jaki można by zważyć i oszacować.
Nie ma sensu pytać, kto ile poświęca w przyjaźni. To tak jakby pytać, ile wart jest uśmiech albo jaki jest ciężar właściwy pocalunku.
Kluczem do zrozumienia fenomenu przyjaźni jest formuła "pozwolić być". Najważniejszym gestem, jaki się wykonune wobec drugiego człowieka, jest pozwolenie mu na bycie takim, jaki jest. Ale żeby to sie stalo, trzeba najpierw otworzyć się na drugiego, a potem absolutnie go zaakceptować. Takim, jaki jest i jaki może być."

Prof. Cezary Wodziński, Wysokie Obsacy Extra,nr 1(4),03.2011

Sunday, April 17, 2011

DERMALOGICA

Od tygodnia pracujemy na kosmetykach dermalogica. Padajcie na kolana. Teraz wiem, co znaczy uzywac preparatow, ktore naprawde daja efekty. Generalnie wszytskie sprzedawane w drogeriach mikstury maja sie tak jak maslo z Biedronki do najlepszego masla z Bretanii. Panowie i panie - jak tylko mi sie uda, napisze wiecej o tych magicznych pudeleczkach z kwasami AHA I BHA, z peelingami enzymatycznymi, mydlami do twarzy z kwasem mlekowym, napisze o kremach pod oczy, rewelecyjnych tonerch, o roznicy miedzy tonikiem a preparatem oczyszczajacym, a przede wszystkim o tym, jak niepodlegajace dyskusji jest systematyczne uzywanie peelingow do twarzy i ciala (co najmniej dwa razy w tygodniu a najlepiej co drugi dzien) oraz kremow z SPF 30 - w ogole bez dyskusji! 90% przypadow raka skory przypada na osoby ponizej 18-go roku zycia! Napisze o tym wiecej, dosadniej i merytoryczniej. Niebawem.


PS. Do wrazen z IMATS tez wroce:).! 15 maja jade na kolejne targi. Tym razem MAKEUP SHOW NYC - najwieksza impreza tego rodzaju. Beda wszyscy - MAC, MAKEUP FOR EVER, DERMALOGICA, INGLOT! Can't wait!!!!

Jak sobie poscielisz,....

Zeby bylo zabawniej - jutro powinnam leciec do Polski. Mam bilet na 18-stego kwietnia - poczatkowo mialam spedzic Swieta Wielkanocne w domu. Lot zabukowalam bardzo dawno temu. Nie przekalkulowalam, ze zaczne szkole, ktora pozre caly moj czas i pieniadze. Bywa. Niestety British Airways nie chca mi pojsc na reke i mimo mych lamentow - nie zmienia rezerwacji na pozniej - czyt. pod koniec roku. Co najwyzej na lipiec. A wszyscy wiemy, ze kto jak kto, ale Carol nie moze sobie poleciec na wakacje w srodku lata, bo stanie sie koniec swiata:). Tak wiec to juz moj trzeci z kategorii biletow nie wykorzystanych. Poprzednie dwa to: Miami oraz Teneryfa. O le! Lubie szastac pieniedzmi, gdyby ktos nie wiedzial!

Sunday, April 10, 2011

Pretensje do swiata.

Dlaczego ludzie sie nie myja? DLaczego mietowa guma do zucia lub takiez cukierki nie sa imperatywem?

Z cyklu: Boardwalk Empire

Czekajac grzecznie acz niecierpliwie w kolejce na autobus do nyc wdalam sie w pogawedke z mezczyzna. Pochodzenie: azjatyckie.Wiek: na oko 45-48. Buzia mu sie nie zamykala,a ze stalam najblizej padlam jego ofiara. Koles od 20-stu lat przyjezdza z Nowego Jorku do A.C. (srednio) dwa,trzy razy w tygodniu. Przegrywa lub wygrywa (srednio) od 300$ do 2000$. Miniony weekend poszedl mu kiepsko-przegral 6000$. Wczoraj w nocy wygral 4000$, ale uznal,ze to nie wystarczy, bo tydzien temu tez przegral duzo,zatem postanowil grac dalej w konsekwencji czego-stracil w sumie 6000$. Teraz wraca do domu, bo nie spal od dwoch dni.

