Monday, December 31, 2007

W ostatni dzien roku.




Wchodze w Nowy Rok. Uwaga! Wchodze w Nowy Rok. Mam praktyczne podejscie do kolejnych 365 dni w moim zyciu. Postanowienie: zarobic i zaoszczedzic maksymalnie duza ilosc pieniedzy. Zadnych tam: bycia lepszym czlowiekiem, pojscia na silownie itp., bo takie bzdety wmawiam sobie co roku. Teraz czas na inne podejscie, na podjecie ryzyka. Chcialabym zrobic kilka wycieczek, gdyz 2007 pod tym wzgledem byl mierny, ale na to trzeba kasy, a jak napisalam wyzej - zamierzam gromadzic. To tyle. Nic specjalnego. Chcialam miec to gdzies zarejestrowane, dlatego sie dziele moja mysla.




Dalej: cos o Miami.


Jest zdecydowanie zbyt ..."kozacko", czasami oczy wychodza mi z orbit, nie moge uwierzyc. Nie widze gorszych samochodow niz mercedes, torebki tylko Gucci - sruczi, LV, PRADA - nie pogada, CHANEL - szpanel, wszystko najlepsze, czytaj najdrozsze. NIEDOBRZE sie robi, bo wlasciciele tych wszytskich drobiazgow nie maja nic w glowach, przyjezdzaja tu na dzikie imprezy, nie mozna z nikim porozmawiac, bo chyba nie o to tam chodzi. O przepraszam, zawsze mozna znalezc temat w stylu "wyzszosc torebki LV nad tej od Diora". Wczoraj bylismy na statku-kasynie - jak bylo malo w A.C.:), chcialam zobaczyc, jak to wszystko wyglada. Okolo 100 osob, kolacja, a pozniej granie przez 3 godziny 3 mile od Miami. Jeszcze do tej pory czuje, jak gdyby podloga sie pode mna kolysala. Okropnie bylo. Na szczescie polknelam jakas tabletke, ktora miala pomoc mi wytrzymac, aczkolwiek nie bylo latwo. Nienawidze statkow, lodek, motorowek, niczego, co plywa. Kasyno bylo kiepskie, dilerzy aroganccy, jedzenie do bani. Nie moglam wytrzymac tych kilku godzin, ucielam nawe drzemke na jakiejs sofie. Tragedia. Teraz jestem glodna. Niedawno wstalam, mam ochote na spacer i jakies dobre sniadanko - za oknem mam piekna zatoke w Miami i hotel MANDARIN ORIENTAL, w ktorym maja swietne sniadania! Zostawiam znowu niedokonczone mysli, ale musze cos zjesc.

Sunday, December 30, 2007

rozmowy w toku


- Nienawidze jak moj maz goli sie i zostawia brudna umywalke!

- oh, daj spokoj to okropne!

- Wiem, zostawia warstwe wlosow, nawet nie zawraca sobie glowy tym, ze to tyle zarazkow!

- Ale wiesz, co jest dobre?

- Wiem, wiem, chusteczki clorox z wybielaczem, sa najlepsze, dezynfekuja wszystko!

- Tak, tak, ja tez ich uywam.

- A ubikacja?!?!!? tragedia, nie lubie jej czyscic, ale to nic w porownaniu z czyszczeniem prysznica!!!

- ooo, koszmar, nieznosze tego!!!

- Przeciez nie bede szorowala prysznica codziennie?!?! Zawsze stram sie spryskac wszystko cloroxem albo bleachem, czasami moj maz pyta, co ty znowu robisz z tym wybielaczem, nie lepiej po prostu wziaz szczoteczke i wyszorowac prysznic????!!! - madrala - bede codziennie szorowac szczoteczka!>!>!!!?!? Daj spokoj, nienawidze zarazkow!!!!

- Ja tez. Tragedia.


