Monday, December 31, 2007

W ostatni dzien roku.




Wchodze w Nowy Rok. Uwaga! Wchodze w Nowy Rok. Mam praktyczne podejscie do kolejnych 365 dni w moim zyciu. Postanowienie: zarobic i zaoszczedzic maksymalnie duza ilosc pieniedzy. Zadnych tam: bycia lepszym czlowiekiem, pojscia na silownie itp., bo takie bzdety wmawiam sobie co roku. Teraz czas na inne podejscie, na podjecie ryzyka. Chcialabym zrobic kilka wycieczek, gdyz 2007 pod tym wzgledem byl mierny, ale na to trzeba kasy, a jak napisalam wyzej - zamierzam gromadzic. To tyle. Nic specjalnego. Chcialam miec to gdzies zarejestrowane, dlatego sie dziele moja mysla.




Dalej: cos o Miami.


Jest zdecydowanie zbyt ..."kozacko", czasami oczy wychodza mi z orbit, nie moge uwierzyc. Nie widze gorszych samochodow niz mercedes, torebki tylko Gucci - sruczi, LV, PRADA - nie pogada, CHANEL - szpanel, wszystko najlepsze, czytaj najdrozsze. NIEDOBRZE sie robi, bo wlasciciele tych wszytskich drobiazgow nie maja nic w glowach, przyjezdzaja tu na dzikie imprezy, nie mozna z nikim porozmawiac, bo chyba nie o to tam chodzi. O przepraszam, zawsze mozna znalezc temat w stylu "wyzszosc torebki LV nad tej od Diora". Wczoraj bylismy na statku-kasynie - jak bylo malo w A.C.:), chcialam zobaczyc, jak to wszystko wyglada. Okolo 100 osob, kolacja, a pozniej granie przez 3 godziny 3 mile od Miami. Jeszcze do tej pory czuje, jak gdyby podloga sie pode mna kolysala. Okropnie bylo. Na szczescie polknelam jakas tabletke, ktora miala pomoc mi wytrzymac, aczkolwiek nie bylo latwo. Nienawidze statkow, lodek, motorowek, niczego, co plywa. Kasyno bylo kiepskie, dilerzy aroganccy, jedzenie do bani. Nie moglam wytrzymac tych kilku godzin, ucielam nawe drzemke na jakiejs sofie. Tragedia. Teraz jestem glodna. Niedawno wstalam, mam ochote na spacer i jakies dobre sniadanko - za oknem mam piekna zatoke w Miami i hotel MANDARIN ORIENTAL, w ktorym maja swietne sniadania! Zostawiam znowu niedokonczone mysli, ale musze cos zjesc.

Sunday, December 30, 2007

rozmowy w toku


- Nienawidze jak moj maz goli sie i zostawia brudna umywalke!

- oh, daj spokoj to okropne!

- Wiem, zostawia warstwe wlosow, nawet nie zawraca sobie glowy tym, ze to tyle zarazkow!

- Ale wiesz, co jest dobre?

- Wiem, wiem, chusteczki clorox z wybielaczem, sa najlepsze, dezynfekuja wszystko!

- Tak, tak, ja tez ich uywam.

- A ubikacja?!?!!? tragedia, nie lubie jej czyscic, ale to nic w porownaniu z czyszczeniem prysznica!!!

- ooo, koszmar, nieznosze tego!!!

- Przeciez nie bede szorowala prysznica codziennie?!?! Zawsze stram sie spryskac wszystko cloroxem albo bleachem, czasami moj maz pyta, co ty znowu robisz z tym wybielaczem, nie lepiej po prostu wziaz szczoteczke i wyszorowac prysznic????!!! - madrala - bede codziennie szorowac szczoteczka!>!>!!!?!? Daj spokoj, nienawidze zarazkow!!!!

- Ja tez. Tragedia.


Niestety to nie reklama w amerykanskiej tv, tylko rozmowa dwoch mlodych, niezlych kolesiowek, ktore dopiero sie poznaly na plazy w Miami. To jest dla mnie tragedia. Rozumiem, ze na kazdy temat mozna porozmawiac, ale bez przesady!!! Czy nie mozna pogadac o modzie, filmach, muzyce, sporcie, podrozach, zyciu, czymkolwiek!!!! Ale o czyszczeniu kibla?!!?!? Naprawde mialam ochote podejsc do nich i powiedziec , co mysle, ale spasowalam. Uznalam, ze nie warto. I przypomnialam sobie chwile, kiedyto z Peggy Sue potrafilysmy przez pol godziny gadac o jogurtach, a Adam dziwil sie niezmiernie, jak my tak cholera mozemy?!!!??

Sunday, December 16, 2007

Pierwsza powazna wycieczka od dawna.