International Makeup Artist Trade Show

http://www.imats.net/newyork/about.php

Saturday, April 09, 2011

IMATS

Dlugo przeze mnie wyczekiwane targi makijazu w Nowym Jorku juz jutro. Mozecie sie tylko domslac, jak sie czuje! Motyle w brzuchu to za malo powiedziane! Jade bardzo wczesnie, zeby byc tam ok.10:00. Seminaria, szkolenia, zakupy, swiatowi mistrzowie. Nawet nie wiem, czefo sie dokladnie spodziewac. To tak, jakby jutro wreczali mi wygrany bilet w toto-lotka. yeaaahh! Oczywiscie opowiem o wrazeniach.
Dobrej nocy, tymaczesm.
ps. naprawde nie mam czasu na bywanie tu czesciej.

Tuesday, March 15, 2011

Dzis wykonuje swoje pierwsze profesjonalne oczyszczanie i masaz w szkolnym SPA, do ktorego oczywiscie zapraszam wszystkich:). Od wczoraj jestesmy starszakami (nie mylic ze straszakami). Zatem wtorek 15 marca-Carol jest (prawie) profesjonalna pania kosmetyczka.

Monday, March 14, 2011

Co robi Carol po powrocie ze szkoly?

Lepi milion ruskich pierogow sluchajac Klubu Trojki z fenomenalnym prof.Wiktorem Osiatynskim.

Wednesday, March 02, 2011

WYSCIG Z CZASEM

otoz bylam umowiona na 18:15-w szkole na pasemka.

Obudzilam sie nieco po 5:00am. spokojnie wzielam prysznic, zjadlam nawet platki z mlekiem na sniadanie. bylam o tyle do przodu a czasem, iz uznalam ze zamiast budzic pana D., wezme samochod, podjade do pierwszego przystanka, wskocze do busa, ktoty podwiezie mnie do Atlantic City, tam wysiade i dojde spacerem w 10 min. do pociagu. Tak tez zrobilam. W szkole bylam godzine i 10 min. przed czesem-jak zwykle. Popijajac cappuccino poszperalam w necie, przeczytalam wywiad z odchodzaca z francuskiego Vogue'a- boska Carine Roitfeld, po czym udalam sie na zajecia, uprzednio wskakujac w "ukochany" bialy uniform. (Dzis nauczylam sie, jak w 30-sto minutowe oczyszczanie wmanewrowac lekki zabieg kwasem owocowym). Powiem szczerze-chyba juz o tym wspominalam-moja twarz jeszcze nigdy nie wygladala tak dobrze. Po dzisiejszym "nowym" i kolejnym z serii zabiegu-wygladam nie jak milion dolarow a jak dwa miliony! Moja twarz jest niemalze doskonala! Ale nie o tym. Nastepnie odbylam konstruktywna przerwe na lunch, podczas ktorej umowilam sie na badania okresowe w przyszlym tygodniu, oraz zadzwonilam do Bobbi Brown w celu upewnienia sie, co do tego ze naprawde musze wyslac cv online. faktycznie - taka procedura. (swoja droga, jak mozna zatrudnic makijazystke via internet?!?!?)
Pozniej dokonczylismy zajecia, a ze material przerobilysmy przed lunchem koniec tworczego dnia w szkole nastapil o 15:30. Ale ale-Carol miala fryzjera dopiero o 18:15(!). Dobrze. Z kolezanka P. udalysmy sie wiec na silownie (na kt.karnety przeciez mamy od tygodnia). oczywiscie cwiczac z w/w nie da sie nie sluchac o jej dramatach w stylu telenoweli meksykansko-argentynskiej. Godzina uplynela. P. pojechala do domu, a ja udalam sie na kawe do pobliskiego coffee shopu. Tam przeczytalam jakies czasopismo