Niestety to nie reklama w amerykanskiej tv, tylko rozmowa dwoch mlodych, niezlych kolesiowek, ktore dopiero sie poznaly na plazy w Miami. To jest dla mnie tragedia. Rozumiem, ze na kazdy temat mozna porozmawiac, ale bez przesady!!! Czy nie mozna pogadac o modzie, filmach, muzyce, sporcie, podrozach, zyciu, czymkolwiek!!!! Ale o czyszczeniu kibla?!!?!? Naprawde mialam ochote podejsc do nich i powiedziec , co mysle, ale spasowalam. Uznalam, ze nie warto. I przypomnialam sobie chwile, kiedyto z Peggy Sue potrafilysmy przez pol godziny gadac o jogurtach, a Adam dziwil sie niezmiernie, jak my tak cholera mozemy?!!!??

Sunday, December 16, 2007

Pierwsza powazna wycieczka od dawna.

Pakowanie trwa. Jutro lub pojutrze spadamy do Miami. Nie na zarty. Bedzie goraco, kto wie, moze znowu spotkam Lennego K. ...?!:) Jedziemy samochodem, zatem zobaczymy znowu kawal swiata. Planujemy zatrzymac sie w Cherleston na noc i moze gdzies jeszcze. Postanowilismy nie spieszyc sie. Beda to - mam nadzieje -boskie dwa tygodnie. Marze, ze za dni kilka bede spokojnie lezec na plazy z margarita czy czymkolwiek innym z mniejsza lub wieksza dawka procentow(teraz popijam earl greya, bo zimno). Bikini to pierwsze dwie rzeczy, ktore spakowalam.

Wysmienicie, po dniach kiepskich i zdrowo przygnebiajacych czas na rausz. Wlasnie wrocilam z pedicure'u, pieknie beda wygladac stopy moje w klapeniach na szpilce! O le! Ciagle jeszcze nie kupilam tych klapek GUCCI, na ktore tak mnie namawiala Pancia. To nic - co sie odwlecze...

Zrobilam swiateczne prezenty. Mam nadzieje, ze Moj Latynoski Kochanek sie ucieszy, bo kupilam mu naprawde kilka fajnych rzeczy. Myslalam jeszcze o GPS;ie, bo on cholera ciagle bladzi - jak slowo daje, nigdy nie mozemy dotrzec na czas. Ale chyba ten wydatek poczeka - moze na urodziny.....hmmm to chyba calkiem niezly pomysl.
Loli pewnie dostanie wszystko po czasie... dziewczyny - mam nadzieje, jutro, tata pewnie przed swietami, babcia moze tez jutro. Zapomnialam o Yodze, ale ta juz i tak rozpieszczana jest przez babcie do granic mozliwosci. No wlasnie - kotek wyladowal u babci - tata juz jej nie chce - tak to wyglada. Teraz juz mniej dramatycznie jak kilka tygiodni temmu, ale tak to wlasnie jest z facetami. I nie ma tu nic chamskiego. Taka natura faceta. Wredna. Wygodna.
Udam sie teraz myc naczynia po pascie z krewetkami. Wieczorem idziemy na jakies swiateczne przedstawienie. Fajnie.

Thursday, December 06, 2007

cZARNY TYDZIEN



Nie chce rozpamietywac tych okropnych szesciu dni sprzed roku, ale nie da sie. To dzis pojawilam sie w Lublinie w szpitalu, a szesc dni pozniej Jej juz nie bylo. Niedobrze mi. 360 dni pozniej. Jest powiedzialabym - srednio. Mysle czesto o Jej porannych zwyczajach, najpierw jedzenie dla kociczki, kawka, radio ZLOTE PRZEBOJE, ktorego nienawidzilysmy z Paulina, makijaz, czasami jakis okropnie poranny telefon jednej z przyjaciolek budzacy nas bez sensu. Sniadanko do pracy, czasami szybkie poranne pogaduchy z corkami - jezeli zwlokly sie na czas z lozka. "Co gotujemy?" itd. itp. Wspaniale to bylo. Boze, jakie to bylo wspaniale, az mi sie lepiej zrobilo, gdy sobie teraz to wszytsko przypominam. Nikt nam tego nie zabierze, tych panciowych powiedzonek, zwyczajow, letniego piwka na balkonie, tego,jak wracala z pracy a my stalysmy na balkonie, ten jej "dynamiczny sztywny kok", tup tup tup tup, polusmieszek. "CZESC KAROLEK!!!" Rozmowy z kocica, albo docinki do mnie jesli akurat chcialam podraznic sie celowo z Yoga - ?uumm uuummm umm! ale Ty durna jestes!" i pukala sie w czolo, zeby dac mi znac, ze ten oto kot jest najlepszym z najlepszych i ze jestem nienormalna, jak wolam na nia brzydko. hahahha, dobre to bylo. Kochalysmy sie wszytskie trzy, oczywiscie kochalysmy Pancia, ale to byla i jest i chyba bedzie zupelnie inna milosc. Miedzy babkami zawsze jest inaczej. Nosilysmy ten sam rozmiar buta, pewnie teraz podkradalybysmy jej bizuterie, ktora zawsze miala wspaniala.

