Tuesday, February 19, 2013

Zielono nam.

Odstawilam slodycze (w co wciagnelam rowniez Samaca Alfa),  zapisalam na silownie oraz ... przerzucilam/lismy sie rowniez na bardziej wyrafinowana forma spozywania posilkow. Sa nia domowo robione soki owocowo-warzywne. W zasadzie miksujemy wszystko, co sie da. Wczoraj na przyklad: mango, imbir, limonke, zdrowa garsc swiezego szpinaku, troche jablka i gruszki. Na razie sie nie wypowiadam,  plynna dieta dopiero trwa jeden dzien:). Popijajac wczoraj te zielone mikstury ogladalismy programy kulinarne ... dzieki temu dowiedzialam sie, gdzie wybierzymy sie na domowej roboty, fantastycznie smazonego paczka w jednej z knajpek na brooklynie:) - oczywscie za jakies 38 dni:).

Manchester-Istambul-Mumbaj - tym razem nie ja.

Moja mala-wielka siostra wyruszyla dzis w przygode zycia - szesc tygodniu w Indiach!SZESC TYGODNI W INDIACH! Tak. Jeszcze przed chwila rozmawialam z nia via apple, sidziala juz w samolocie do Istambulu, a teraz juz leci. Nieslychanie to ekscytujce. Mam motyle w brzuchu na sama mysl. W stolicy Turcji, w wyniku przesiadki, spedzi okolo doby, co rowniez bedzie swietna przygoda. Spedzic dluzsza chwile w Indiach bylo marzeniem jej zycia. Niech moc bedzie z nia i J.

Tuesday, February 12, 2013

Moja ulica...

COCO w kałuży...

Odstawiam slodycze

W zwiazku z tym, ze przegapilam Tlusty Czwartek, dzis obchodze go po amerykansku - czyli Fat Tuesady:). Nie mam niestety polskich wspanialych paczkow, ktore uwielbiam ponad wszystko, ale kupilam 8 mini paczusiow w pobliskim Dunkin Donuts - lepszy rydz nic nic. Od jutra oficjalnie rzucam slodycze na caly Wielki Post. Ja naprawde nie moge sie obyc bez ciastek, czekolady, lodow etc. Dlatego zwykle w tym czasie rzucam sobie takie oto wyzwanie dla charakteru i silnej (?) woli. Zostawiam sobie tylko miod i orzeszki wszelkiego rodzaju. Reszta na 40 dni w odstawke. Bedzie ciezko.

Sunday, February 10, 2013

Zakaz pokazywania sutkow.

Dzis nagrody Grammy. Podobno Justin wraca i podobno jest odgorny zakaz pokazywania zbyt duzych dekoltow, odkrywania pup i tym podobnych. I co ma poczac taka Rihanna?

Sunday Morning (?)

Wpadlam do pobliskiego Starbucks'a na wielka poranna niedzielna kawe. Wszedzie snieg. A w zasadzie wielkie gory poodgarnianego sniegu - jak to w miescie. Super byloby byc gdzies na wsi, ulepic balwana, zjesc jakas porzadna zupe na jakiejs uwedzonej kosci. Popic grzancem. Zdecydownie w takich warunkach pogodowych wolalabym byc poza jakakolwiek metropolia. Wczoraj w euforii posiadania wolnego weekendu zrobilam domowa pizze. Ciasto wyszlo tragicznie grube, ale coz... smak  wysmienity:). Fashion Week trwa, nie bylam jeszcze w okolicach, ale jak tylko skoncze kawe, wybiore sie w okolice Lincoln Center i zrobie kilka zdjec. Dobrego dnia!

