Friday, August 28, 2009

Lato trwa.






1. Zaczyna mi doskwierac wlasne niezorganizowanie.
2. Nowa "Wolga" przede mna, a ja nie mam czasu jej otworzyc!!!! (sic!)
3. Kuzynki Italianki na wakacjach - kolejne zminimalizowanie zminimalizowanej juz dawki czasu wolnego.
4. Upal, upal, upal - cudownie!
5. Wycieczki pt. "Pokazujemy okolice Wloszkom" w zaawansowanej formie.
6. Poranne capuccino w formie doskonalej. Homemade:)
7. Studenci wracaja do domow. Nieuchronny koniec sezonu.
8. Robie tutejsze prawo jazdy ( w koncu) i ... co tu duzo mowic - kupuje samochod!

C.D.N.

Monday, August 17, 2009

Pachnace popoludnie. Kocham lato.

Boze, jakie fantastyczne popoludnie! Oczywiscie nadal tyram jak bury osiol od rana do nocy, ale od czasu do czasu udaje mi sie wygospodarowac wolniejsza druga polowe dnia. I tak oto wlasnie wrocilam z plazy... FANTASTYCZNA WODA w oceanie!!! Nie chce sie wychodzic! W takich chwilach momentami nie chce mi sie wierzyc we wlasne szczescie w postaci minuty (krokiem niespiesznym) do plazy... Zasilona boskim campari z lodem i sokiem pomaranczowym, w rytmach SJESTY (oczywiscie) z wolna zaczynam przygotowywac jakas kolacje w stylu wloskim. Szparagi, pomidory, bazylia, grzyby, bagietka, sopresatta, rukola, parmezan.... hmmm, jeszcze nie wie wiem. To moze najpierw doleje campari na poczatek:) i wtedy pomysle.

Wednesday, August 05, 2009

Dwa dni na Manhattanie




3sierpnia wloczylam sie leniwie po okolicach SOHO. Chwile przedtem zjadlam salatke z rukolii i wychylilam przedurodzinowy toast. Bladzac po najbardziej zwariowanej wyspie swiata, jaka jest manhattan, czulam sie fantastycznie. Mialam nadwyzke niezaplanowanego czasu, z powodu dosc oczywistego przeoczenia: otoz pani Karolina, osoba wielce swiatla, obyta, wszedobylska i w ogole "fiu fiu" - zapomniala o sprawie tak oczywistej jak koperek na zupie pomidorowej - muzea odpoczywaja w poniedzialki. Ot co. Zatem MET mial poczekac do wtorku. Szwendajac sie wiec niespiesznie w okolicach Prince Ave. moim oczowm ukazal sie, mowiac "staropolszczyzna", zaklad fryzjerski! Niewiele myslac, weszlam do srodka.

Pani asystentka polecila mi Stephena, "ktory na pewno zajmie sie Toba wysmienicie. Jestes w dobrych rekach", dodala.
Koles mniej wiecej po czterdziestce - jak na moje wprawne dwudziestoosioletnie oko. Wydawal sie dosc malomowny, skupiony. To - taki pan fryzjer. Siadlam w fotelu i mysle - Boze znowu bede odbebniac te sama rozmowe "skad jestes, co robisz, a jak to jest w Polsce itd.". Kolega rzucil okiem na moje wlosy, pokiwal glowa, wysluchal listy oczekiwan, po czym stwierdzil: postaram sie zrobic wszystko najlepiej, jak potrafie. Wow, pomyslalam.

Dwie godziny pozniej sluchalismy Goldfrapp i Stereophonic, ktore poscil ze swojego iPod'a i nie mogl sie nadziwic, ze w ogole rozpoznaje to i owo, bo "tutaj" nikt tego nie zna. Pan Stephen O. okazal sie byc gitarzysta z dawnego zespolu punkrockowego The Nails (do sprawdzenia na youtube), ktory wydal dwie (chyba) plyty. Rewelacyjny facet, ze swietna historia i totalnie muzyczna glowa. Muzyk mieszkajacyw Nowym Jorku, dla ktorego spoktanie Lou Reeda gdzies na rogu jest sprawa oczywista. Odsiedywalam swoje 30 minut pod wielka suszara, a kolega siedzial na przeciwko mnie i opowiadal o rozmowie, jaka odbyl swojego czasu z Sidem Viciousem z Sex Pistols !!!!! Matko!
Wlosy wyszly rewelacyjnie (po zarzuceniu nadziei na swiatowa kariere z The Nails, pan Stephen postanowil nauczyc sie ciac i czesac, czym pala sie juz okolo lat pietnastu).

Wieczorem przyjechal Dominic i zaczela sie czesc druga przygody: Nowy Jork noca. Swietna kolacja i kilka dobrych koktajli - nadal w soho.

Wtorek zaliczam do" MOICH ZYCIOWYCH URODZIN NR 1" - glownie z powodu bycia w NYC (kocham, kocham, kocham to miasto), ale nie tylko. Na szczescie widzialam na wlasne oczy "MODEL as a MUSE" - moj blad, na poczatku myslalam, ze to KOBIETA jako MUZA. Rewelacja! Nadal nie moge dojsc do siebie. Potezna dawka mody przez duze M!
Lunch mielismy zjesc w ELAINE'S ale niestety ulubione miejsce W. Allena otwieraja zwykle o 17:00, takze zrobialam jedynie kilka zdjec przed drzwiami:).

Ech! Manhattan rzucil mnie na kolana po raz kolejny...

Sunday, August 02, 2009

N.Y.C. przybywam!

Za dwa dni mam urodziny. Ciesze sie na nie jak dziecko! Jutro z samego rana wyjezdzam do Nowego Jorku!!! auauuu!! W planach wystawa w MET "Kobieta jako muza", lunch w Elaine's (za namowa mojej wszystkowiedzacej wspanialej siostry:)), wizyta w Bhudda Bar, SOHO oraz kilku innych fantastycznych miejscacha do tego mnostwo chodzenia i robienia zdjec. Nareszcie!