Nie bylo mnie podczas Jej choroby, dlatego w mojej pamieci zawsze bede miala taki obraz. I wiem doskonale, ze Ona tez tak chciala, zeby wlasnie tak ja zapamietac, jako dame, wytworna, elegancka kobiete z "wielka glowa" - tzn. tona lakieru, haha hahaha. Cala nasza Pancia Kochana. Popija pewnie browar z dziadziem, Jackiem i innymi - chociaz pewnie nie, bo w niebie nie maja alkoholu:).

Thursday, November 22, 2007

Monday, November 05, 2007



To bylo chwile po koncercie THE POLICE w restauracji continental.
Pan Sting wygladal bardzo sexy. Nie jestem pewna, ile ma lat, ale prezentuje sie i brzmi pieknie. Chlopaki zagrali wszystkie najlepsze numery. Zaskoczona bylam nie 100% - owa frekwencja, hmmm. Nie bylam zaskoczona marazmem i gnusnascia publiki - nie pierwszy to juz raz obserwowalam , jak ludzie wola skoczyc po hot-doga niz upajac sie muzyka mistrzow. Na biss zagrali wg mnie najlepszy z najlepszych THE KING OF PAIN, ktorego sie w ogole nie spodziewalam. Byla oczywiscie Roxana, Every breath you take, Message in the bottle, Don't stand so close to me, Every little thing she does is magic, no mowie - bylo wszystko! Niestety tanie wino dalo o sobie znac nastepnego dnia.
W niedzielny wieczor natomiast wpadlismy do kina na AMERICAN GANGSTER.
Jak ja sie zdziwilam, jak niesamowicie mnie ten film zaskoczyl kolorami, MUZYKA (koniecznie soundtrack!!!!), zdjeciami, ujeciami, pomyslem, obsada - wspanialym Denzelem Washingtonem (!), jak nie moglam uwierzyc w kokainowe lata '70 Nowego Jorku.
Film jest wg mnie to klasyka, ktora glosno przejdzie do historii kina, Oscar dla najlepszego filmu roku 2007 murowany. Wspaniale, pelne podziwu dwie i pol godziny. Koniecznie umiescie w swoim jesiennym rozkladzie.

Nowy JorkThe Police i American Gangster

Otoz weekend dostarczyl mi niesamowitych doznan kulturalnych, dawno nie mialam tak poteznej dawki popkulturowych emocji. Po pierwsze w piatek rano mialam szczescie byc w Nowym Jorku - nie musze po raz kolejny opowiadac, jak czuje sie bladzac ulicami Manhattanu. niestsety wizyta byla czysto biznesowa i trwala zaledwie trzy godziny, niemniej wystarczylo na doladowanie akumulatorow i obietnice szybkiego powrotu gdzies w okolicach ulic 36 i 6 alei. Kto wie, moze nawet w tym tygodniu.... W kazdym razie: wypilismy tylko kawe siedzac tuz przy oknie w jedenj z kawiarni na 5 alei. Uwielbiam gapic sie na nowojorski tlum przechodniow, ludzi spieszacych sie do pracy, wyskakujacych na szybka przekaske, kawe, rogalika, mijajacych w pospiechu zotle nowojorskie taksowki. Piekne panie na szpilkach w pieknych plaszcach, olowkowych spodnicach, targajace piekne torby od najlepszych projektantow; przedstawicieli wszystki nacji swiata:) - chyba nie zartuje, nanszalancko ubranych, jedni w wielkich zimowych butach inni w klapkach japonakch, ludzi ktorzy uprawiaja jogging miedzy taksowkami, autobusami i setkami samochodow, sprzedawcow hot-dogow w wozkach samorobkach (takich pospawanych ze soba kawalkow metalu na kolkach), dostawcow poczty FedEx wrzeszczacych na palantow, ktorzy nie potrafia jezdzic i blokuja ulice, gliniarzy - tych typowych amerykanskich a raczej znowu: nowojorskich cop-killerow z tablicznkami N.Y.P.D. :)... itp. itd. !!!! Musielismy uciekac, zatem nie zdazylam nawet wpasc na jakies male zakupki do macy's czy gdziekolwiek indziej. Trudno, nie rozpaczalam z tego powodu, bo ... nastepnego dnia czekal mnie koncert THE POLICE w Atalntic City. Ale o tym pozniej.

