Tuesday, December 30, 2008

ASTA LA VISTA, BABY!

I bardzo dobrze, ze 2008 jest Stary i juz sie konczy. Pamietam taki obrazek z dziecinstwa z Ksiegi Pamiatkowej naszego taty... odchodzacy Stary Rok, przygarbiony z workiem na plecach, a tuz obok gotowy i rzezski Nowy, Mlody... he he. Tylkoe nie pamietam, ktory to byl dokladnie, ale gdzies pewnie ... hmmm '76(?). he he. Ciekawe, gdzie sie podziewa ta fantasyczna pamiatka, moze w piwnicy?

Miami jest niesamowite. Korzystam poki moge ( silownia, basen, kawka tu, kawka tam, gazetka, ksiazka, opalanko, plaza - nie byle jaka - SOUTH BEACH, margarita)), bo cos mi sie wydaje, ze 2009 przywita mnie dziesiecioma pracami na raz.... MATKO KOCHANA, dorosle zycie jednak jest ciezkie...:). Jutro, coby sie nie dzialo, mam zamiar dobrze sie bawic! Chce nalezycie pozegnac ten dziwny rok, przestepny rok. Ale nie mam pojecia, co teraz bedzie, jak moje zycie zaplecie sie w kolejne dwanascie miesiecy. Rzecz najwazniejsza i pierwszorzedna - stawiam siebie na pierwszym miejscu! ZAWSZE OD TERAZ! Rzecz drugorzedna: wyrownac wszystkie finansowe zobowiazania i sprawa trzecia: do maja odwiedzic kilka wysp i krajow Ameryki Centralnej! JAMAJKA, BAHAMY, Nikaragua, Panama. Koniecznie!
I jeszcze raz goraco polecam bloga pani Krystyny Jandy.

Wednesday, December 17, 2008

...o poszukiwaniu siebie, sensu zycia, swojej drogi, wlasnego JA.

Zycie znakomitej nowojorskiej fotografki Diane Arbus bylo... dziwne. Dwa lata temu dostalam jej biografie od Panci i Loli. Znakomicie czytalo sie ow ksiege.
Dzis wieczorem obejrzalam film. "FUTRO". Dawno nie plakalam tak intensywnie na filmie. To najpiekniejsza historia o milosci, jaka widzialam. To najcudowniejszy obraz o poszukiwaniu siebie, o zrzucaniu schematow zycia, o ryzyku, monotonii zycia rodzinnego, o odkladaniu siebie na pozniej, o lekach, pasji, zadzy, o najczystszych instynktach, o odnajdywaniu siebie, sluchaniu swojego wnetrza, o prawdzie.

Nie zdawalam sobie nawet sprawy, iz glowna role gra, wg mnie, jeden z dwoch najpiekniejszych mezczyzn swiata (obok Jamesa Spidera) - ROBERT DOWNEY JR. Ukochalam go jeszcze bardziej.

Wednesday, December 03, 2008

Soledat.

Polubilam samotnosc. Nauczylam sie jej od nowa bedac w domu. Teraz Soledat jest moja przyjaciolka od serca. Kiedys jej nie lubilam. Kiedy zostawalam sama np. w nocy w domu, balam sie duchow, kazdy najmniejszy dzwiek dopropwadzal mnie do szalu. Powrot do Polski sprawil, ze odnalazlam wewnetrzny spokoj. Przyjemnie jest siedziec sobie teraz w nocy, sluchajac jazzu i np. piec cistka czekoladowe, albo szperac w internecie, albo ukladac pudelka z herbatami, albo malowac paznokcie, albo czytac the new york times'a, albo ogladac zdjecia i takie tam. To niestety jedynie pozory, bo chwilowo uwiklalam sie ponownie w damsko-meskie tarapaty i moja jazzowa sielanka zostanie zaklocona za dwie godziny, kiedy to z south beachowych wojazy powroci niejaki D. .... Ech. Mezczyzni tylko przeszkadzaja. Przez nich zawsze wywalamy swoj magiczny kobiecy i tylko nasz swiat do gory nogami, a pozniej saczac koniak w zadkich chwilach samotnosci wspominamy, jak cudownie bylo wiesc samodzielny babski zywot....
I tak oto zabrzmialam niczym zmeczona zyciem zgorzkniala czterdziestoletnia singielka z sex and the city na przyklad. Tfu!!
Ale celebruje takie chwile. Zreszta ja w ogole czesto celebruje chwile. Czy ja w koncu zaczne pracowac jak normalny czlowiek i nie bede miala czasu sie w tylek podrapac !?!?!? Oby juz niedlugo!!!!
Do m.a.c.'a ide w sobote. Na razie jest git.

Monday, December 01, 2008

Relatywizm sytaucji

Slucham "Trojki Pod Ksiezycem" czyli nocnej audycji Dariusza Bugalskiego. Zwykle nie moge go zniesc, a za wileka woda brzmi tak przyjaznie, nawet nie drazni mnie juz jego pretensjonalny ton. Pozniej obejrze LA VIE EN ROSE. Za oknem dudni wiatr. Jestem drastycznie przeziebiona, ale daje rade. Pomaga mi heinekenowski grzaniec z plastrem pomaranczy i przyprawa KAMISA:). Ciao!

Friday, November 28, 2008





Wrocialm z pracy. Jestem zachwycona!!!! Dostalam pedzle, palete cieni oraz kilka innych jakze drogocennych dla mnie przyborow! Pierwszy dzien zaliczony. Zrobilam kilka makijazy, bawilam sie swietnie, chociaz oczywiscie bylam zdenerwowana.
Dodam jeszcze szybko, ze moja menadzerka - kunta kinte specjalistka od makijazu we wszelkiej postaci na dzien dobry pomalowala mnie. Bardzo nieprzecietnie, z wielkim eyelinerem i sztucznymi rzesami. Jak to znajdujecie?

Tuesday, November 25, 2008

M.A.C. na TAK!!!!

Moi Drodzy!
Stalam sie mac(k)owa panienka:), jak to ubiera w slowa moja siostra. Zaczynam w piatek. Moja euforia siega zenitu!

Sunday, November 23, 2008

MADONNA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!




Pol godziny temu wrocilam z koncertu MADONNY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Umieralam tysiace razy!!!!!!!!!! Niemozliwe przezycie, nieporownywalne z niczym innym. Nie mielismy biletow, wslizgnelismy sie "na krzywy ryj" za sto baksow.... .
Ta kobieta jest niczym rakieta, niczym dynamit, najwieksza dawka emocji mozliwa do wyobrazenia...., najlepsza z najlepszych (mowie tylko i wylacznie o wizerunku sceniczym, o tym , jakie daje show)!!!! To, co pokazuje podczas koncertu jest niesamowite, jest jak najlepszy rocznik dom perignom. Niesamowita kobieta. Oczywiscie, ze troche wulgarna, krzyczaca ze sceny "what's up fuckers?, get on your feet, I'm not going to be the only one that sweats her ass off!!!!" i tym podobne:), ale to wlasnie czyni ja niepowtarzalna, jedyna w swoim rodzaju, dajaca cholernie niepowtarzalne show....!!!!
Nie moge dalej uwierzyc, ze ja widzialam!!!!! Ze przed chwila bylam kilkanascie metrow od niej. 15 000 ludzi w ekstazie....!!!! Jezeli jeszcze tylko nadarzy sie okazja - bede na jej koncercie i radze to samo kazdemu, kto to czyta. MADONNA jest najlepsza!!!

Jesli idzie o repertuar - byl pomieszany w zdrowych proporcjach. Przyznaje bez bicia, ze w ogole nie znam jej poprzedniej i obecnej plyty (oprocz singli), ale to absolutnie mi nie przeszkadzalo, wrecz bardzo spodobal mi sie np.wolny numer, ktory spiewala lezac na fortepianie, ubrana w czarna peleryne. Wizualizacje i lasery - niesamowite, tancerze - kosmos, K.O.S.M.O.S.!!!!! Z cala pewnoscia MADONNA zatrudnia najlepszych didzejow, oswietnleniowcow, realizatorow... ech! Naprawde tancerze byli fenomenalni! La Isla Bonita w tendencji cyganskiej, mnostwo kolorow, zmian rytmow!!!!!
To, czego bylam swiadkiem niespelna godzine temu sprawia, ze wstapila we mnie totalnie nowa energia! Madonna jest najlepsza!!!!!
Na rowni stawiam koncert PRINCE'a, TOOL'a i pani Ciccone.
Po koncercie udalismy sie do baru na szklaneczke whiskacza, ktory daj me teraz o sobie znac, zatem pozwolicie, ze udam sie na spoczynek...... :).
Postaram sie dolaczyc jakies zdjecia ( niemrawe, bo robione telefonem) w najblizszym czasie.