podroznicze, poszperalam w telefonie, zjadlam kilka ciastek Oreo (przezornie spakowanych o poranku w wiekszej ilosci, bo dzien dlugi sie szykowal) i tuz po 18:00 udalam sie na "pasemka w kolorze slonca" oraz minimalne podciecie -czyli to co zwykle. Szesc fryzjerek-uczennic. Ja zawitalam na krzeslo do najwolniejszej, jak mi sie wydaje. Pociag do Atlantic City mam o 19:50, mysle -zdaze. Uczennica konsultuje sie z nauczycielka. Po 20 minutach ( w tym pierwszych dziesieczajely moje precyzyjne wskazowki a propos: co chce miec na glowie po skonczonej "operacji" - bo juz nie dam sie w nic wrobic, zanim uprzednio z uporem maniaka nie wytlumacze, jak ma byc sprawa zalatwiona) udaje sie po mieszanki farb, ponownie konsultuje sie z nauczycielka, jeszcze raz idzie cos domieszac. w tym czasie nauczycielka przychodzi do mnie. Urzadzamy sobie pogawedke, mowie ze jestem w szkole na "caly etat" o poranku na kosmetologii, gadu gadu,pitu pitu. Jest OK. Zjawia sie uczennica. Dobrze- zaczyna nakladac farbe + aluminiowe paperki. Oddaje sie zatem lekturze Harper's Baazar. Po jakims czasie spogladam na zegarek. 19:40! cholera! (uczennica nadal naklada farbe) pytam iPhona, kiedy nastepny pociag. Odpowiada 21:23. w Atlantic City godzine pozniej. Motyla noga. Pozno. Pozno. Dzwonie do Pana D.-ratuj! Przyjedz! - oooojjj niieee chceee miii siiieee .... wiedzialam, ze postulat nie przejdzie. OK, przyjade tym po dziewiatej, mowie. Ale jak mi ucieknie, nie bedziesz mial wyjscia.
Pytam uczennice, w zasadzie pro forma-czy na pewno zdazymy do 21:00? ona oczy w slup-z pasemkami to pewnie zdazymy, ale nie z podcieciem.... Cooooo?!?!? trzy godziny a jej malo?!?! nie bede sie spierac. Wie lepiej. zreszta sama powinnam wykumac-w zolwim tepie przeciez sie porusza. mowie zatem: OK, dokoncz te pasma, na podciecie wpadne innym razem (a w glowie-predzej sama sobie podetne niz wroce do tej chodzacej melancholii) przychodz i nauczycielka (farba nalozona) - to ile z tym mam siedziec? a tak z godzine. odpowiada.
Godzine?!?!?- zwariowala chyba, mysle. Na pewno godzine?- delikatnie. Tak, bo to produkty aveda, one sa totalnie organiczne, maja inny czas dzialania. Boze drogi, nie zdaze na pociag! pytam iPhona o nr to taksowek. odpowiada. dzwonie. umawiam na 21:10. i blagalnym tonem do uczennicy-cokolwiek robisz-piec po dziewiatej mnie tu nie ma. staram sie byc mila. mija czas.uczennica myje mi wlosy.jest tak zdenerwowana,ze oblewa mi cala twarz woda.nie przejmuj sie,mowie,myj!
myje. Pyta, jak ma suszyc. Szybko-odpowiadam Naprawde boje sie ze nie zdaze. Uczennica myje, plucze, naklada odzywke, plucze. Czas dobry. Mokre wlosy rozczesuje sobie sama-oszczedzam minuty:) - chodzacej melancholii zajeloby to z kwadrans. Widze, ze kolor dobry. Moze ciut za jasny,ale nie jest zle. Nauczycielka podchodzi, dziekuje za doradzenie. 3/4wlosow suche, uznaje ze wystarczy. Place i wychodze, modlac sie, zeby taksowka czekala. jest!