Pakowanie trwa. Jutro lub pojutrze spadamy do Miami. Nie na zarty. Bedzie goraco, kto wie, moze znowu spotkam Lennego K. ...?!:) Jedziemy samochodem, zatem zobaczymy znowu kawal swiata. Planujemy zatrzymac sie w Cherleston na noc i moze gdzies jeszcze. Postanowilismy nie spieszyc sie. Beda to - mam nadzieje -boskie dwa tygodnie. Marze, ze za dni kilka bede spokojnie lezec na plazy z margarita czy czymkolwiek innym z mniejsza lub wieksza dawka procentow(teraz popijam earl greya, bo zimno). Bikini to pierwsze dwie rzeczy, ktore spakowalam.

Wysmienicie, po dniach kiepskich i zdrowo przygnebiajacych czas na rausz. Wlasnie wrocilam z pedicure'u, pieknie beda wygladac stopy moje w klapeniach na szpilce! O le! Ciagle jeszcze nie kupilam tych klapek GUCCI, na ktore tak mnie namawiala Pancia. To nic - co sie odwlecze...

Zrobilam swiateczne prezenty. Mam nadzieje, ze Moj Latynoski Kochanek sie ucieszy, bo kupilam mu naprawde kilka fajnych rzeczy. Myslalam jeszcze o GPS;ie, bo on cholera ciagle bladzi - jak slowo daje, nigdy nie mozemy dotrzec na czas. Ale chyba ten wydatek poczeka - moze na urodziny.....hmmm to chyba calkiem niezly pomysl.
Loli pewnie dostanie wszystko po czasie... dziewczyny - mam nadzieje, jutro, tata pewnie przed swietami, babcia moze tez jutro. Zapomnialam o Yodze, ale ta juz i tak rozpieszczana jest przez babcie do granic mozliwosci. No wlasnie - kotek wyladowal u babci - tata juz jej nie chce - tak to wyglada. Teraz juz mniej dramatycznie jak kilka tygiodni temmu, ale tak to wlasnie jest z facetami. I nie ma tu nic chamskiego. Taka natura faceta. Wredna. Wygodna.
Udam sie teraz myc naczynia po pascie z krewetkami. Wieczorem idziemy na jakies swiateczne przedstawienie. Fajnie.

Thursday, December 06, 2007

cZARNY TYDZIEN



Nie chce rozpamietywac tych okropnych szesciu dni sprzed roku, ale nie da sie. To dzis pojawilam sie w Lublinie w szpitalu, a szesc dni pozniej Jej juz nie bylo. Niedobrze mi. 360 dni pozniej. Jest powiedzialabym - srednio. Mysle czesto o Jej porannych zwyczajach, najpierw jedzenie dla kociczki, kawka, radio ZLOTE PRZEBOJE, ktorego nienawidzilysmy z Paulina, makijaz, czasami jakis okropnie poranny telefon jednej z przyjaciolek budzacy nas bez sensu. Sniadanko do pracy, czasami szybkie poranne pogaduchy z corkami - jezeli zwlokly sie na czas z lozka. "Co gotujemy?" itd. itp. Wspaniale to bylo. Boze, jakie to bylo wspaniale, az mi sie lepiej zrobilo, gdy sobie teraz to wszytsko przypominam. Nikt nam tego nie zabierze, tych panciowych powiedzonek, zwyczajow, letniego piwka na balkonie, tego,jak wracala z pracy a my stalysmy na balkonie, ten jej "dynamiczny sztywny kok", tup tup tup tup, polusmieszek. "CZESC KAROLEK!!!" Rozmowy z kocica, albo docinki do mnie jesli akurat chcialam podraznic sie celowo z Yoga - ?uumm uuummm umm! ale Ty durna jestes!" i pukala sie w czolo, zeby dac mi znac, ze ten oto kot jest najlepszym z najlepszych i ze jestem nienormalna, jak wolam na nia brzydko. hahahha, dobre to bylo. Kochalysmy sie wszytskie trzy, oczywiscie kochalysmy Pancia, ale to byla i jest i chyba bedzie zupelnie inna milosc. Miedzy babkami zawsze jest inaczej. Nosilysmy ten sam rozmiar buta, pewnie teraz podkradalybysmy jej bizuterie, ktora zawsze miala wspaniala.

Nie bylo mnie podczas Jej choroby, dlatego w mojej pamieci zawsze bede miala taki obraz. I wiem doskonale, ze Ona tez tak chciala, zeby wlasnie tak ja zapamietac, jako dame, wytworna, elegancka kobiete z "wielka glowa" - tzn. tona lakieru, haha hahaha. Cala nasza Pancia Kochana. Popija pewnie browar z dziadziem, Jackiem i innymi - chociaz pewnie nie, bo w niebie nie maja alkoholu:).