Wednesday, May 30, 2012

Zarty na bok

25 czerwca mam pisemny stanowy egazmin kosmetyczny. Poniewaz przeprowadzilam sie z NJ do NY, musze zaktualizowac swoje pozwolenie na prace. Oczywiscie - mialam zdac go wczesniej, ale tradycyjnie odlozylam go na ostatnia chwile.

The Bright Stream. Baletowa nieznosna lekkosc bytu.

Balet jest fantastyczny. Piekno w najczystszej postaci. Nie bylam pewna w co sie ubrac, jakkolwiej uznalam - wyjscie do opery zobowiazuje. Zalozylam dluga czarna sukienke, do tego pomaranczowy szal. Jakkolwiek nie wszyscy podzielaja moja wersje dress codu - niestety mnostwo bylo jeansow, letnich spodni i w ogole szeroko pojmowanego kulturalnego prostactwa. Trudno. Budynek Opery jest oszalamiajacy. Samo Lincoln Center - czyli kompleks: opera, filharmonia, kino, oraz budynki slynnej Julliard School oraz Amerykanskiej Szkoly Baletowej robia niesamowite wrazenie.



Tuesday, May 29, 2012

usmiechajac sie zalotnie powiem tylko, ze ...

... robie makijaz, slucham massive attack popijajac espresso i za chwile wychodze do Metropolitan Opery na przedstawienie baletowe. Powazna range miec bedzie moj wolny wtorkowy wieczor. Upal nie z tej ziemi!!!! Jest tak goraco, ze nic w zasadzie nie pomaga - nawet moja przedpotopowa klima wydaje sie dmuchac cieplym powietrzem. Cos czuje, ze moje pierwsze lato na Manhattanie bedzie na bezdechu.
Wczoraj mialam pierwsza powazna randke. Taka z prawdziwego zdarzenia. Unosze sie nad chodnikami jakies dziesiec centymetrow.

Wednesday, May 23, 2012

mac?

Nadmienie z predkoscia swiatla, ze dostalam dzis magiczny telefon z mac cosmetics. Wyglada na to, ze po skomplikowanym procesie wypelniania aplikacji via internet, bede miala rzad rozmow kwalifikacyjnych. Oczywiscie, bede informowac na bizaco.

Tuesday, May 22, 2012

Uwielbiam krotkie kolorowe paznokcie.


Sniadanie z Miuccia PRADA



Widzialam dzis swietna wystawe w Metropolitan Museum "Schiaparelli and PRADA: Impossible Conversations". MET ma fantastyczne modowe wystawy. To wiadomo nie od dzis.  Rok temu widzialam tam zbiory  McQueen'a, o ktorych zreszta pisalam. Dzis byla PRADA VS. Elsa. Ich wizja mody. Mody jako sztuki, sposobu na zycie. Dwa odmienne pomysly na ubieranie kobiety. Elsa byla jedna z najwiekszych rywalek mojej ulubienicy Coco CHANEL. Umarla w 1973. Miuccia Prada zyje i ma sie swietnie, a do tego posiada fantastyczny zmysl tworzenia wielkiej mody. Pomyslem wystawy byly wyimaginowane dialogi,  jakie te dwie damy moglyby prowadzic przy jednym stole popijajac szampana. W role Elsy siedzacej na przeciwko Signory Miucci  wcielila sie znakomita Judy Davis. Zatem przemierzajac wystawowe korytarze moglam z zachwytem przypatrywac sie dwom ikonom, nieslychanie silnym osobowosciom, pieknym i inteligentnym, niepodleglym kobietom, ktore jak gdyby nigdy nic, saczac szampana  w ciemnym pokoju, prowadzily dysputy na tematy im bliskie i scisle zwiazane z moda. Wizja mody ow mistrzyn zasadniczo sie od siebie roznila.  Elsa i Miuccia zyly w odmiennych epokach.  Moda rzadzila sie innymi prawami. Projekty Elsy mialy zwykle wystawne gory, pieknie wyszywane zakiety. Miuccia natomiast od zawsze zwykla powtarzac, ze kocha sie w spodnicach, dolnych partiach sukienek i zdecydowanie bardziej woli stonowane i skromne gorne partie ubran. Za to uwielbia szokowac przeciwnymi butami, ktore z kazda jej kolekcja wydaja sie coraz bardziej kosmiczne. Prada mowi w jednej z rozmow z "Schiaparelli", iz to czesc ciala od pasa w dol jest bardziej frywolna, seksualna, laczy sie z Ziemia, jest dla niej wazniejsza. Elsa konrtuje teza, iz nie wyobraza sobie ubran bez fantastycznych kapeluszy, pior przy twarzy, czy tez fantazyjnych fryzzur. Tlumaczy to faktem, iz odkad pamieta uwazana byla za brzydka kobiete, a zaslaniajac twarz ekstrawaganckimi kapeluszami, czula sie pewniej.
Tak zatem zlozona jest cala wystawa - gorne partie garderoby projektow Elsy Schiaparelli, dolne - Miucci Prady. Calosc prezentuje sie fenomenalnie.