zatem siedze w pociagu. a za siedem godzin budzik zadzwoni ponownie.

Thursday, February 17, 2011

Przeraza mnie ta przasnosc.

Interpretacja dawnej ksiazki Marcina Kydrynskiego przez jakichs niewyuczonych pudelkowych polglowkow kompletnie mnie wczoraj zalamala. Mysle caly dzien, co trzeba miec w glowie, zeby rzucic sie tak chamliwie i idiotycznie na persone pokroju Kydrynia. Po glebszym zastanowieniu, jednak zrzuce wine na przeciwnikow/konkurentow SJESTA FESTIVAL, ktory to ma odbyc sie w edycji pierwszej w majowy weekend. Nie moze byc inaczej. Gdyby jednak bylo inaczej - czyli ktos ma ochote narobic panu Marcinowi kolo piora - robi to w najbardziej chamliwy, tani, przasny i kompromitujacy sie sposob. Precz z zasciankowoscia! Bezpodstawna nienawiscia! Chorobliwa zawiscia! Cholernie nieszczesliwa ow istota, ktora zdecydowala sie tak desperacko szargac dobre imie tego radiowego indywidualisty.

Wednesday, February 16, 2011

"Gdy zbieralem materialy do reportażu o rodzinie Batow [ze zbioru "Gottland"], spytalem amerykańską sekretarkę Tomasza Baty, czy moge mu zadać jakieś pytania. Odpowiedziala, że najlepiej, aby pytanie było jedno i ważne. Napisałem więc e-mail: "Szanowny Panie Bato, jak żyć?". Dostalem odpowiedź: " Trzeba porządnie się uczyć. Spoglądać wokół siebie otwartymi oczyma. Błędów nie powtarzać i wyciągać z nich wnioski. Uczciwie pracować i widzieć nie tylko swój własny zysk. Nie jest to chyba takie trudne?".
Mariusz Szczygieł, "Przekroj" NR 6 (3424)

Sunday, January 30, 2011

Wszyscy wiemy, jak rozsmieszyc Pana Boga...

Tak sobie pomyslalam, ze za dziesiec lat bede kobieta czterdziestoletnia. Dziesiec lat. To bedzie moja szalona dekada. W zwiazku z tym, ze nie osiagnelam zbyt wiele do tej pory, nie pozostaje mi nic innego niz dzialac ze zdwojona sila. Wypadalo by urodzic jakies dziecko, ze sie tak bezprzedmiotowo wyraze. Albo nawet dwojke... Zarys planu na najblizsze dziesiec lat mam w glowie. Ale wiadomo, jak to z tymi planami bywa... Po czterdziestce czasami zaczyna sie menopauza.... no dobrze, zartuje - takiego scenariusza raczej nie przewiduje... Bylby to dosc czarny scenariusz... Od dwudziestych do trzydziestych urodzin wydarzylo sie w moim zyciu calkiem sporo. Stalam sie kobieta. Stracilam mame. Wyprowadzilam na druga strone swiata, zostalam magistrem, zwiedzilam kawalek Europy, Meksyk, Fiji, Wyspy Dziewicze oraz kawal Stanow, opanowalam jezyk potrzebny do zycia w nowej rzeczywistosci, odbylam trzy zwiazki, zapomnialam o starym prawidle i po raz drugu wkroczylam do tej samej rzeki, zostalam mistrzynia zjednywaia sobie ludzi za barem, kupilam kilka niezlych nowinek technicznych, zaczelam grac na gieldzie, obejrzalam mnostwo dobrych filmow, przeczytalam kilka dobrych ksiazek, zaliczylam trzy wypadki samochodowe, ogolilam glowe na zero - a raczej zrobila to moja siostra, pracowalam w radiu, robilam makijaze w mac'u, stoczylam kilka niezlych bitew o wize, zostalam mama chrzestna, nauczylam sie dobrze gotowac, odbylam ok. 50-ciu podrozy lotniczych (co jest calkiem porzdanym wynikiem zwazywszy na to, ze latac zaczelam w wieku lat dwudziestu trzech), odwazylam sie pogonic marzenia i ... zaczelam szkole kosmetyczna. Mysle, iz ten ruch zdeterminuje nadchodzaca dekade. Zobaczymy, co tez madrego napisze tutaj za ten czas. O ile wtedy jeszcze beda istanialy blogi...

Thursday, January 13, 2011

ale o co chodzi?

Nie wiem, czy odkrylam starozytne prawidlo czy po prostu nigdy nie zwracalam na to uwagi - w zwiazku z tym, ze uczymy sie wszelakich technik odstresowujacych i duzo masujemy, a masujemy siebie na wzajem, codzinnie w innym skladzie i jakoz ze w grupie mam kobiety w bardzo roznym wieku, zauwazylam prawde, ktora bolesnie zakula mnie w oczy: kobiety dojrzale dbaja o siebie o wiele bardziej niz maloletnie (czyt. miedzy 20-30 lat). Dojrzale maja zdecydowanie lepiej zadbane ciala, umiesnione ramiona, wypielegnowane dlonie, wydepilowane rece, ramiona... Dwudziestokilkulatki sa jak trzesaca sie galareta - zero miesni, zbicia. Biceps czy triceps jest marzniem scietej glowy. Obawiam sie zreszta, ze one marza o czym innym. Moze w tym tkwi problem...(?) A moze to tylko moja wizja swiata? Ciala pan dojrzalych (35-40) prezentuja sie zdecydownie lepiej. Czy zaczynamy dbac o siebie po trzydziestce? Czy wtedy dopiero dociera do nas fakt, ze nasze cialo nie bedzie jedrne i sprezyste na wieki wiekow? Ze do cholery, zeby dobrze wygladac w gorsecie, wypada dwa razy w tygodniu pocwiczyc? Ze ramiona bez miesni w koszulkach bez rekawow wygladaja, gladko mowiac, nie najlepiej...? Trzymajmy sie pewnych standardow, drogie panie!

Sunday, January 09, 2011

Trzy raz tak!