Friday, November 21, 2008

M.A.C.

Wyglada mi na to, ze wygralam boj o mega prace. Chyba wlasnie zostalam poczatkujaca makijazystka w M.A.C.'u!!!!! uuuuuuuu! Chyba - gdyz czeka mnie jeszcze jedna rozmowa, tym razem telefoniczna z szefem wszystkich szefow. Jednakze przeszlam juz dwa pokazowe makijaze. Pierwszy prezentowalam w obecnosci menadzerki, drugi, tydzien pozniej, w asyscie artysty makijazu i trenera M.A.C.'a.... Spodobalam sie.
Oczywiscie, ze sie denerwowalam. Zonglowanie tymi wszystkimi fantastycznymi pedzlami, nie jest takie proste, jakby sie moglo wydawac:). Samo wybranie kilku produktow do zrobienia jednego makijazu z tak mega fantastycznej palety najlepszych produktow swiata graniczy z obledem:). Jestem z siebie dumna. Uznalam, ze moge to napisac na forum.
Wyglada mi to, na pierwszy krok w dobrym kierunku. Jesli to sie udalo - nie ma rzeczy niemozliwych.
Powoli dojde tam, gdzie chce! IMPERIO ROMANO NON ESTATO COSTRUITO IN UN GIORNO.
vero? :)

Wednesday, November 19, 2008

zaliczylam dzis meksykanskie chrzciny

. . .niesamowite meksykanskie kobiety, podczas gdy za oknem -1 st. C., suna po ulicach w kwiecistych sukienkach, w sandalach z golymi nogami. A ja zamarzam w kozuchu, szaliku i rekawiczkach. Pewnie w ich zylach miast krwi bulgocze tequila....

Thursday, November 06, 2008

bez komentarza...

Pani Sarah Palin - przyszla - niedoszla vice prezydent USA nie wiedziala (ups!), ze Afryka to kontynent, myslala, ze panstwo.....

Wednesday, November 05, 2008

Czarny Kot, Bialy kot.

Barack Obama prezydentem. Przy porannej kawie skoczylam na onet.pl i zamarlam: Nostradamus i Mickiewicz mieli racje: "jego imie 4o i 4", III wojna swiatowa, koniec swiata w 2012.... Barack, do cholery, niezle jak na chlopaka z Chicago, ktory zaczal swoje prezydenckie dlubanie cztery lata temu, a ktorego nikt przedtem nie kojarzyl, nie znal. Zostales pan demonem, Europa sie boi, "nie jestesmy gotowi". Oczywiscie ze jestesmy. Kartofel Bush wroci do Teksasu, a Obama zajmie sie sprzataniem burdelu, ktory Jerzy zostawil po osmiu latach balangi na najwyzszym stolku swiata. Fine.

Saturday, November 01, 2008

Znad caramel macchiato....

... I love USA!!! Mniej wiecej 365 dni trwala moja batalia o zdobycie wizy. Uparlam sie, ze poki co Stany sa moim miejscem na ziemi. Na poczatku 2008 roku
niemalze wlosy wychodzily mi z glowy ze stresu i zgryzoty. Sytuacja nie przedstawiala sie zbyt obiecujaco, nie wiedzialam, dokad ide i jak to sie wszystko skonczy. Bylam za to pewna jednej rzeczy: to bedzie dziwny rok, pelen niespodzianek, niekoniecznie radosnych. Z moja kobieca intuicja jest jak z talentem wokalnym Anki Muchy (sic!). Zatem raczej na niej nie polegam. W styczniu jednak wiedzialm, ze cos sie szykuje.
Tak oto dziesiec miesiecy pozniej duzo uleglo zmianie. Zmienilam punkt widzenia, utwierdzialam sie w przekonaniu, ze mam swietnych niezawodnych przyjaciol, wiem na pewno, ze mezczyzni to samolubne swinie (sic!), oraz poczulam glod bycia niezalezna z potrojna sila!

Moja siostra bojkotuje Starbucksa (powrot mlodzienczych antykorporacyjnych idealow), a ja upajam sie w jedym z nich kawa... za chwile czeka mnie watpliwa przyjemnosc - przejazdzka amerykanskim autobusem, pelnym swirnietych, potarganych zyciem ludzi... ech, na to wlasnie czekalam:).

Monday, October 27, 2008

Przystanek N.Y.C.

Jutro rano bladym switem rozpoczynam mordercza podroz, potrwa ona okolo 20-stu godzin. Jej kresem jest ....... N.Y.C!!!!!!!!!! Zatem slowa nie pisne. Nie moge sie doczkac, choc ciezko mi tak zostawiac wszystkich.... wiadomo.

Saturday, October 18, 2008

Pakuje manaty...!!!!

Skoro to moja przedostatnia sobota tego roku w Polsce, pisze. Kawa pachnie, na sniadanie zjadlam przepyszna lubelska grahamke z bialym serem i powidlami sliwkowymi. W radiu oczywiscie jedyna mozliwa sobotnio-poranna opcja czyli Niedzwiedz. Odbylam nawet poranny spacer z muzyka na uszach (a tam WHEN YOUR MIND IS MADE UP z filmu "ONCE"), zimno dzis. Czuje sie niewatpliwie wybrancem losu. Jestem szczesliwa, mimo wszystko! Mam jedno zycie i jest ono wspaniale! Czeka mnie niesamowity czas. Chyba nareszcie wizja podrozy do Argentyny jest blizsza niz kiedykolwiek.
Tak, tak. Niebawem do N.Y.C. oh oh oh oh!! Dlatego tez kazdy z ostatnich moich dni tutaj bede celebrowac ze zdwojona sila! Ahoj przygodo!!! Ile razy juz pisalam, jak bardzo napedza mnie wizja pakowania walizek?!

Friday, October 03, 2008

W piatek po poludniu.


Nieslychanie wisielcza pogoda za oknem. Podoba mi sie.

Wednesday, October 01, 2008

WOLA MNIE N.Y.C.!!!!

Waglewski spiewa cos, o tym, ze “to nie tak, to nie tak mialo byc….” A ja tak nie mysle.
Pokusilabym sie teraz o stwierdzenie, ze zycie mnie kocha. Zdecydowanie odwzajemniam te milosc.
Slysze bardzo glosne wolanie. Wola mnie Nowy Jork. Glosniej i glosniej. Tak bardzo nie moge sie go doczekac….!!!!!!! Tak strasznie chce sie przejsc po Manhattanie, napic goracej czekolady godiva gdzies obok Rockefeller Center, wciagnac w nozdrza zapach wiekiego i najwspanialszego miasta we wszechswiecie!!!! Mamma mia!!!! Nie moge, po prostu nie moge opisac tego, co czuje. Za dni pare jestem umowiona na spytki w ambasadzie. Tym razem powinna byc to tylko formalnosc. Podejrzewam, ze najpozniej za trzy tygodnie wypije starbucksowe cappuccino gdzies w … SOHO:). O ho ho ho:).
(…mialam je wypic z Lolita, ale ona wybiera trunki marokanskie :), tez dobre…).

Monday, September 29, 2008

Z gatunku "chwile ulotne".


To moment zatrzymany w Gdyni. Takie kosmopolityczne ujecie problemu:).

Wednesday, September 24, 2008

Od Isabeli.

“Slowa nic nie kosztuja, mowila i przywlaszczala je sobie wszystkie: wszytskie do niej nalezaly. Ona zaszczepila mi przekonanie, ze rzeczywistosc nie ogranicza sie do tgeo, co postrzegamy na powierzchni, ma tez pewnien wymiar magiczny i jesli komus przytjdzie ochota, moze wyolbrzymiac ja i ubarwiac, by zycie nie toczylo sie tak monotonnie.”

“Trzeba walczyc o swoje. Nikt nie podejdzie do wscieklego psa, a potulnego zadepcza. Zawsze trzeba walczyc.”