Monday, May 21, 2012

Poniedzialek.

Nareszcie mam wolny wieczor. Przed chwila wrocilam ze sklepu z herbatami, kupilam earl grey'a oraz marokanska herbate mietowa. Deszcz pada od rana. Raz mocniej raz lzej. Boski wiosenny dzien. Mialam dziszrobic sto tysiecy rzeczy, zorganizowac sie nieco, ale wszystko sie rozpierzchlo wraz z mijajacymi godzinami. Uwielbiam poniedzialki. Wiem, ze czesto to powtarzam.
Zatem popijam pyszna mietowa mieszanke i za chwile zabieram sie za prasowanie. Nie cierpnie pomietych ubran.
Aha - tuz po porannej kawie, w drodze do pralni, skoczylam do mojego ulubionego komisu. Mieli 30-sto procentowa wyprzedaz ksiazek. Kupilam trzy.
1. The Amy Vanderbilt Complete Book of Etiquette
2. Once Upon a Secret - Mimi Alford - o tej ksiazce - DOSLOWNIE- wczoraj sluchalam Klubu Trojki. Rzecz traktuje o mlodej stazystce na "uslugach" JFK. Uznalam, ze za dwa dolary, zapoznam sie z zewna historia szescdziesieciokilkulatki, ktora pewnie z braku kasy zdecydowala sie dopiero teraz opowiedziec to i owo.
3. Museum Behind The Scenes At The Metropolitan Museum Of Art - Danny Danziger. To na pewno bedzie dobra rzecz. Oczywiscie sle ja po przeczytaniu mojej Malej Mi.
Uwielbiam byc czescia tego miasta.

Friday, May 18, 2012

Kilka zdan.

Wrocilam z pracy, jest 2:00 nad ranem. Jem truskawki. To byl bardzo dobry dzien - pomijajac nieprzemijajace uczucie tepej niesprawiedliwosci swiata podzielonego na lepszych i gorszych.

I w tym miejscu w scenariuszu pojawia sie mezczyzna.

Tuesday, May 15, 2012

NIE! NIE! NIE! NIE! I JESZCZE RAZ NIE! KURWA!

Moja siostra nie ma meza. Nie ma kredytu. Nie ma dzieci. Nie ma wizy. Chyba palne sobie w leb.

Saturday, May 05, 2012

Fast Track.

Nie slyszalam budzika! Cudem przebudzilam sie tuz po 6:00 i malo nie dostalam zawalu. Do tego, jak zwykle w nocy, mam wylaczony telefon i nie slyszalam wiadomosci ani telefonow od dziewczyn. W biegu zlapalam kufer z calym oprzyrzadowaniem i jak poparzona wbieglam prawie pod kola taxowki! Zdazylam - bo jak wszyscy wiedza - jestem urodzona w czepku. Albo nawet diamentowej tiarze!
Makijaz byl lekki latwy i przyjemny. Siedem osob, ja malowalam dwie. Skonczylysmy po trzech godzinach. Bylam w domu po 10:00. Kawa w sobotni poranek smakuje wysmienicie!

Friday, May 04, 2012

Moj pierwszy slub w NYC. - (nieco dramatyczne ujecie sprawy...)

Jutro pobudka o 4:00, mam byc  wpracy o 6:30 rano - po raz pierwszy odkad pojawilam sie na Manhattanie bede asystowac przy robieniu makijazu slubnego. Tylko trzy godziny pracy. Pozniej wprawdzie pracuje "po japonsku", ale mowilam juz nie raz - lubie miec napiety grafik.
*** Jest upalnie na zewnatrz.
Dzis wpadlam do butiku Eve Pearl odebrac kosmetyki, ktore kazda z nas dostala w formie zaplaty za prace na IBS. Moi drodzy - jutro pochwale sie dokladnie, a teraz powiem tylko, ze mam wielka siate rewelacyjnych produktow, ktore wyprobuje na pewno jutro o poranku