Tuesday, December 30, 2008

ASTA LA VISTA, BABY!

I bardzo dobrze, ze 2008 jest Stary i juz sie konczy. Pamietam taki obrazek z dziecinstwa z Ksiegi Pamiatkowej naszego taty... odchodzacy Stary Rok, przygarbiony z workiem na plecach, a tuz obok gotowy i rzezski Nowy, Mlody... he he. Tylkoe nie pamietam, ktory to byl dokladnie, ale gdzies pewnie ... hmmm '76(?). he he. Ciekawe, gdzie sie podziewa ta fantasyczna pamiatka, moze w piwnicy?

Miami jest niesamowite. Korzystam poki moge ( silownia, basen, kawka tu, kawka tam, gazetka, ksiazka, opalanko, plaza - nie byle jaka - SOUTH BEACH, margarita)), bo cos mi sie wydaje, ze 2009 przywita mnie dziesiecioma pracami na raz.... MATKO KOCHANA, dorosle zycie jednak jest ciezkie...:). Jutro, coby sie nie dzialo, mam zamiar dobrze sie bawic! Chce nalezycie pozegnac ten dziwny rok, przestepny rok. Ale nie mam pojecia, co teraz bedzie, jak moje zycie zaplecie sie w kolejne dwanascie miesiecy. Rzecz najwazniejsza i pierwszorzedna - stawiam siebie na pierwszym miejscu! ZAWSZE OD TERAZ! Rzecz drugorzedna: wyrownac wszystkie finansowe zobowiazania i sprawa trzecia: do maja odwiedzic kilka wysp i krajow Ameryki Centralnej! JAMAJKA, BAHAMY, Nikaragua, Panama. Koniecznie!
I jeszcze raz goraco polecam bloga pani Krystyny Jandy.

Wednesday, December 17, 2008

...o poszukiwaniu siebie, sensu zycia, swojej drogi, wlasnego JA.

Zycie znakomitej nowojorskiej fotografki Diane Arbus bylo... dziwne. Dwa lata temu dostalam jej biografie od Panci i Loli. Znakomicie czytalo sie ow ksiege.
Dzis wieczorem obejrzalam film. "FUTRO". Dawno nie plakalam tak intensywnie na filmie. To najpiekniejsza historia o milosci, jaka widzialam. To najcudowniejszy obraz o poszukiwaniu siebie, o zrzucaniu schematow zycia, o ryzyku, monotonii zycia rodzinnego, o odkladaniu siebie na pozniej, o lekach, pasji, zadzy, o najczystszych instynktach, o odnajdywaniu siebie, sluchaniu swojego wnetrza, o prawdzie.

Nie zdawalam sobie nawet sprawy, iz glowna role gra, wg mnie, jeden z dwoch najpiekniejszych mezczyzn swiata (obok Jamesa Spidera) - ROBERT DOWNEY JR. Ukochalam go jeszcze bardziej.

Wednesday, December 03, 2008

Soledat.

Polubilam samotnosc. Nauczylam sie jej od nowa bedac w domu. Teraz Soledat jest moja przyjaciolka od serca. Kiedys jej nie lubilam. Kiedy zostawalam sama np. w nocy w domu, balam sie duchow, kazdy najmniejszy dzwiek dopropwadzal mnie do szalu. Powrot do Polski sprawil, ze odnalazlam wewnetrzny spokoj. Przyjemnie jest siedziec sobie teraz w nocy, sluchajac jazzu i np. piec cistka czekoladowe, albo szperac w internecie, albo ukladac pudelka z herbatami, albo malowac paznokcie, albo czytac the new york times'a, albo ogladac zdjecia i takie tam. To niestety jedynie pozory, bo chwilowo uwiklalam sie ponownie w damsko-meskie tarapaty i moja jazzowa sielanka zostanie zaklocona za dwie godziny, kiedy to z south beachowych wojazy powroci niejaki D. .... Ech. Mezczyzni tylko przeszkadzaja. Przez nich zawsze wywalamy swoj magiczny kobiecy i tylko nasz swiat do gory nogami, a pozniej saczac koniak w zadkich chwilach samotnosci wspominamy, jak cudownie bylo wiesc samodzielny babski zywot....
I tak oto zabrzmialam niczym zmeczona zyciem zgorzkniala czterdziestoletnia singielka z sex and the city na przyklad. Tfu!!
Ale celebruje takie chwile. Zreszta ja w ogole czesto celebruje chwile. Czy ja w koncu zaczne pracowac jak normalny czlowiek i nie bede miala czasu sie w tylek podrapac !?!?!? Oby juz niedlugo!!!!
Do m.a.c.'a ide w sobote. Na razie jest git.

Monday, December 01, 2008

Relatywizm sytaucji

Slucham "Trojki Pod Ksiezycem" czyli nocnej audycji Dariusza Bugalskiego. Zwykle nie moge go zniesc, a za wileka woda brzmi tak przyjaznie, nawet nie drazni mnie juz jego pretensjonalny ton. Pozniej obejrze LA VIE EN ROSE. Za oknem dudni wiatr. Jestem drastycznie przeziebiona, ale daje rade. Pomaga mi heinekenowski grzaniec z plastrem pomaranczy i przyprawa KAMISA:). Ciao!