Thursday, October 25, 2007

saczac cappucino...


Pamietam, jak niedawno byla wiosna. Za tym samym oknem zamiast pieknie kwitnacego drzewka mam bezlistny wiechec. Pogoda jest okropna, ale to dopiero pierwszy zimny i brzydki dzien, wiec nie moge narzekac. Pije domowej roboty cappucino, slucham niezmiennie TROJKI i zastanawiam sie, dokad mnie zycie zaprowadzi. Troche sie denerwuje, dzieje sie i duzo i malo. Chyba z zima nadejdzie czas na zmiany, tak jakos ptaszki cwierkaja. Zmiany w zyciu zawodowym powiedzialabym. Mam ochote na nowe perspektywy, ale od tak dawna robie, to co robie, ze chyba troch boje sie nowosci. Czy mozesz sobie cos takiego wyobrazic? Zawsze wpajam wszystkim, ze rzucac sie na gleboka wode jest wspaniale, tymczasem asekuruje sie piecioma kolami ratunkowmi. Jak to z toba jest Karolinko?

Odlozylismy plany zwiazane z wycieczka do Kalifornii, a tu prosze bardzo - w miedzyczasie niemalze cala boska poludniowa czesc tego stanu splonela. Spieszmy sie, zawsze powinnismy sie spieszyc, i tu nie chodzi tylko o kochanie... Planowalismy te wycieczke z moim mezczyzna od dlugiego czasu, chcielismu jechac pociagiem przez cale Stany, a teraz.... Pewnie nareszcie pojedziemy i tak i tak. Kanion- o ile mi wiadomo- ma sie dobrze. Niesamowie to wszystko. Spiesz sie do San Diego, bo jutro moze go juz nie byc. GLEBA, jak mawia pani Doda Kochana.

Znowu zostawim to niedokonczone, ale znudzilam sie.

Friday, September 07, 2007

coincedence

Chcialam na chwile wrocic do przeszlosci na blogu. Kliknelam przez przypadek: january 2006, ostatniego dnia stycznia 2006 napisalam- o ironio!- o tym, jak smierc przechodzi nam kolo nosa, zupelnie nie swiadoma niczego, o tym, co powiedzial B. Okudzawa.... pozniej w kwietniu dowiedzialam sie o bialaczce pana J., w czerwcu o raku piersi jego zony pani L., a kilka m-cy pozniej- niecaly rok od styczniowego wpisu wybieralismy ubrania, w ktorych Mama ... zostala na zawsze. Twoj maz mial wczoraj 50- te urodziny, bylas z nim na obiedzie w Giusepe? :)Puszczam do Ciebie oko, bo i tak wiem, ze siedzisz teraz naprzeciwko mnie. Tesknie za Toba, mysle sobie, jak fajnie bylby teraz popijac margarite w Szewcu czy gdziekolwiek indziej na swiecie. Zrobilabym Ci pyszna margarite. Bardzo czesto mysle o Twoich dloniach, paluszkach, pierscionkach na nich, paznokciach. Masz takie arytokratyczne dlonie, Kochana.

Thursday, August 23, 2007

Sierpien okazal sie ciezkim miesiacem...


