Wednesday, August 30, 2006

Ernesto


Pochmurny i duszny kolejny dzien. Na Florydzie szaleje Ernesto, jest jednak lagodniejszy od Katriny i podobnych. Zapach espresso w powietrzu. Moze nawet wcale nie mamochoty na kawe, ale chyba juz powinnam sie obudzic. Jest 9:00 am. W zasadzie jetsem w drodze pod prysznic. Kolejny leniwy dzien przede mna.Goraczka lata powoli ostyga, jeszcze tylko jeden zwariowany weekend ( LABOUR DAY) i finito. Mniej i mniej. Dopiero teraz mam troche wiecej czasu - dla siebie i innych.:) Zaczal padac deszcz. Prawdopodobnie huraganowa pogoda potrwa jeszcze przez dobrych pare dni. Zastanawialam sie nad tym - tutaj ludzie przyzwyczajeni sa do huraganow, normalne, ze w okolicach wrzesnia zyja na walizkach. Spojrzenie Europy Wschodniej jest zgola inne. Amerykanie - zwlaszcza ci zamieszkujacy Floryde i okolice juz w polowie sierpnia maja zapasy zywieniowe w lodowkach, najpotrzebniejsze produkty. Walizka z najwazniejszymi rzeczami jest zwykle spakowana. W razie wiekszego podmuchu - w droge. Mnie to wszytsko wydaje sie niemalze surrealne. Oni zostawiaja wszystko, wiedza, ze firmy ubezpieczeniowe pokryja wszystkie szkody. Polacy (zreszta nie tylko my) w przypadku stracenia w wyniku np. powodzi calego dorobku zycia, zaczynaja myslec o samobojstwie... no prawie. W kazdym razie wiadomo, o co mi chodzi. Popijam gorzkie espresso i zagryzam herbatnikami w czekoladzie. Mysle sobie, ze dzis pogoda wybitnie sklania dowypiekow. Mam jagody, wiec moze tarta z nimi bylaby dobrym pomyslem? Naprawde nie mam nic przeciwko deszczowi. Niech pada. I tak jest ladnie za oknem. Ocean w miare spokojny. Nie lubie klimatyzacji. Dominick uwaza, ze to najlepszy wynalazek XXw. Nie zgadzam sie. Najlepszym pomyslunkiem - jak dla mnie - jest BEZAPELACYJNIE TELEFON!!!!! turu tu tu tu tu! W kazdym razie, wylaczylam klime i otworzylam okno na osciez! Od 4 sierpnia, czyli od czasu moich dwudziestych piatych urodzin wychowuje drzewko bonsai. Zbieram informacje na ten temat i powiem tyle, ze to nie lada sztuka. Moze drzewko bedzie ze mna do konca zycia? Dostalam je od Jacka i Ani po przezyciu cwiercwiecza. Ladnie to brzmi. Deszcz kapie caly czas.