Friday, February 08, 2013

Z cyklu: przygody mac'owej panienki



Kilka dni temu mialam rozmowe z menagerami w sprawie zostania tzw. PRODUCT SPECIALIST. Czyli: jak znakomicie nazwa podpowiada - osoby ktora zna sie na swojej pracy znacznie lepiej niz zwykly makijazysta/sprzedawca szminek, jak lubie o sobie mowic. Kazdy sklep mac'a ma w swoich szeregach jednego wlasnie tzw. product specialist, w zwiazku z tym, ze mac, w ktorym pracuje jest najwiekszy i najprezniej dzialajacy na swiecie owych p.s. mamy pieciu. Stanowisko ow piastuje sie mniej wiecej pol roku. Przygoda ta konczy sie zdaniem kolejnego certufikatu z makijazu. (a to kolejny krok do FASHION CERTIFICATION!!) P.S. wymysla look dla calego zespolu makijazystow w obrebie danego sklepu na kazdy weekend oraz specjalne eventy. Musi miec potezna wiedze na temat wszystkich dostepnych produktow. Prowadzi mini szkolenia dla innych makijazystow w momencie wejscia nowej kolekcji lub nowej linii produktow. Szczegolow dowiem sie pod koniec lutego, wtedy mamy miec tzw. orientation czy tez szkolenie. Tak wiec w przeciagu miesiaca zdalam swoj pierwszy certyfikat, zostalam czlonkiem prestizowego Impact Team'u i teraz... Product Specialist! Jestem w siodmym niebie.

PADA, PADA SNIEG:) niech pada!

Oczywiscie, ze nagle wszyscy panikuja. Snieg. W lutym. W NYC. Rozumiem, ze gdyby byl to czerwiec i jeszcze poludniowa Kalifornia... Serio? Bedziemy znowu wariowac, bo spadl metr sniegu w srodku zimy? To nie na moje nerwy. Na szczescie mam wolny weekend. Nigdzie sie nie ruszam. Obladowalam sie filmami, ksiazkami i czasopisamami oraz butelka malbec i mysle, ze bedzie fantastycznie. Mam zamiar nawet cos upiec. ***

Tuesday, February 05, 2013

w trakcie

Nie cierpie zdjec z telefonem, robionych samodzielnie -telefonem, zwlaszcza - przed lustrem. Nie ma nic bardziej narcystycznego. To prosze.

Monday, February 04, 2013

z cyklu: mac'owe historie czyl: jajko niespodzianka

Moje obie prace maja to do siebie, ze w zasadzie nigdy nie wiem, kogo spotkam, z kim bede miala przyjemnosc rozmawiac, komu malowac usta na czerwono czy komu komponowac perfekcyjne martini... Poniedzialek w mac'u dzien zaczal sie dosc przyzwoicie.  Najpierw dowiedzialam sie, ze jedna z moich kolezanek zostala key makeup artist w kampanii BUVLGARI, a chwile pozniej rozmawialam z dosc niecierpliwa Azjatka, ktora blagala niemalze o zrobienie makijazu bez wczesniejszego nan umowienia. Akurat mialam chwile, wiec uznalam - czemu nie. Okazalo sie, ze pani byla w wielkim pospiechu, gdyz czekala ja wielka gala w hotelu Mandarin Oriental, miala tez wyglaszac jakas przemowe. Zwykle nie zadaje zbyt wielu pytan, gdyz sama nie cierpie, siedzac u fryzjera czy kosmetyczki, tak zwanych small talk. Lubie sie wtedy calkowicie odprezyc i jesli w tym momencie ktos mnie zapyta np. skad jestem, mam ochote dac mu w leb. Serio. Zatem tym razem rowniez nie pytalam, a raczej sluchalam i mowilam na temat sztuczek majikazowych, nowych trendow etc. Pod koniec makijazu niecierpliwa, acz bardzo mila pani wyznala, ze pracuje i mieszka w Genewie i jest w NYC tylko ze wzgledu na owa konferencje tudziez benefit. I ze nazywa sie Karen Tse i jest obronczynia praw czlowiek i ze - jesli chce - moge sobie obejrzec jej filmik na ted. com i ze w zsadzie to zaluje, ze nie zrobialam jej makijazu, kiedy nagrywali ten 12-sto minutowy wyklad dla ted.com, tak bardzo podobala sie sobie na koniec naszej - ze sie tak wyraze -sesji. Odchodzac dala mi zaproszenie na ow wielka gale, ale przeciez bylam  pracy. Oczywiscie po powrocie do domu sprawdzilam kto zacz i prosze:

http://www.ted.com/talks/karen_tse_how_to_stop_torture.html