Poza tym, ze mialam urodziny, nie bylo lekko. Jednak zaczne od mojego swieta - pamietali o mnie wszyscy, ktorych uwielbiam. Cudownie bylo sie obudzic 4 sierpnia, a w zasadzie byc obudzonym telefonem od taty, a pozniej wszytskich mi bliskich. Nawet daleko od Mamy i domu czulam sie dobrze. Byl to moj dzien, nawet mimo padajacego gradu. Mialam tort, kwiaty, balony... ale, ale, ale..... KONKRET: ! DOSTALAM PIERSCIONEK, najpiekniejszy na swiecie, tylko dla mnie, ... naszpikowany diamentami. Uwielbiam go! Ciesze sie jak male dziecko za kazdym razem, gdy na niego patrze. Moze glupio, ze tak to wszytsko opisuje, ale pomyslalam, ze za kilka, kilkanascie lat, kiedy bede to czytac, usmiechne sie do siebie.

Nasza milosc dojrzewa, jest coraz piekniejsza, chyba nie mozemy juz bez siebie zyc. To moj mezczyzna.

Jestem zmeczona. Lato dalo nam w kosc, nie spodziewalismy sie, ze bedzie tak strasznie duzo pracy. Ubiegly tydzien byl kulminacja. Daje z siebie wszytsko, nie mam czasu na nic, totalnie. Niekiedy mam wszystkiego po dziurki w nosie. Chce odpoczac, nie myslec o niczym. Bedzie to mozliwe dopiero w polowie sierpnia, wytrzymam jakos. Teraz znowu mamy gosci na kilka dni, pozniej znowu wizta..., ale 19 sierpnia koncetr Genesis w Filadelfii. Nie moge sie doczekac. Mam wspaniale ksiazki, ktore zalegaja na szafce, bo nie mam na nie czasu. Naprawde, pod wzgledem samoswiadomosciowym moje samopoczuje rowna sie minus trzy. Ale mam plan. Pojde do szloky, zdam egzamin na prawko, kupie samochod, a wczesniej pojedziemy przez cale Stany do Kaliforni, a jeszcze wczesniej polecimy na pare dni do Bostonu, a moze rowniez uda sie zobaczyc z Loli, a moze nawet z tata..!?!?!?!?! Oh!

Panciu, kocham Cie i mysle o Tobie caly czas, Kochana. A pierscionek jest tak baaardzo, bardzo w Twoim stylu, ze chyba musialas pomoc D. go wybrac!!!!

Wednesday, August 01, 2007

Dzien dla mnie

Mam wolne, nareszcie. Mozg mi paruje niestety od roznych wydarzen lipcowych, ktore sprawiaja, ze czuje sie wykonczona. Niech ten cholerny miesiac sie skonczy!!!!! mmmmm, chyba dzis sie skonczyl! Ide na plaze, biore lezak, okulary, muzyke, moze jakas kawe, olejek, ksiazke i znikam, mam nadzieje na dlugo... wprawdzie powinnam na chwile przyjsc do domu, bo Valentinama ma robic TIRAMISU i chcialabym sie w koncu nauczyc, jak sprawic sobie na wlasne zyczenie niego w gebie... Chyba wybieram plaze. Jest prawie jedenasta, zatem swietne slonce, woda w oceanie jest podobno wysmienita.

Thursday, July 26, 2007






No dobra, wlasnie wrocilam z pracy i zaczynam sprzatac. Pije herbate z czerwonej porzeczki i jem amerykanska wersje napoleonki - nawet w ulamku nie przypomina polskiej, ale lepszy rydz.

Wczoraj szalalysmy z Valentina w Nowym Jorku - najlepszym miescie swiata! Nareszcie spedzialam dzien o ktorym juz kilka razy pisalam - bladzac po skapanym w sloncu Manhattanie, zupelnie bez celu. Poszalalysmy w megastore VIRGIN i kilku innych kultowych miejscach, wydalam fortune na jeansy DIESEL, zjadlysmy lunch w Rougette, skoczylysmy do Alicji na margarite, zrobilysmy fajne zdjecia... i wybila godzina ostatniego autobusu. Zawsze chce tam wracac, zawsze czuje NIEDOSYT przez duze N:). A moim marzeniem jest zlazic Manhattan z Paulina. no ale dosyc marzen - sciery czekaja.