“EVA LUNA” Isabel Allende

Krolowa WARSZAWA

Moze dlatego, iz pochodze z tego malo wyszukanego, okropnego, nie majacego absolutnie nic do zaoferowania gorniczego miasta, moze dlatego, iz moja Mama i Tata zawsze powtarzali mi i mojej siostrze, ze podroze i nauka jezykow obcych sa najwazniejsze, moze dlatego, ze widzialm “to i owo”, moze dlatego, ze kiedys po wyjsciu z jednej z restauracji na South Beach przeszedl obok mnie pan Lenny Kravitz, moze dlatego, ze opalalam sie na ST. THOMAS, popijalam margarite w Cancun i jezdzilam na skuterze na wyspie Cozumel, moze dlatego, ze spedzilam kilka dni w Vegas (przegrywaja wprawdzie , ale nic to:)), moze dlatego, ze bawilam sie na przyjeciu weselnym w WALDORF-ASTORIA na MANHATTANIE i jezdzilam po tymze limuzyna, beztrosko popijajac szmpana, moze dlatego, ze widzialm Toskanie z bliska, wachajac i smakujac wszystko, co miala do zaoferowania, ze schodzialm wdzluz i wszez most Karola w Pradze i pilam kawe w zabytkowym praskim FOUR SEASONS, moze dlatego, ze pewnego dnia obudzilam sie z letargu i polecialam do czerwonego Manchesteru, a Paulina zostala moim przewodnikiem po nocnym (i dziennym) zyciu tego fantastycznego miasta, moze dlatego, ze mam cholerny apetyt na zycie i przypuszczam, ze bede jeszcze z niejdenego pieca chleb jadla, moze dlatego, ze uwielbiam kazda oznake przybywajacych lat, moze dlatego, ze wiem czego chce i co lubie, moze wreszcie dlatego, ze kocham energie wielkich miast i w jednym z nich spedzilam NIESAMOWITY OSTATNI WEEKEND, nadalam imie ich krolowej. WARSZAWA.

Wednesday, September 17, 2008

NOWOSC?! Konicznosc w kazdym razie!!!

Drogie Kolezanki i Drodzy Koledzy!

Uwaga uwaga!!! Podaje "przepis" na boska rzecz dla Waszego ciala o poranku!!! Zwlaszcza jesli macie dluzsza chwile.
Moja niezawodna zaprzyjazniona kosmetyczka zdradzila mi sekret. Peeling samorobka do calego ciala: 3 lyzki cukru, kolejne 3 oliwy z oliwek i 2 czubate lyzki zmielonej kawy. Wymieszajcie wszystko, rozbierzcie sie do golasa, wskoczcie do wanny tudziez pod prysznic, zmoczcie cialo ciepla woda i jaaaazda (nie zapominajcie o twarzy)!!!! Wprawdzie przy koncu procesu wcierania tej papki w cialo, lazienka mozliwe, ze bedzie wygladac jak istne pobojowisko, ale WARTO, uwierzcie mi WARTO!!!! Skora jest wspaniale czysta, jedrna, pobudzona i "naoliwiona", swietna w dotyku. W dodatku kofeina, ktora przenika do organizmu przez skore sprawia, ze w zasadzie nie potrzebujecie juz kawy - no chyba ze w celach socjalnych czy towarzyskich. Z wyzej wymienionego powodu jesli nie macie w planach nocnych harcow, nie polecam ow zabiegu podczas wieczornych rytualow.

Sunday, September 14, 2008

Grazyna Torbicka.

Goraco polecam sarkastyczny tekst Magdaleny Srody z wczorajszych Wysokich Obcasow "o idiotkach w reklamnie" pt."ZEGNAJ, LALECZKO".

Tuesday, September 09, 2008

Znad placka ze sliwkami ...

Pachnie dopiekajace sie cisto ze sliwkami - "zeby w domu bylo milo, tak,tak,tak", prasowanie dokonczone, slonce zachodzi, kot spi tuz za mna. Sielankowo, doprawdy. Tak oto dziewiatego wrzesnia nastal czas na expresowe refleksje na temat lata, ktore zaczelo na dobre pakowac walizki.
Dlaczego przezylam tak bardzo intensywnie ow trzy miesiace? Czym zasluzylam sobie na tak fantastyczne lato?
Poznalam siebie od nowa. Odkrylam drzemiace gdzies instynkty. Sluchalam siebie przede wszystkim. Pozwolilam sobie na wszystko - podobnie jak to mialo miejsce cztety lata temu, gdy tuz po sromotnie zlamanym sercu, spakowalam walizki i wylecialm za wielka wode, do kraju Krola Hamburgera. Przez te 100 dni bylam zwierzeciem stadnym w kazdym calu. Odwiedzilam mnostwo ludzi i miejsc. Byl to czas bez ograniczen, bez kropek a jedynie z przecinkami. Jazda bez trzymanki. Ta zreszta trwa nadal - korzystam tylko z chwili, kiedy dopieka sie to wspomniane ciacho, coby napisac choc slow kilka. Wyglada mi na to, ze jeszcze kilka znakomitych przygod macha do mnie reka, a ja juz im odmachuje, zgodnie z przyjeta zasada.
To wszystko nie byloby mozliwe dzieki ciezkiej pracy, ktora sponiewierane bylo moje zycie przez ostatni rok. Dzieki tej tyradzie moglam przezyc szalencza sjeste - a tu chyba stworzylam oksymoron. Tym samym - konczace sie z wolna srodki finansowe nie pozwolily mi towarzyszyc mojej siostrze w wyprawie do boskiej, slonecznej, najwspanialszej ale i cholernie drogiej Italii ...
Tak predziutko sformuluje wniosek: bez pieniedzy ani rusz. Oczywiscie, ze zdrowie i milosc, ale ...
A tak poza tym - swietnie jest byc kobieta.

Tuesday, August 26, 2008

...chwile ulotne...

Kroilysmy wczoraj ogorki na "zimowe" salatki pozamykane szczelnie w sloikach. Zrobilysmy babeczki budyniowe, kolacje i obalilysmy przy tym dwa wina. Dz. i ja. ha ha. Wieczor udal sie wysmienicie. Kuchenna nasiadowka. Brakowalo mi tego.

Sunday, August 24, 2008

Metz?!!?!? - do jasnej cholery!!!!

Dleczego sir Piotr Metz para sie dyrektorowaniem najwiekszej szmirze swiata czyli SOPOT FESTIVAL?!?!?! Przez chwile dane mi bylo obejrzec popisy jakiejs prostytutki, ktora swiecila triumf lata temu a na imie jej Sabrina... Trudno o wieksza zenade... Kobita lata po scenie w ubraniach z poniedzialkowego targu w Lecznej niemalze, zdejmuje w trakcie mega wystepu swoje najmodniejsze platormy za 16zl, spod najtanszej dzinsowej spodnicy widac jej "majty", tancerki gubia rytm, o ile w ogole wiedza, co ow oznacza, na koniec Sabrina "kapuje sie", ze jej top jest nieco za maly i lada chwila jej przyrodzenie zacznie wyskakiwac z wlasciwego miejsca, zatem pospiesznie miedzy jednym a drugim "boys, boys... boys", zapina swoj boski szczerozloty zakiet.
Metz!?!?!? Czys Ty oszalal juz doszczetnie?@@!!! Ilez oni Ci za to placa?!!?!? Moze jutro dowiem sie na mediarun.pl. Tragedia. Tragedia. Az boje sie zgadywac, jak popisywal sie pan Stevens (bynajmniej nie Cat) czy boska Sandra.... Mamma Mia!!!

Thursday, August 21, 2008

WIEM, ZE JEST POZNO, ALE ZYCZE WSZYSTKIM PYSZNEJ KAWKI O PORANKU:)

Friday, August 15, 2008

Slodki smak zlota.




Skonczyla sie krotka ceremonia wreczenia zlotego medalu Tomkowi Majewskiemu. Super extra. Naraz rozparla mnie duma potezna. Uslyszec Mazurek w takich okolicznosciach. Ech. Fajnym jestesmy narodem. Narzekamy, utyskujemy, jestesmy chamami itd., ale tak to juz z nami jest i podejrzewam, ze szycbko sie tych cech nie wyzbedziemy. Jednak w sytuacjach, kiedy Polak staje na podium, kazdemu naplywaja lzy szczecia a uczucie dumy promieniuje we wszystkich mozliwych kierunkach.

