Pogoda ma wielki wplyw na ludzi. Chyba przez potwornie mgliste dwa ostatnie dni ludzie wygladaja o zachowuja sie jak Zombie. 4o minute czekalam na taksowke, w miedzyczasie zadzwonilam I niestety opieprzylam faceta na czym swiat stoi. Na osma mialam byc w pracy. Kazal czekac kolejne 5 do 15-stu minut. Czekalam jak idiotka moknac. Nie przyjechal. Skonczylam w autobusie. Nie wiem, czy juz kiedys o tym pisalam, czy nie ale NIC na swiecie mnie tak nie rozstraja nerwowo jak srodki transport. Nienawidze: czekac na autobus, jechac nim, kiedy kierowca wlecze sie jak slimak, lub zatrzymuje na kazdziusienkim przystanku, siedziec kolo smierdzacych, nieumytych, zapoconych ludzi, NIEZNOSZE CZEKAC na pojebane taksowki, ktorych kierowcy – tak sie dziwnie sklada –sa ZAWSZE Pakistanami lub Hindusami I ku…wa nie rozumieja, jak podaje im adres!!!! WRRRRRRrrrr! A dzis jeszcze ta mgla i mzawka poranna… I tacy oto ludzie: 1. pani ze slomka w uchu, posypujaca sobie wlosy sola prosto z solniczki; bezzebna, bezdolarowa do tego nacieta obywatelka Kalifornii sciemniajaca, ze jest tu tylko w “biznes-tripie” i pracuje w ubezpieczeniach a wpadla tylko na piwko, nowa dziewczyna z Bulgarii wygladajaca jak rasowa prostytuta, o wlosach koloru zoltka, zujaca gume w sposob wielce ordynarny i w ogole… bez komentarza; kucharz totalnie “wczorajszy”, co wkurza mnie tym bardziej , bo odpalilam mu wczoraj pare groszy, nie wpadlwszy uprzednio na pomysl, ze zapewne ow pieniadze przepije…. Wszyscy zdychamy z tesknoty za prawdziwym latem…*** Brakuje mi Mamy. I to porzadnie.Mysle sobie czesto, jak cudownie bylo nam o tej porze rok temu. Bylismy wszyscy w komplecie, beztroscy, zadowoleni, ja - kilka chwil przed obrona i przylotem do Stanow; ona pracowala, uwielbiala miec zajecie, Pancio w trasie a w przerwie z rodzina na obiadkach np. w Country ( znowu to Country…), na kawce w Naleczowie. /chyba calej nasze czworce ten dzien mocno utkwil w pamieci/, czy zakupach, Loli – przed wycieczka do Krakowa, przed nasza rozlaka, nie wiedzaca, ze za kilka m-cy bedzie ponownie gdzies w Lancashire. Maj 2006. To bylo najgorsze trzysta szescdziesiat piec dni w moim zyciu. Spadlo na nas mnostwo odpadow radioaktywnych. *** Dzis udajemy sie z Latynosem na sushi, a w zwiazku z tym, ze jutro mam wolne, to….!!!