Wednesday, July 04, 2007

independenc's day

Dzis miedzynarodowy dzien amerykanskiego grillowania. Pogoda jest fatalna. Czuje sie mocno leniwie. Snilo mi sie, ze bylam w jakim lunaparku i nie chcialam wejsc na groznie wygladajaca karuzele, co pewnie oznacza, ze nie lubie ryzykowac...tak szybka analiza:). Ide podgrzac croissanta. Baj.

ps. podoba mi sie nowe RAZ DWA TRZY "Jestesmy na wczasach". Dobre wspomnienia.

Monday, June 18, 2007

spokoj

Jest piekna letna noc, przed chwila wzielam kapiel. Teraz relaksuje sie przy nowej Tori Amos. Za oknem szumi ocean, swieci turecki ksiezyc. Uwielbiam zapach lata. Pancia pewnie siedzi na fotelu na przeciwko mnie. Wychylilybysmy piwko... nie jedno, co Panciu:). Moj Latynoski Kochanek w pracy, zatem odprezam sie sama. Dobrze mi. Nie wiem, co mnie czeka w tym tygodniu, bo nawet nie mialam czasu pomyslec. Weekend dal nam w kosc. Mnostwo pracy. Potrzebuje kilku dni, zeby znowu sie naladowac. Nie latwo jest mi byc osoba opanowana. Komplikuje zycie moja impulsywnoscia, zapalam sie w nanosekundzie, a gasne po kwadransie. Jak po grudzie idzie mi wprowadzanie chill out'u w zycie. To od Panci pewnie..., a moze raczej od Pancia...? Zjadlabym cos. Cos slodkiego niezwyklego, takie np. ciacho od Marty lub Dziuni... .
Kupilam szczoteczke na baterie i po pierwszym uzyciu zdalam sobie sprawe, ile lat zmarnowalam... niesamowity wynalazek!

Wednesday, June 13, 2007

Gdyby Loli nie kochala sie w Maynardzie, zakochalabym sie w nim ja.

Jestem przekonana, ze sobotni koncert byl jednym z najlepszych w moim zyciu - przezytym i tym do przezycia. Jak juz wspominalam, nie mogla byc ze mna moja Siostra. Jej strata, WIEEEEELLLLKKKKAAAA STRATA. Zapewne z wiekiem rodzi sie w czlowieku poczucie smaku, zwlaszcza dobrego. TOOL jest najlepszym zespolem swiata. To co pokazali przechodzi najsmielsze wyobrazenia. Jakosc dzwieku, animacji, jakosc sama w sobie.... Zapach marihuany, piwa i szalonego podniecenia... Mialam jedno z najlepszych miejsc tuz powyzej sceny Z PRAWEJ STRONY ( myslalam, ze bedzie b. kiepsko widac, a widzialam WSZYTSKO!!! ). Widzialam ich wchodzacych na korytarz za scena, tuz przed decyzja wyjscia na deski: czterech kroczacych totalnie nieprzecietnych, pieknych, postawnych artystow. Polecialy mi lzy w pierwszych aktach, emocje sa tak niesamowite, tego nie da sie opisac. Maynard w kapeluszu kowbojskim i kurtce motorowce - tylko pierwszy numer. Pozniej w t-shircie i jeansach, z kogutem na glowie. Loli, to bylo dla Ciebie! Mistyczne 10 kawalkow. M.in. STINKFIST, JAMBI, LATERALUS, PUSHIT (? tak?), SCHISM, VICARIOUS, a ja czekalam na 10 000 DAYS. Doczekalam sie. Na 7 czy 8 ekranach pojawilo sie szare zachmurzone nieboo, wsciekle chmury i deszcz, a Maynard spiewal..... i spiewal....... i spiewal.....