Kilka godzin temu wrocilam z Trojmiasta, ktore to wycisnelo mi nielada pieczec w mozgu. Jesli mialabym mieszkac w Polsce - to byloby moje miejsce. Swiadomosc mieszkania w trzech roznych miastach jednoczesnie przemawia do mnie dosc przekonywujaco. Faworytem jest Gdansk, pozniej spokojna Gdynia, a na koncu Sopot. Szybka Kolej Miejska zwana "skm-ka" kursuje 24/h i jest najbardziej popularna alternatywa jesli idzie o przemieszczanie sie na tej trasie. Taksowki w ogole moga nie byc brane pod uwage. Jest bezpiecznie. Gdynski bulwar tetni zdrowym trybem zycia juz od rana. Mnostwo ludzi biega, jezdzi na rolkach i rowerach. W powietrzu niesamowicie pozytywne wibracje i nie sadze, ze czuc je jedynie latem. Samo powietrze pachnie oblednie. Oczywiscie, ze istnieja minusy w postaci dzikich tlumow turystow na Jarmarku Dominikanskim czy sopockim molo, ale to przeciez taki czas. W Sopocie i Gdansku na straganach z pamiatkami mozna kupic chyba doslownie wszystko, jesli idzie o Jarmark Sw. Dominika - jeszcze gorzej. Ten sped okrzykniety najwieksza, najstarsza i najslynniejsza impreza kulturalno - handlowa w kraju nie rozni sie niczym od zwyklego wiejskiego odpustu. ( A moze jest jeszcze gorszy, bo nie mozna na nim nabyc nawet szczypki:). A przynajmniej mnie owe nie rzucily sie w oczy ).
W Gdansku niekwestionowana krolowa jest dla mnie Ulica Mariacka, tam to dopiero..., he he. To chyba najpiekniejsza ulica w Polsce. Nieco tajemnicza, tonaca w bursztynach, ale jednak nie natarczywie, pachnaca, necaca bujnym nocnym artystycznym zyciem, jazzem, obietnica... mmmm.
Niestety nie moge pochwalic sie zwiedzaniem Gdanska tak, jakbym chciala - bez mapy, na wariackich papierach, aczkolwiek wszystko przede mna. Spedzam fantastycze lato. Juz nieduzo go zostalo. Przede mna jeszcze kilka mini wycieczek, ale tak naprawde juz zaczynam ekscytowac sie na mysl powrotu za ocean. Czuje, ze w tym momencie Ameryka mnie pochlonela. Nie wyobrazam sobie bez niej zycia.
A moje walizki stoja w spokoju i cierpliwie czekaja na znak.

Friday, August 08, 2008

Stacja: Gdynia Glowna.

Mamma mia! Gdynia jest fantastyczna.Nie ulega ów fakt jakimkolwiek wątpliwościom. Cudowna aura. Dość spokojne miasto, ale spokoju właśnie nam trzeba... no może nie takiego dręczącego, he he. O 8:oo byłyśmy na plaży! Jazda nocnym pociągiem okazała się całkiem możliwa do przebycia. Mieszkamy 5 minut od morza. Gdynia ma ponadto fantastyczna promenadę, po której od świtu do nocy, a może i przez całą noc, przechadzają się naprawdę różnego rodzaju ludzie. Zwykle - z tego co udało mi się zaobserwować - są to joggerzy, rollerzy:), ale też oczywiście turyści z rodzinami oraz swojacy. Wszyscy dość nienagannie ubrani. Wielka różnica między tłumem z Krupówek. Tam wszyscy wydali mi się jakimś dzikim spędem kupującym wszystko, co tylko się dało.
Jutro rano jedziemy do Sopotu - wiadomo - festiwal,planujemy spędzić szalony dzień wśród polskich mega-gwiazd!Hejże ho!
Wygląda mi na te, że będą to niesamowite dni.
Ahoj przygodo!

Tuesday, August 05, 2008

Stuknelo mi 27.

Zastanawiam sie, jak powinno obchodzic sie dzien urodzin... Zwykle miewam fiola na punkcie swiat roznego rodzaju. Zwykle, bo chyba zaczyna mi to przechodzic, juz nie goraczkuje sie tak na Boze Narodzenie czy Walentynki (tak,tak lubie sobie posiwtowac tego dnia rowniez) . Nie sadze, ze chodzi tu o wiek, moze raczej winne sa "okolicznosci" w jakich sie znajduje, ludzie, ktorzy mnie otaczaja. Nie mniej postanawiam, ze za rok w moje urodziny bede miala wolne i spedze caly dzien robiac rzeczy, ktorych nigdy nie robilam oraz takie, ktore sprawiaja mi wielka przyjemnosc (kieliszek dom perignon o poranku ). Bedzie to dzien tylko dla mnie, a zwiencze go wypadem do jakiegos mega klubu.

Zdecydowanie tego mi trzeba od dawna - wybrac sie grupa ludzi na jakies balety. Potanczyc do rana. Ech!
Za dwa dni jade z Marta nad morze. Wprawdzie nie sadze, ze zaszalejmy jakos szczegolnie, ale moze chocby "conieco" .
Wczoraj wyprawilam mini kolacje dla przyjaciol. Jak na spokojna siedziana kolacje chyba bylo niezle.

Ekscytuje mnie pakowanie walizek. Zatem poprzestane na tym poki co.

Thursday, July 31, 2008

Good Day My Angel.

Na koniec leniwego dnia - Good Day My Angel Myslovitz. Lepiej bym sobie nie wymarzyla. Ludzie w wiekszosci to takie dziwne zwierzatka, ktore widza jedynie czubek swojego nosa. Pije do mojej wspaniale wyimaginowanej imprezy urodzinowej, ktora mialam z dzikim entuzjazmem w plenerze wyprawic w nadchodzaca sobote z okazji takiej, ze od lat nie dane mi bylo spedzic tego dnia w gronie "najblizszych". Wszyscy oprocz dwoch osob mnie olali. Niesamowite. Odkad przylecialam, zjawialam sie u wszystkich - czy mi sie chcialo czy nie, ale przez szacunek BYLAM. A mnie zupelnie zgarnieto na plan dalszy, gdziestam. Dzien byl bardzo piegowaty z tego powodu. Chyba jednak naiwnie myslalam, ze jakos wiecej sie licze, zwlaszcza po moich ostatnich zawirowaniach. Widac, skoro nie mam meza, ani zony mozna mnie troche ominac. Beznadziejne to.

Sunday, July 27, 2008

Nadciaga burza.




Pisze w goracy leniwy niedzielny wieczor, szykujac pyszna kapiel w miedzyczasie. Wszystko powoli wraca do normy - Paulina odleciala, w domu znowu cicho. Slucham Kaczkowskiego, kot siedzi mi na kolanach, wypilam filizanke miety. Tkwie w dwoch emocjonalnych swiatach. Lekcja gramatyki na dzis: nauka o oksymoronach. Jestem slodko-gorzka lub metno-wyrazista.

Zakonczylam lipcowe wojaze. Daly mi wiele frajdy, tym bardziej, ze od stu lat nie mialam okazji tak po prostu wsiasc do polskiego oblesnego pociagu i pociac gdziestam. Przede mna jeszcze (oprocz szalonego zycia:)) sierpniowy wypad do Gdyni i mozliwe ze wrzesniowy szybki skok do czerwonego Manchesteru. W pazdzierniku pomacham Polsce na dluzej. Zatem - jakby na to nie patrzec - pozostaly mi dwa miesiace dolce far niente. Cudownie.

Po dwoch miesiacach w kraju zaczynam powoli tesknic do szalenczego tempa Stanow. Poza tym rzeczywistosc bez pracy jest dosc specyficzna.
Za tydzien skocze 27 lat. Gdybym miala umrzec jutro, stwierdzilabym, ze mialam fajne zycie. Ale tylko dlatego, ze kilka lat temu za namowa przyjaciolki zdecydowalam sie spakowac walizke i w lecie poleciec hen hen zarabiac dolary.

Bedac dwudziestosiedmioletnia przepioreczka mam cholerne przeczucie dobrze zapowiadajacych sie miesiacy. Siedze sobie oto w moim leczynskim kokoniku i czuje cisze przed burza. Powiem szczerze, ze nie jest to burza w postaci odbywajacego sie jutro cotygodniowego targu na "leczynskiej starowce", ani ta po zakonczonym wlasnie festiwalu kapel podworkowych i ulicznych (czy jakos tak), nie jest to rowniez burza przed czekajacym nas w sierpniu remontem, ani ta zwiazana z nieprzewidywalnymi czynnikami atmosferycznymi. O nie. Sama bede ciskac piorunami. Tak. Zbiera sie na burze. Nie bede sie teraz zaglebiac i rozwijac moich szalenie przemyslanych i poetyckich metafor, bo jak juz wspominalam kapiel na mnie czeka.

