Sunday, May 13, 2007

Walnut str. i inne




Piekny byl ow piatek w miescie nad rzeka Delaware... Taki tylko dla mnie. Wloczylam sie ulicami bardzo bardzo niespiesznie i choc obiecalam sobie nie robic wiekszych zakupow, to ... po kilku chwilach bylam obwieszona kilkoma siatami... zycie kobiety nie jest latwe:).


Dzien byl wysmienity, wspaniala pogoda - goraco, wrecz duszno! Niezbyt wiele ludzi w centrum, bo jednak byl to piatek, zatem dzien pracujacy. Na Walnut str. skusilam sie na stolik przy oknie z lampka wina i salata w pewnej pizzerii. Zrobilam niestety tylko kilka zdjec, bo cholera - "jak nowo przyjeta", mowiac slowami Panci - nie sprawdzilam baterii w aparacie... W miedzyczasie udalam sie na manicure pozniej zadzwonila kochana Loli i znowu nakrecilysmy sie zyciowo. Wrocilam wieczorem a w nagrode, ze juz jestem, steskniony Latynos zabral mnie na suhi! Pieknie jest byc mlodym i bez zobowiazan! Ach! *** Dzis 13 maja Dzien Matki w USA. Za chwile wychodze do pracy, kolejny dlugi dzien. Trudno.

Saturday, May 12, 2007

10-tego maja

Pogoda ma wielki wplyw na ludzi. Chyba przez potwornie mgliste dwa ostatnie dni ludzie wygladaja o zachowuja sie jak Zombie. 4o minute czekalam na taksowke, w miedzyczasie zadzwonilam I niestety opieprzylam faceta na czym swiat stoi. Na osma mialam byc w pracy. Kazal czekac kolejne 5 do 15-stu minut. Czekalam jak idiotka moknac. Nie przyjechal. Skonczylam w autobusie. Nie wiem, czy juz kiedys o tym pisalam, czy nie ale NIC na swiecie mnie tak nie rozstraja nerwowo jak srodki transport. Nienawidze: czekac na autobus, jechac nim, kiedy kierowca wlecze sie jak slimak, lub zatrzymuje na kazdziusienkim przystanku, siedziec kolo smierdzacych, nieumytych, zapoconych ludzi, NIEZNOSZE CZEKAC na pojebane taksowki, ktorych kierowcy – tak sie dziwnie sklada –sa ZAWSZE Pakistanami lub Hindusami I ku…wa nie rozumieja, jak podaje im adres!!!! WRRRRRRrrrr! A dzis jeszcze ta mgla i mzawka poranna… I tacy oto ludzie: 1. pani ze slomka w uchu, posypujaca sobie wlosy sola prosto z solniczki; bezzebna, bezdolarowa do tego nacieta obywatelka Kalifornii sciemniajaca, ze jest tu tylko w “biznes-tripie” i pracuje w ubezpieczeniach a wpadla tylko na piwko, nowa dziewczyna z Bulgarii wygladajaca jak rasowa prostytuta, o wlosach koloru zoltka, zujaca gume w sposob wielce ordynarny i w ogole… bez komentarza; kucharz totalnie “wczorajszy”, co wkurza mnie tym bardziej , bo odpalilam mu wczoraj pare groszy, nie wpadlwszy uprzednio na pomysl, ze zapewne ow pieniadze przepije…. Wszyscy zdychamy z tesknoty za prawdziwym latem…*** Brakuje mi Mamy. I to porzadnie.Mysle sobie czesto, jak cudownie bylo nam o tej porze rok temu. Bylismy wszyscy w komplecie, beztroscy, zadowoleni, ja - kilka chwil przed obrona i przylotem do Stanow; ona pracowala, uwielbiala miec zajecie, Pancio w trasie a w przerwie z rodzina na obiadkach np. w Country ( znowu to Country…), na kawce w Naleczowie. /chyba calej nasze czworce ten dzien mocno utkwil w pamieci/, czy zakupach, Loli – przed wycieczka do Krakowa, przed nasza rozlaka, nie wiedzaca, ze za kilka m-cy bedzie ponownie gdzies w Lancashire. Maj 2006. To bylo najgorsze trzysta szescdziesiat piec dni w moim zyciu. Spadlo na nas mnostwo odpadow radioaktywnych. *** Dzis udajemy sie z Latynosem na sushi, a w zwiazku z tym, ze jutro mam wolne, to….!!!

Monday, May 07, 2007

zimny maj

Znowu nie mam dla siebie czsu. Kiedy tylko zwachac mozna poczatek lata, tak koniec. Powiedzialam sobie, ze tym razem tak morderczo nie bedzie. W piatek planuje wycieczke do Filadelfii. Zostawiam mego Latynosa i jade - a przynajmnniej taki jest plan. Rano obudze sie, pewnie posprzatem chwilke, podleje nowo kupione rosliny:), pojde spacerkiem na cappucino do Starbucksa z muzyka na uszach...hmmm, moze nawet pocwicze chwile, wsiade do autobusu, wpadne pewnie na chwile do Kochanka, dam mu buziaka, moze nawet podwiezie mnie na dworzec, wsiade do pociagu i za poltorej godz., a moze szybciej bede w stolicy stanu Pensylwania. ot co. Zamiar jest niezly. ***
W Kansas szaleja tornada, przed chwila ogladalismy jakas relacje w CNN. Miasto zrownane z ziemia. Jak po Katrinie czy Willmie... Mezczyzna stracil zone, smutno powiedzial do kamery, ze byla dla niego idealem. ***
Jak to jest byc dla kogos idealem...?