Friday, June 08, 2007

JUTRO WIECZOREM INTEGRUJE SIE ROCKOWO

O 8:00 w sobote wieczorem bede na koncercie TOOL'a. Nie moge sie doczekac. Minelo dobrych kilka lat odkad widzialysmy ich z Loli w krakowskiej hali Wisly..., tak, kilka lat minelo od pamietnej nocy na dworcu... Tyle sie zmienilo. Tyle wody uplynelo. Kilka slubow, rozstan, nowych milosci, rozczarowan, koniec szkol i uczelni, radio, ponad 30 lotow w przestworzach: Anglia, Wlochy, Czechy, Meksyk, Vegas, .... wszystko to i tak nic w porownaniu z odejsciem Najlepszej z Najlepszych Pod Kazdym Wzgledem...
Chce zrzucic z siebie choc czesc jutro wieczorem. Mam kiepskie miejsce, ale to mi nie przeszkodzi. *** Wlasnie obejrzelismy APOCALIPTO. Jeden z najlepszych filmow swiata o wielkim strachu i niepoddawaniu sie. Jestem chwiejna emocjonalnie osoba, ale swietnie potrafie stwarzac pozory. Boje sie od czasu do czasu. Nigdy sie nie poddaje. Dzieki Bogu mam taka wlasnie osobowosc. Jestem uparta i zawsze szukam optymistycznej wersji nawet najbardziej czarnego scenariusza. Jest jeden warunek: musze miec cholernie szczesliwy zwiazek, albo byc singielka. Jesli cos nie laczy miedzy mna a partnerem, jestem krucha jak faworek. I dodam cos jeszcze: wkurza mnie to niesamowicie i nie wiem, czy kazdy tak ma czy tylko ja (ale pewnie kazdy). Poki co moja milosc do Latynoskiego Kochanka jest nieskonczona, nie szuka poklasku itd. Zatem nie marnuje czasu i stawiam czola wszytskiemu, czemu nalezy stawic czolo. Mam wspanialy background. Poza tym wiem, ze Pancia siedzi mi na ramieniu jak motylek. Jutro o 8:00 powinna byc ze mna Moja Siostra. Zamiast tego bedzie zwijac sie z zazdrosci! hej! Dobrze, ze obydwie wiemy, ze nic nie dzieje sie bez przyczyny... *** U Connana O'Briena gosci dzis Nicole Richie. Ciekawa jestem czy ta laska ma cos do powiedzenia, chetnie poobserwuje. Szkoda, ze nie ma za mna Loli, z nia mam klimat. Aha, dzis bylam niemila dla pewnego przemadrzalca, okazalo sie ze byl nim koles z THE BEACH BOYS.....

Sunday, May 13, 2007

Walnut str. i inne




Piekny byl ow piatek w miescie nad rzeka Delaware... Taki tylko dla mnie. Wloczylam sie ulicami bardzo bardzo niespiesznie i choc obiecalam sobie nie robic wiekszych zakupow, to ... po kilku chwilach bylam obwieszona kilkoma siatami... zycie kobiety nie jest latwe:).


Dzien byl wysmienity, wspaniala pogoda - goraco, wrecz duszno! Niezbyt wiele ludzi w centrum, bo jednak byl to piatek, zatem dzien pracujacy. Na Walnut str. skusilam sie na stolik przy oknie z lampka wina i salata w pewnej pizzerii. Zrobilam niestety tylko kilka zdjec, bo cholera - "jak nowo przyjeta", mowiac slowami Panci - nie sprawdzilam baterii w aparacie... W miedzyczasie udalam sie na manicure pozniej zadzwonila kochana Loli i znowu nakrecilysmy sie zyciowo. Wrocilam wieczorem a w nagrode, ze juz jestem, steskniony Latynos zabral mnie na suhi! Pieknie jest byc mlodym i bez zobowiazan! Ach! *** Dzis 13 maja Dzien Matki w USA. Za chwile wychodze do pracy, kolejny dlugi dzien. Trudno.