Nagle okazalo sie, iz zycie rozwinelo przede mna czerwony dywan i zamierzam sie po nim przejsc w blasku fleszy.

Tuesday, July 22, 2008

Kto...., ten....

Myslalam, ze mnie nie ruszy, ze nie wspomne o tym tutaj, ale chyba przyszla ta malutka i krotka, ledwo namacalna chwilka...
Moj mega zwiazek zakonczyl sie prawie miesiac temu. Moj Latynoski Kochanek przestal nim byc. Zbilam lusterko. Ile lat nieszczescia.
Nie wiem, czy moge o tym pisac, jednakze uznalam, ze zamieszcze te oto oficjalna informacje. Dla prasy.
Cmy dobijaja mi sie do okna. Nie otworze im. Nie dzis.

Thursday, July 17, 2008

Na chwil kilka przed odjazdem.


Jutro wczesnym rankiem mkniemy pociagiem do Wielkopolski. Wprawdzie pojecia nie mam, jak uda nam sie wstac na tak wsciekle poranny pociag, ale... Przygoda nas wzywa. Zakopane rozczarowalo pogoda i jedzeniem. Nic to. Karta odwroci sie.

Monday, July 14, 2008

Gdzies spod Nosala

Hejze ho!!!! Wdychamy wspaniale gorskie powietrze gdzie daleko daleko. Nie wiem, gdzie dokladnie jestesmy. Wczorajsza droga do hostelu byla mordercza. Zanim wyszlysmy w gory mamy zakwasy. Klimat jest bardzo specyficzny, mnostwo ludzi z calego swiata. Wydaje mi sie, ze pogoda nie bedzie nam sprzyjac podczas tych kilku nastepnych dni, lecz to nie bedzie nam przeszkoda w przezywaniu przygody. Wspomne jeszcze o Krakowie, ktory zdecydowanie wygrywa w moim trwajacym juz dwudziescia siedem, bez mala, lat plebiscycie na najlepsze polskie miasto. Wychodzac pociagu w miescie Kraka, wpadlam w inna, lepsza rzeczywistosc. Ide ulica i smieje sie do ludzi, slucham miksu jezykowego, chlone slonce i wszystko to, co dzieje sie dookola, a dzieje sie bardzo duzo. Paulina wyglada fantastycznie, nie ma nic lepszego niz siostrzany wypad.!!! Bylysmy na Kazimierzu.... w Alchemii i Singerze... Ech. To byl moj pierwszy raz tym bardziej udany, ze z nieba lal sie zar a z glosnikow leniwie saczyla sie chan chan. Ok, idziemy na sniadanie.

Saturday, July 05, 2008

Co ma dzis do powiedzenia cynamonowa dziewczyna

If I was a man in your life
I'd make U happy
I'd treat U right
I'd buy U flowers every single day
I'd give U power
I'd do whatever U say

I heard a rumor that ur man they said he do U wrong
And U're so vain U think that U're the one behind this song
U know he got plenty lyrix, yeah, up his sleeve
and after he got what he want he just gonna up and leave
Sunday chocolate on the roof right after his game
He like the Lakers but the Sixers on when he came
If he's with another now U best believe the party's crackin'
U gettin' played girl and U better get ur Mack on

And do un2 others
As they do un2 U
And call me on the day
That U and him r just 2 thru

Was that U I saw outside the liquor store
Waitin' on that fool 2 purchase what U been dyin' 4?
Never thought I would c a drop of spirit ever bring U down
Now U got that triflin' barracuda hangin' 'round
Hangin' 'round Ur neck like a cheep gold chain
He don't deserve 2 say that he ever knew Ur name
Much less get 2 smell the perfume I gave ya
Please don't tell me that U'all got down


Better do un2 others
As they do un2 U
And call meon the day
That U and him r just 2 thru


If I was a man in Ur life
I'd make U happy
I'd treat U right
I'd buy U flowers every single day
I'd give U power
I'd do whatever U say

By PRINCE

Thursday, July 03, 2008

Monday, June 30, 2008

Powietrze pachnie nonsensem.

Sunday, June 29, 2008

Bywa i tak.


Dzis umieram caly dzien. Wczoraj zaliczylam wesele przyjaciela. Zupelnie nie chcialo mi sie na nie isc. Generalnie nie wiem, czy mi sie podobalo, bo powalila mnie na lopatki wodka, ktorej nie pije, bo nie lubie, a alternatywy nie bylo. Rozpacz. Jest ok. 16:00 a ja nadal czuje, ze lewituje. Fatalnie. Zaraz zjem kurczaczka:), moze mnie postawi do pionu. Nie ma mi kto rosolku ugotowac.

Sunday, June 22, 2008

Saturday

Brakuje mi dzis Manchesteru. Czerwonej metropolii pelnej niesamowitego wigoru, pedu zycia, niezmordowanych ludzi. Manchesteru kipiacego energia. Manchesteru klubow, pubow, dobrych restauracji, koncertow, muzeow, wystaw, czarnych taksowek, Starbucksow, Manchesteru podroznikow, ”THE BIG ISSUE PEOPLE”, Manchesteru pociagow, halasu, karetek i naszych rodakow – co by nie mowic nie jest nas tam tak wielu.
Jestem swiadkiem konczacego sie bosko, przepieknego sobotniego popoludnia, slucham trojkowej listy, popijajac tanie sauvignon blanc i wydawac by sie moglo, ze powinno mi byc tak dobrze, bo przeciez o takich slodkich chwilach marzylam przez ostatnie trzy miesiace, to jednak nie moge obejsc uczucia tej durnej tesknoty za moja jedyna wspaniala Paulina i oczywiscie Latynoskim Kochankiem. Ech.
Rozpoczyna sie mecz Holandia – Rosja. Jestem za Slowianami mimo wszystko.

Piekna jest Polska latem. Zachwycania sie zielenia ciag dalszy. Jem na zmiane truskawki z czeresniami, mlodymi ziemniakami, oporowymi ilosciami koperku i szczypiorku oraz mlodymi ziemniakami, ktorych smaku nie da sie podrobic nigdzie.
Ciesze sie. Mysle, ze wychodze z gnusnosci i lekkiego marazmu, jaki ogarnal mnie juz pewnien czas temu. Spedzilam fenomenalne trzy tygodnie w Anglii. Naladowalam akumulatory, jak to sie ekskluzywnie mowi. Nie dotarlam do Dublina, ale wybieram sie z Paulina w Tatry za miesiac. To bedzie powazne chodzenie i zdobywanie szczytow, nie jakiestam zaleganie na Krupowkach przy szaszlyczku.
No ale wracajac do Manchesteru: moja siostra- pionierka intensywnego miejskiego zycia uznala, ze wprowadzi mnie w jego tajniki. Zatem od pierwszego do ostatniego dnia oddawalam sie wszytskim tym miejskim przyjemnosciom. Wystawy ( BODY WORLDS4 - studium ciala czlowieka po smierci,GUSTAW KLIMT w liverpoolskiej TATE GALLERY, wystawa niesamowitego Matthew Williamsona, projektanta mody rodem z Manchesteru, w URBISie), koncerty jazzowe, niesamowite wrecz kluby – tutaj koniecznie napisze o ALMA DE CUBA w Liverpoolu – klub-restauracja-bar zrobiony w starym kosciele na modle kubanska, jak nazwa wskazuje. Uwielbiam wszytsko, co wpada w klimat Havany, zatem zakochalam sie w tym dziwnym miejscu pelnym zapalonych swiec w koscielnych swiecznikach, religijnych witrazy, ogromnych sztucznych palm w donicach, szalenczej muzyki latino,sof i foteli w miejscu oltarza, sciennych malowidel oraz historii o duchu dziecka pokazujacego sie od czasu do czasu w ciemnych zakatkach tego miejsca.
Zastanawiam sie, jak oblednie musza wygladac sobotnie imprezy w tym miejscu…!!!och! Mam nadzieje, iz przy moich nastepnych odwiedzinach Manchesteru zabawimy sie tam wlasnie.O le!
Bylysmy w Birmingham, ale generalnie chyba nie wiedzialysmy, gdzie pojsc i ta wizyta, mimo swietnej pogody, przebrzmiala bez echa.Pewnego dnia tuz “za rogiem” w ksiegarni swoja najnowsza ksiazke podpisywal Sting. Niestety za pozno sobie o tym przypomnialysmy.Kilka razy zaspokoilysmy nasze wybredne zoladki przepysznym wloskim jadlem. I nawet wybralysmy sie na SEX W WIELKIM MIESCIE tu zdziwilysmy sie obie, bo nigdy nie bylysmy fankami tej szmiry, a tu prosze – fenomenalne ogladanie dla kobiet, a najlepiej kobiet swiatowych, za jakie sie uwazamyJ.Zaliczylysmy rowniez francuska szmire (ze ponownie uzyje tego slowa) pt. PRICELESS z Audrey Tatou – tragedia, oraz niskobudzetowy amerykanski IN SEARCHING OF MIDNIGHT KISS, film o zyciu zwyklych ludzi w LA – tu juz bylo duzo lepiej.
I w ogole bylo bosko.A teraz jestem w zapierdzialej Lecznej, ktora w lecie jest calkiem do zniesienia, jak ma sie swietne I niezastapione przeyjaciolki, kotka (po ktorego jade juz niebawem), ksiazki, radio,slonce, gazety oraz plany na najblizsze wycieczki.
Rosjanie i holendrzy 0:0 po pierwszej polowie.

