Monday, May 31, 2010

Chalupy, wellcome to!

Przed chwila zakonczylam weekendowy maraton. Sezon oficjalnie rozpoczety. Ratownicy na plazach, slonce prazy, tysiace przedwczesnych wczasowiczow. Ledwo zyje. W drodze do domu kupilam szmpana, truskawki I krewetki. Ugotuje cos dobrego. Po tak szalenczych trzech ostatnich dniach i nocach, czas na przyjemnosc.
Pan D., ktory jeszcze w pracy, w srode wylatuje do Miami na dni kilka. Z okazji chwilowej rozlaki, pozwole mu sie jutro zabrac na jakas dobra kolacje:).

Saturday, May 22, 2010

Co czytam?:

Na zmiane z nowym (kiepskim) numerem VOGUE'a fenomenalna biografie Sir Richarda Bransona. Dostalam od Lolity wieki temu, ale z moim popedem do czytania, koncze dopiero teraz.

Friday, May 21, 2010

Z pamietnika Prawie Idealnej Kury Domowej:

Po pracy, zrobilam obiad. Salate z duszonymi w bialym winie krewetkami oraz spaghetti z sosem ze swiezych pomidorow. Pozniej posadzilam kwiatki w doniczkach przed domem, przesadzilam bazylie i oregano do kamionkowych doniczek (bardzo ladnie prezentuja sie na kuchennym blacie), wyprasowalam sterte zaleglego “prania” sluchajac kojacego jazzu, nalalam lampke grand marnier, usiadlam w fotelu przy otwartych oknach wsluchujac sie w szum fal (matko kochana, ale szmire napisalam, szczerze – nie chcialoby mi sie tego czytac). I potrwam tak jeszcze dziesiec minut. Pan D. jeszcze w pracy. Jutro sobota – czyli cotygodniowy cyrk na kolkach.
Nowy Jork wola mnie coraz glosniej. Chyba odpowiem na wolanie i zloze wizyte Manhattanowi w przyszlym tygodniu.

Z kosmetyczki:

*Trzy tygodnie temu odkrylam kosmetyk millennium – TINTED MOUISTURIZER, pojecia nie mam, jaki jest odpowiednik po polsku – w kazdym razie idzie o mieszanke kremu nawilzajacego z bardzo lekkim podkladem. Cudowna sprawa na gorace dni w pracy! Jestem zachwycona produktem LAURY MERCIER, ktory zawiera drobinki rozswietlajace. Po nalozeniu, twarz w tej samej chwili staje sie cudownie swietlista, “opalona”, fantastycznie nawilzona. Idealna!!!!! IDEALNA. Nie wiem, czy to cudo jest dostepne w Polsce, jesli tak, to pewnie w dosc nieprzystepnej cenie – tutaj tez troche kosztuje ta przyjemnosc, ale efekt wart jest kazdego grosza! “Z wiekiem” doceniam stare dobre porzekadlo “im mniej tym lepiej” i eliminuje fluidy zwlaszcza te ciezkie pora letnia. Od zawsze bylam zwolenniczka regularnych wizyt w gabinetach kosmetycznych. Moze sie walic i palic, ale przynajmniej raz na dwa m-ce oddaje sie w rece profesjonalnej pani. Nie rozumiem kobiet, ktore swiadomie stronia od podarowania sobie raz na jakis czas dwoch godzin tylko dla siebie. Bez telefonu, w calkowitej ciszy, albo przy delikatnej muzyce, delektujac sie masazem i zapachami masek, oliwek… Profesjonalne oczyszczanie twarzy to podstawa pielegnacji i higieny twarzy.

*Druga sprawa to dobry bronzer. Z odpowiednim pedzlem dziala cuda, swietnie modeluje twarz. W zasadzie to mi wystarcza. Ach nie! Jeszcze jakis fajny soczysty, owocowy blyszczyk (najlepiej w odcieniu brzoskwiniowo-pomaranczowym) i oczywiscie mocna mascara.