Moje mocno entuzjastyczne podejscie do zycia, niezdrowy optymizm a do tego wiara w ludzka dobroc przysparza mi czasem problemow, ale tym razem znowu wykrzycze: szkola jest fantastyczna!!! Wstaje o 5:20. O 6:44 mam pociag. Po wyjsciu z pociagu o 7:40- autobus prosto do szkoly (10min). Zajecia zaczynaja sie o 9:10. Zatem mam srednio godzine na kawe, ksiazke, prace domowa:) czy doczytanie tego i owego. W tym tyg. zapisze sie na silownie, ktora jest w sasiednim budynku. o 12:00 godzinna przerwa na lunch, ktora zwykle spedzamy w kafejce na dole. Do poludnia teoria, od 13:00 praktyka (w minionym tygodniu masaz przedramion i dloni). O 16:00 FINITO. Pociag dopiero o 17:25 - zatem kolejne poltorej godziny do zagospodarowania - z tym nigdy nie mam problemu, dobra ksiazka zawsze pod reka. W domu jestem ok. 18:45. Pan D. czeka z obiadem (kolacja?) i lampka wina. Pozniej prysznic i do ksiazeki i slownikow. Pobudka o 5:20.
Tak minal mi pierwszy tydzien szkoly i Nowego Roku. Uwielbiam kazda minute.

SKAZANA NA SUKCES


Czekamy na stolik w Lombardi's w Little Italy. Za oknem snieg. Zimno, bardzo zimno. Jednak Nowojorczykom nie przeszkadza ujemna temperatura. Paraduja w spodnicach z golymi nogami, w kardiganach, bez kurtek. Mlode mamy nonszalancko pchaja przed soba wozki i wchodza do malych kafejek na "sunday brunch". Swieci slonce. Lombardi's to bardzo popularne pizzeria we wloskiej dzielnicy Manhattanu. Obrusy w czerwono-biala krate na okraglych stolikach. Zamawiamy tradycyjna margharite ze swieza mozarella i bazylia. Do tego dwie lampki domowego, czerwonego wina. Jest mniej wiecej poludnie. Mmmmmm. Zastanawiam sie, kiedy wreszcie moje zaczne tu zyc? Mieszkac przez jakis czas w tym magicznym miescie .... Tylko jak? skoro czynsz jednopokojowego mieszkania zaczyna sie od magicznej liczby $3000??? Kiedy pomysle, ze ktos wydaje mniej wiecej 10 000PLN miesiecznie na mieszkanie (bez rachunkow oczywiscie), to wiadomo - robi sie slabo. Chyba nie mam wyjscia - musze odniesc spektakularny zyciowy sukces... powiedzmy jak Anja Rubik:) i wtedy zaprosze na drinka do siebie, na Lower West Side....

Sunday, January 02, 2011

Nie robie postanowien noworocznych


One w ogle nie maja sensu w moim przypadku. Dlaczego? Rok czy dwa lata temu zyczylam sobie jednego - bycia bardziej konsenwentna i jakos postanowienia nie dotrzymalam, zatem ciagnie sie za mnie ta klatwa. Gwoli przypomnienia sobie ow decyzji konsekwentnie postanawiam nie postanawiac.Bede brac zycie garsciami jak swieze truskawki! I popijac szampanem niecodziennych decyzji!

3 stycznia. Poczatek szkoly.

Tak to sie szczesliwie sklada, ze jutro ide do szkoly. ha! W ciagu ostatnich kilku lat tak to sie dziwnie dzialo, ze gdy mialam wstac w okolicach godz. 6:00 rano - znaczylo to nic wiecej jak tylko - poranny lot dokads. Tak, przez minione cztery, piec lat, parcowalam glownie popoludniami. Wygodnie. Za to nigdy nie bylo mnie wieczorami w domu:). Teraz wszystko wywracam do gory nogami. Poranne wstawania, kto wie - moze nawet powroce do sniadan przed wyjsciem z domu? Kiedys, przyznaje, bardzo celebrowalam te chwile: prysznic, kawka, radio, makijaz... Nie lubie wstawac o swicie. Jestem wtedy okropna! Nie kupilam samochodu, zatem czeka mnie pociag o mordercezj godzinie 6:44! Zajecia zaczynaja sie o 9:00. Na dole jest calkiem uroczy coffee shop i silownia, zatem mysle, ze czekajac te mniej wiecej godzine, bede miala sie czym zajac. Cos mi sie wydaje, ze wypracuje sobie calkiem niczego sobie rutynke.