Tuesday, May 27, 2008

O mezach, Hance i Krystynie.

po raz pierwszy od stycznia weszlam na blog pani Krystyny Jandy. Czas plynie. Kto go zatrzyma? Moze jakis czas temu chcialabym, zeby stanal. Nie dzis. Dzis chce tylko, by czas gnal. A ja bede gnac razem z nim. Niewazne gdzie. Byleby przed siebie.
W piatek gnam do Liverpoolu, a docelowo do Manchesteru, jak juz wspominalam. Wprost umieram z niecierpliwosci. Pozostane tam czas jakis.
Czy podczas tych kilku miesiecy dowiem sie, kim naprawde jestem? Tak. Kilka dni temu moja Przyjaciolka wyszla za maz. Ciesze sie razem z nia, bo malzenstwo bylo i jest spelnieniem Jej najskrytszych marzen. Jesli chodzi o mnie - wydaje mi sie, ze jestem zbyt wymagajaca kobieta, by sobie ot tak, po prostu wziac slub. Nie sadze, ze mnie to zgubi, jak pewnie zycza mi niektorzy. Dzis na przyklad sluchalam mimochodem programu w Trojce z Maria Czubaszek i Hanna Bakula i wprost nie moglam wyjsc z podziwu nad ta druga. Nad jej odwaznymi komentarzami na temat rozwodow i malzenstw, wygody zycia, mezczyzn, kobiet, stylu jej zycia. Bakula ma niesamowita lekkosc wyrazania siebie i swoich pogladow (jesli to nie to samo).
Czy to dlatego ze jest artystka? Czy dlatego ze ma wolny umysl, ze nie jest zniewolona, zyje tak jak chce ( a przynajmniej tak twierdzi)? Wydaje sie, ze schematy egzystencji jej absolutnie nie dotycza. Czyz to nie wspaniale?

Nie wiem, czy kiedys bede miala swojego meza..../ Ciesze sie, naprawde ciesze sie bardzo ze szczescia moich PRZYJACIOL, bo to naprawde MOI NIEZAWODNI LUDZIE, KTORYCH KOCHAM, ale patrzac na nich, jeszcze bardziej utwierdzam sie w przekonaniu, ze POKI CO - MALZENSTWO JEST NIE DLA MNIE. I niech tak zostanie.
Ps. Naprawde gdzie nie spojrze, widze przyszlych lub swiezo upieczonych malzonkow, co jest???:)

Wednesday, May 21, 2008

Cudownie byc w domu.

Wczoraj wieczorem weszlam do domu, z ktorego wyszlam ponad rok temu. Teraz siedze przed komputerem w pokoju Pauliny. Jest cicho i bardzo spokojnie. Popijam drinka w samotnosci i ciesze sie.Dobrze byc tutaj. Zachwycam sie zielenia, jest wprost niesamowita, wszedzie sa drzewa, kipiace zielenia wielkie drzewa. W srode wstalam o 14:30. Przestawienie sie na ten czas zawsze trwa kilka dni w moim przypadku. Mam mnostwo spraw do zalatwienia. Na razie jednak wszystko jest skoncentrowane na slubie mojej Przyjaciolki, ktory odbywa sie juz za dwa dni.
W przyszlym tygodniu lece do Manchesteru, na co wprost NIE MOGE SIE DOCZEKAC!!!! Poziej odwiedziny znajomych: chce wpasc do Zakopanego, nad Morze, do Warszawy, Krakowa, Poznania, moze rowniez na dni kilka do Belgradu, ale z tym to jeszcze nie wiadomo ( nie wiem, co tam lata:)).
Dom... bez Mamy. Ech. W zasadzie bez nikogo, bo przeciez jestem sama:). Dziwnie to zycie wyglada.
Na balkonie rosnie cudownie pachnacy koperek!!! A ja uwielbiam koperek i pomidory! To chyba czas na kanapke:). Dobranoc.

ps. cholera, nie mam chleba.

Saturday, May 17, 2008

Philadelphia - Chicago - Warszawa

Tak, tak - jade do domu !!!! W poniedzialek wylatuje. Bardzo sie ciesze. Jestem juz spakowana. Bedzie to szalone lato:). Nareszcie!!!!

Monday, May 05, 2008

Przy porannej poniedzialkowej kawie w Margate.

To niesamowite, przysluchiwac sie starym i bogarym Amerykankom plotkujacym przy kawie. Otoz siedze sobie w Starbucksie, popijam karmelowe macchiato, zagryzam croissantem (po zakonczeniu wycisku w silowni -he he) i ... slucham - niestety nie tylko jazzu saczacego sie z glosnikow:). Popijam kawe i slucham o golfie, o lunchu czy tez brunchu charytatywnym w jednym za ekskluzywnych klubow golfowych. Slucham o potrzebie zakupienia nowej wielkiej plazmy do "jednej za jej sypialni" :), bo obecna mam juz 6 lat!!! ( matko kochana az 6 lat!!!), slucham o kolacjach w nowych restauracjach w okolicy, o nowych kolekcjach torebek, o wnukach, ktorzy przyjezdzaja na Memorial Day weekend pod koniec maja i o tym, ze przez caly tydzien powinna byc piekna pogoda.
Kawa mi sie konczy. Czas na mnie.

Saturday, May 03, 2008

Tuesday, April 29, 2008

O kobiecie.

Coraz czesciej widze moja mame w twarzach innych kobiet. Niemalze codziennie, zalewa mnie sympatia od pierwszego wejrzenia, inaczej na nie patrze. Zastanawiam sie czasem, czy im o tym powiedziec - ze sa do niej podobne. Jednak zawsze zatrzymuje to dla siebie i tylko im sie przygladam i marze sobie po ciuchu, po malemu cichu.

