Wchodze w Nowy Rok. Uwaga! Wchodze w Nowy Rok. Mam praktyczne podejscie do kolejnych 365 dni w moim zyciu. Postanowienie: zarobic i zaoszczedzic maksymalnie duza ilosc pieniedzy. Zadnych tam: bycia lepszym czlowiekiem, pojscia na silownie itp., bo takie bzdety wmawiam sobie co roku. Teraz czas na inne podejscie, na podjecie ryzyka. Chcialabym zrobic kilka wycieczek, gdyz 2007 pod tym wzgledem byl mierny, ale na to trzeba kasy, a jak napisalam wyzej - zamierzam gromadzic. To tyle. Nic specjalnego. Chcialam miec to gdzies zarejestrowane, dlatego sie dziele moja mysla.
Dalej: cos o Miami.
Jest zdecydowanie zbyt ..."kozacko", czasami oczy wychodza mi z orbit, nie moge uwierzyc. Nie widze gorszych samochodow niz mercedes, torebki tylko Gucci - sruczi, LV, PRADA - nie pogada, CHANEL - szpanel, wszystko najlepsze, czytaj najdrozsze. NIEDOBRZE sie robi, bo wlasciciele tych wszytskich drobiazgow nie maja nic w glowach, przyjezdzaja tu na dzikie imprezy, nie mozna z nikim porozmawiac, bo chyba nie o to tam chodzi. O przepraszam, zawsze mozna znalezc temat w stylu "wyzszosc torebki LV nad tej od Diora". Wczoraj bylismy na statku-kasynie - jak bylo malo w A.C.:), chcialam zobaczyc, jak to wszystko wyglada. Okolo 100 osob, kolacja, a pozniej granie przez 3 godziny 3 mile od Miami. Jeszcze do tej pory czuje, jak gdyby podloga sie pode mna kolysala. Okropnie bylo. Na szczescie polknelam jakas tabletke, ktora miala pomoc mi wytrzymac, aczkolwiek nie bylo latwo. Nienawidze statkow, lodek, motorowek, niczego, co plywa. Kasyno bylo kiepskie, dilerzy aroganccy, jedzenie do bani. Nie moglam wytrzymac tych kilku godzin, ucielam nawe drzemke na jakiejs sofie. Tragedia. Teraz jestem glodna. Niedawno wstalam, mam ochote na spacer i jakies dobre sniadanko - za oknem mam piekna zatoke w Miami i hotel MANDARIN ORIENTAL, w ktorym maja swietne sniadania! Zostawiam znowu niedokonczone mysli, ale musze cos zjesc.