Pogoda pod psem, wiosna nad oceanem wymaga cierpliwosci. Kilka dni temu zostalam odnaleziona przez kolezanke z glebokiego dziecinstwa - tak bym to okreslila. Przyznam, ze to dosc niezwykle odnalezienie i jest mi niezmiernie milo. Kolezanka z dziecinstwa jest kobieta sukcesu, zona i mama. Jest szczesliwa. Podrozuje, wychowuje, pracuje nieustannie - ale to jest wlasnie wyznacznik kobiety, ktora do czegos dochodzi w zyciu. Przyznam, ze bedac tu zaczelam narzekac, ze jestem zmeczona, ze nie mam czasu dla siebie, ze za duzo pracuje... tak. Teraz nie bede sie wglebiac w przemyslenia typu: kazda kobieta powinna byc minimum raz w miesiacu u kosmetyczki, co najmniej dwa razy/m-c u manikiurzystki itd. - dla mnie takie rzeczy sa oczywiste. Moja mama postepowalaby zupelnie tak samo w swoim zyciu, gdyby... stac ja na to bylo. Proste i logiczne. Dlatego przez cale zycie powtarzala mnie i mojej siostrze: pracujcie, badzcie niezalezne, miejcie swoje pieniadze. I tak jest, poki co - bywa, ze pracuje jak wol, ale wlasnie po to, by pojsc sobie na masaz, jak mam ochote, kupic butelke perfum, kilka par sandalkow w sezonie, a nie jedne. Wiadomo o czym mowa. Wiem, ze prowadze zycie lekkie. Nie mam dzieci, zatem na pewno jestem nieco egoistycznie nastawiona do zycia.
Moja odnaleziona kolezanka napisala mi, ze zyczy mi , abym zaznala urokow macierzynstwa, bo wg niej nie ma nic piekniejszego. I uznalam te mysl za cudowna. Zastanowilam sie nad nia dluzsza chwile. Szczerze mowiac nie wyobrazalam sobie jej jako matki, a tu ... Tak wiem, macierzynstwo zmienia kobiete calkowicie. Kiedys sprawdze, jak to jest:), ale jeszcze nie teraz. Na razie - pracujac jak wol zamierzam przygotowac sie do wdrozenia w zycie planu zwiedzenia choc czastki Ameryki Poludniowej. Planuje to na koniec 2008 roku. Zobaczymy.
Wracajac do meritum: podziwiam mlode kobiety sukcsu. Podziwiam te, ktore nie osiadaja na laurach, nie narzekaja, pracuja, wychowuja, ucza sie, awansuja, zdaja egzaminy, lataja, nie poddaja sie schematom (to przede wszystkim:) - tzn. nie siedza "w garach" - wiadomo - kazda kobieta ma domowe obowiazki. A zreszta lepiej przemilcze ten temat:), kazda z nas jest inna.
Ja w kazdym razie nie gotuje, ale sprzatam, piore i prasuje - nad wyraz lubie to ostatnie. Ale powiem jedno - nie robilabym nic z tych rzeczy, gdybym sama sie za nie nie nagradzala. Jestem uzalezniona od podarowywania soebie odrobiny luksusu.... oczywiscie, wspaniale jest byc doceniana przez mezczyzne, ale jeszcze lepiej rozpieszczac sie samemu z prostego powodu - sama wiem, co dla mnie najlepsze.
I to tyle na dzis.

Sunday, March 16, 2008








Zycie mnie zaskakuje. Zaskakuja mnie najblizsi. Szczerosc. Pewnego dnia zaczne mowic. I otworza sie oczy. A w miedzyczasie bylismy w najlepszym miescie swiata!!!! - Wiem, ze sie powtarzam niesustannie....wybaczcie.

Wednesday, March 12, 2008

Kila i mogila.

Dzis moja siostra uswiadomila mi od niechcenia, ze marnuje czas i trace energie na pierdoly. Niby nic a cholera niesamowicie trafnie to ujela, "gowniara" :). Ludzie, ktorzy maja dystans do siebie i nie dzialaja impulsywnie sa madrzejsi i mentalnie lepiej im sie zyje. Pozazdroscic. Mam glupi charakter i naprawde ta miniona zima dala mi w kosc. Nawet nie bede ukrywac. Powiedzmy sobie szczerze - jestem na dnie. Z mozolem sie podnosze, wychylam niesmialo ( silownia ), ale mam jeszcze duuuzo do zrobienia. Musze odnalezc siebie, taka jaka lubie. Moze zajmie to jakis czas, ale uda mi sie.

Saturday, March 08, 2008

niby nic

Z okazji Dnia Kobiet podarowalam sobie dwumiesieczny karnet na silownie. Nareszcie!!!

Wednesday, February 27, 2008

Celebruje chwile.




Jak czesto celebrujecie chwile? Jak czesto zdarza sie wam usiasc i pomyslec, na spokojnie? Jest krotko po 10:00 rano, zrobilam pyszna kawe, mam wisniowego strucla z pysznej piekarni FORMICA, saczy sie hinduska mieszanka z VII czesci codownego buddha-bar, slonce zaglada przez okno... nie spiesze sie dzis. Uwilelbiam moje poranki, zwlaszcza, kiedy jestem sama - nienawidze za to samotnych nocy (naprawde nie moge ich zniesc!!!!). Mojego kochanka nie ma przez kilka dni, zatem kiedy mam wolne, po obudzeniu zamianiam sie na chwil kilka w leniwca pospolitego, leniwie biore prysznic, kawa, muzyka, gazeta, internet. I mysle sobie wtedy o tym i o tamtym. Staram sie jednak nie zaglebiac zbytnio w tematy w stylu - kim jestem, kim bede, a dlaczego. To takie lekkostrawne dywagacje....

Wczoraj pani kosmetyczka powiedziala, ze pije za malo wody, ma racje babka, cholera w zimie prawie wcale nie pije wody. Zatem zaczelam dzis od litra, mam nadzieje, ze skoncze na ...3. Zobaczymy. Pocigne watek kosmetyczki: bylam na oczyszczaniu, firma aweda - duzo masazu, olejkow zapachowych, dobra relaksujaca muzyczka, fajna pani, ale... z okropna wrecz cera!!! Szewc bez butow chodzi...., coz. Dlatego nie skusilam sie na goraco polecane przez nia kosmetyki, ktore, jak twierdzila, dzialaja cuda. Za TAKIE cuda, dziekuje:).

Tak bardzo bym chciala przemoc sie w sobie i pojsc na silownie zamiast tych strucli.... jestem beznadziejna.

Thursday, February 21, 2008

Seks rzadzi.

Pisze z mojej perspektywy. Ludzie w Stanach sa niemozliwie wrecz bezposredni. Niewazne jakiej sa nacji. Wydaje mi sie, ze przylatujac tutaj nawet habity muzulmanskie nabieraj innego znaczenia. Jak gdzies kiedys czytalam kobiety szyickie i sunnickie na barazach - nie pamietam, w ktorym stanie, wyklocaja sie ramie w ramie o materialy na te ich sutanny (zwal jak zwal). Nie licza sie lata konfliktow m-dzy tymi wyznawcami islamu, ktore zreszta caly czas trwaja. Tutaj w Stanach, kazdy choc odrobine zmiania swoja tozsamosc. Zadaje bardzo bezposrednie pytania, intymne wrecz na dzien dobry. Ot tak. Niewazne Hindus, Czarny, Ukrainiec, Niemiec, Meksykanin, Polak, Jankes:), Chinczyk czy inny Azjata (mezczyzna w kazdym razie), zamawia drinka, frytki czy steka i wali prosto z mostu: czy poznalas ostatnio kogos?, czy twoj chlopak jest Amerykaninem?, czy uprawialas sex z Czarnym?, gdzie mieszkasz?. W autobusie: dokad jedziesz? Jak masz na imie??? Nosz kurwasz!! - bo inaczej tego nie napisze - a co cie do cholery obchodzi, dokad jade>!!?!?Siedze sobie na siedzeniu i jade, nie twoja sprawa gdzie. Naprawde czasami wybucham, bo mam dosc tych ludzi. Rozumiem, ze to czasem przejaw "przyjacielskosci", czasem to normalne pytanie, czasem pytanie "na poderwanie" - niewazne. Zastanawiam sie, czy to wlasnie moja Polskosc czy charakter sprawia, ze draznia mnie takie sytuacje. Niby nic moze w tym dziwnego, pewnie mezczyzni w Stanach tak wlasnie maja, a juz szczegolnie maja tak Amerykanie i to ich tak bardzo wyroznia na mapie swiata. Niby tej bezposredniosci czasami mi brakuje, gdy jestem w Polsce ( w Polsce jednak niewiele jest sytuacji typu mile zaczepki na ulicy czy komplementowanie kobiet, czy owe zagadywanki w autobusach, mezczyznom jakos trudniej to przychodzi, ale to juz zupelnie inny temat). Niemniej - naprawde wkurza mnie, gdy ktos nachalnie pyta o moje intymne zycie, przy pierwszym kontakcie, w trakcie wydawania przeze mnie reszty.
Wiem, ze to po prostu biedni faceci, ktorzy lapia kazda okazje, ktorzy wyznaja zasade, ze przeciez nie maja nic do stracenia. Frajerzy, bo inaczej ich nie nazwe.

Kilka dni temu niedwuznaczna propozycje zlozyl mi ceniony przeze mnie ksiadz. Przetrawienie tego zajelo mi kilka godzin. Ksiadz tez mezczyzna - a moze nawet przede wszystkim. Coz moge tylko stwierdzic, puszczajac do siebie, ze nawet ksiadz mi sie nie oprze:). Nie musze dodawac, ze ksiedza juz nie cenie. Seks rzadzi.

Sunday, February 17, 2008

o Krystynie Jandzie.

Do pozna w nocy czytalam bloga Krystyny Jandy. Tak bardzo jej wspolczuje. Ta kobieta to dla mnie uosobienie marzenia o kobiecie. W prawdzie nie jestem i nie bylam fanka jej urody, za to charakter, sile, energie, spojrzenie na swiat niezmiennie podziwiam. Janda na pewno ma wspaniale, WSPANIALE zycie, takie zycie chcialabym prowadzic ja - pomijajac teary - choc w zasadzie, jak pomine teatry, to co to za zycie?!?! :)
Mysle, ze to iz mogla tak cudownie je przezywac bylo zasluga jej nieprzecietnego zwiazku z Edwardem Klosinskim, cudownego malzenstwa.
W pewnym momencie, nie jako mloda dziewczynka spotkala mezczyzne, ktory okazal sie jej kompletnym dopelnieniem. Polowka idealna. Ile razy zdarza sie cos takiego???? Oni bez siebie nie istnieli, dopelniali sie we wszystkim, akceptowali, nie chcieli nic w sobie zmieniac i kochali, kochali, kochali.
I Edward umarl na raka kilka tygodni temu. I teraz wszyscy na nia patrza. Jak ona sobie poradzi? To ze sobie poradzi, nie ulega watpliwosci, przeciez to Krystyna Janda...!!!
Zycie jest okrutne, Boze, jakie zycie jest ciezkie. Cieszcie sie wszyscy, ktorych nie spotkala zadna tego typu historia. Cieszcie sie i zrobcie mi przyslyge - NIE NARZEKAJCIE NA ZYCIE, BO NIE MACIE PRAWA. JESTESCIE W TYM PUSTYM NARZEKANIU TAK MALI I SMIESZNI, JAK KRASNALE!

Friday, February 15, 2008

Ksiezniczka w syfie rzeczywistosci.


Galeretki agrestowe, truskawkowe i wisniowe, proszki do pieczenia, pAczki (!!!!!), ser rycki i wedzony, kiner bueno, prince polo, strucla z makiem, aromaty smietankowe, a co najwazniejsze Przekroj z tego tygodnia!!!! i Twoj Styl na marzec!!!!! wiecej nie pamietam....
Tak wygladaly dzis dwie siaty po zakupach w odwiedzonej przeze mnie pierwszy raz odkad tu jestem, cholernie obskurnej polskiej dzielnicy przy Allegheny Ave. w Filadelfii. Szukalismy tego miejsca dosc dlugo i malo nie zwatpilam, bo bylismy na wlasciwej ulicy, ale nikt TOTALNIE nie mogl nam pomoc. Ghetto. Tragedia. Spojrzalam na moje kochane miasto F. zupelnie innymi oczyma. Zatkalo mnie po prostu. Pytalam przechodniow o "polish area", a ci ludzie mysleli, ze chcemy jechac na policje...! Pewnie nie powinnam sie dziwic, bo niby czego oczekuje bedac w jakichs slumsach. Pewnie ktos popukalby sie w glowe, czytajc to. Rozumiem. Taka ksiezniczka w lexusie i wielkich okularach przeciwslonecznych, pytajaca o droge meneli spod sklepu z pistoletami, ktorzy co jak co, ale wiedza, co to "zycie". Cieszylam sie, ze nie zalozylam moich sexy szpilek, ktore kupilam dwa dni temu, by oczarowac mojego mezczyzne w Walentynki, a dresy.

W koncu znalezlismy te sklepy. Poczulam sie totalnie jak w Grago!!!! - moim sklepie"pod blokiem" w Lecznej. Wow!! Moze jeszcze kiedys wpadne na ulice Allegheny, ale chyba niepredko. Nie podoba mi sie, co zobaczylam. Wiem, ze jestem pojebana, ale nie rozumiem, dlaczego ludzie skazuja sie na zycie w takich pustych, glupich, malych spolecznosciach. Oczywiscie wiem, ze nie kazdy jest Szczurem, czy Kogutem ( z chinskiego kalendarza), ale jakos dziwi mnie to, ze ludzie, moi rodacy, majac jedno zycie wwalaja sie w ponure schematy... i wioda naprawde nieciekawa egzystencje, zyja w kraju nieskonczonych mozliwosci od 15-20 lat i nie mowia slowa po angielsku. Dla mnie to naprawde niezrozumiale, choc na pewno naiwne. Mam gdzies, ze jestem naiwna moze nawet egzaltowana nad wyraz - tak juz mam. I tak widze, a jak widze, tak opowiadam.

***
Takze jem sobie paczka, popijam earl greyem Liptona. Walentynki byly super romantyczne. Swietnie jest kochac szalenczo po czterech latach:).

Tuesday, January 15, 2008

SZKODA MI

WLASNIE UMARLAM PRZECZYTAWSZY WYWIAD Z PASKUDZKA W VIVIE. UMIERALAM ZA KAZDYM RAZEM CZYTAJAC JEJ WYCZERPUJACE ODPOWIEDZI NA PYTANIA PANI PYTLAKOWSKIEJ, KTORA, NOTA BENE, URZADZILA SOBIE PUBLICZNY CYRK. ZA 10 LAT UMRZE AGATA, JAK PRZECZYTA, CO WYGADYWALA. POLECAM JAKO PRZESTROGE.

http://www.polki.pl/viva_artykul,10007538.html?ph_content_page_no=0

Monday, January 14, 2008

Nowy Jork, iPhone i ja .

Kocham wiele osob i rzeczy i miejsc. Kocham moja siostre, Pancie, mojego kochanka, tate, moje wspaniale przyjaciolki, Yoge, babcie, Toskanie, Meksyk, wloska kuchnie (bardzo malo oryginalne), jablka, obecnie kocham perfumy LACOSTE, buty, robic makijaz, piekne filizanki, SLONCE, sloneczniki w domu, dawac, kocham dobra muzyke, Amelie, kocham sie kochac, spedzac w samotnosci kobiecy dzien - najlepiej w Nowym Jorku oraz kocham mojego nowego iPhona!!!!

Kilkam godzin temu siedzialam w pewnej tureckiej restauracji na Manhattanie, tuz przy oknie z lampka pino grigio .... kocham taki stan. Luksus. Uwielbiam takie chwile i bardzo je cenie, uwielbiam byc mloda kobieta. Niestety nie mialam czasu na odwiedziny MoMa, ktore planuje juz od jakiego czasu, ale moze uda sie jeszcze w tym tygodniu. Otoz w piatek moj wspanialy mezczyzna wraca z podrozy!!!!!!!! Ju - hu!

Wlasciwie nie wiem, czemu mam taka ekstaze i co drugie slowo pisze kocham i uwielbiam. Lepiej sie zamkne i pojde spac, bo ponad wszystko nieznosze rano wstawac niewyspana, a na to sie zanosi, jeli jeszcze chwile tu posiedze.

Tuesday, January 08, 2008

rozowo-czarno-biale


tak pieknie wygladaly nakrycia stolow w hatelu THE BRAKERS w West Palm Beach......

Sunday, January 06, 2008

LUBIE

Naprawde lubie moje piersi na tydzien przed okresem. W ogole uwielbiam piersi. Uwielbiam patrzec w lecie na kobiety, ktore czuja sie tak dobrze, ze swoimi cialami, ze nie zakladaja stanikow, tzn. niekoniecznie w lecie, ale w zimie ...wiadomo, kurtka na pierwszym planie.


Nie wiem, czy bede miala wene do napisania kilku slow o Sylwestrze w Miami, a w zasadzie w WEST PALM BEACH. Bylo wspaniale!!!! Dostojnie, pieknie, elegancko, oskarowo. Sushi, kawior,malze,krewetki,litry szampana - bynajmnie nie wina musujacego, steki, jagniecina, ravioli, homar,kosmiczny deser, calkiem dobra muzyka. Towarzystwo moglo byc lepsze, ale coz nie mzona miec wszystkiego.

Zycze sukcesow w 2008! Zycze ciezkiej pracy, bycia w ruchu, nikomu nie zycze nudy, za to czytania mnostwa ksiazek, zycze wizyt u kosmetyczek, planow, planow, planow!!! Zycze bycia soba, zarobienia mnostwa pieniedzy, odwaznego podejmowania decyzji i nie obawiania sie ich konsekwencji!
Obejrzalam ZDESPEROWANE KURY DOMOWE i ide spac. Dobranoc.