Saturday, May 12, 2007

10-tego maja

Pogoda ma wielki wplyw na ludzi. Chyba przez potwornie mgliste dwa ostatnie dni ludzie wygladaja o zachowuja sie jak Zombie. 4o minute czekalam na taksowke, w miedzyczasie zadzwonilam I niestety opieprzylam faceta na czym swiat stoi. Na osma mialam byc w pracy. Kazal czekac kolejne 5 do 15-stu minut. Czekalam jak idiotka moknac. Nie przyjechal. Skonczylam w autobusie. Nie wiem, czy juz kiedys o tym pisalam, czy nie ale NIC na swiecie mnie tak nie rozstraja nerwowo jak srodki transport. Nienawidze: czekac na autobus, jechac nim, kiedy kierowca wlecze sie jak slimak, lub zatrzymuje na kazdziusienkim przystanku, siedziec kolo smierdzacych, nieumytych, zapoconych ludzi, NIEZNOSZE CZEKAC na pojebane taksowki, ktorych kierowcy – tak sie dziwnie sklada –sa ZAWSZE Pakistanami lub Hindusami I ku…wa nie rozumieja, jak podaje im adres!!!! WRRRRRRrrrr! A dzis jeszcze ta mgla i mzawka poranna… I tacy oto ludzie: 1. pani ze slomka w uchu, posypujaca sobie wlosy sola prosto z solniczki; bezzebna, bezdolarowa do tego nacieta obywatelka Kalifornii sciemniajaca, ze jest tu tylko w “biznes-tripie” i pracuje w ubezpieczeniach a wpadla tylko na piwko, nowa dziewczyna z Bulgarii wygladajaca jak rasowa prostytuta, o wlosach koloru zoltka, zujaca gume w sposob wielce ordynarny i w ogole… bez komentarza; kucharz totalnie “wczorajszy”, co wkurza mnie tym bardziej , bo odpalilam mu wczoraj pare groszy, nie wpadlwszy uprzednio na pomysl, ze zapewne ow pieniadze przepije…. Wszyscy zdychamy z tesknoty za prawdziwym latem…*** Brakuje mi Mamy. I to porzadnie.Mysle sobie czesto, jak cudownie bylo nam o tej porze rok temu. Bylismy wszyscy w komplecie, beztroscy, zadowoleni, ja - kilka chwil przed obrona i przylotem do Stanow; ona pracowala, uwielbiala miec zajecie, Pancio w trasie a w przerwie z rodzina na obiadkach np. w Country ( znowu to Country…), na kawce w Naleczowie. /chyba calej nasze czworce ten dzien mocno utkwil w pamieci/, czy zakupach, Loli – przed wycieczka do Krakowa, przed nasza rozlaka, nie wiedzaca, ze za kilka m-cy bedzie ponownie gdzies w Lancashire. Maj 2006. To bylo najgorsze trzysta szescdziesiat piec dni w moim zyciu. Spadlo na nas mnostwo odpadow radioaktywnych. *** Dzis udajemy sie z Latynosem na sushi, a w zwiazku z tym, ze jutro mam wolne, to….!!!

Monday, May 07, 2007

zimny maj

Znowu nie mam dla siebie czsu. Kiedy tylko zwachac mozna poczatek lata, tak koniec. Powiedzialam sobie, ze tym razem tak morderczo nie bedzie. W piatek planuje wycieczke do Filadelfii. Zostawiam mego Latynosa i jade - a przynajmnniej taki jest plan. Rano obudze sie, pewnie posprzatem chwilke, podleje nowo kupione rosliny:), pojde spacerkiem na cappucino do Starbucksa z muzyka na uszach...hmmm, moze nawet pocwicze chwile, wsiade do autobusu, wpadne pewnie na chwile do Kochanka, dam mu buziaka, moze nawet podwiezie mnie na dworzec, wsiade do pociagu i za poltorej godz., a moze szybciej bede w stolicy stanu Pensylwania. ot co. Zamiar jest niezly. ***
W Kansas szaleja tornada, przed chwila ogladalismy jakas relacje w CNN. Miasto zrownane z ziemia. Jak po Katrinie czy Willmie... Mezczyzna stracil zone, smutno powiedzial do kamery, ze byla dla niego idealem. ***
Jak to jest byc dla kogos idealem...?

Thursday, April 26, 2007

Z kosmetyczki

Udalo mi sie w koncu kupic podklad idealny. Niesamowite, jak wiele traci sie na nieodpowiednim doborze tego chyba najwazniejszego kosmetyku. Tym razem kupilam go kompletnie bezmyslnie - na wyczucie, gdyz sklep nie dysponowal testerami, a nie moglam otworzyc opakowania. Moja twarz wyglada swietnie, swiezo, nic mi sie nie odznacza. Zastanawiam sie, moze powinnam napisac do MAYBELINE i pogratulowac:). Moj genialny podklad to SUPER SILK, ktory sklada sie z fluidu i kremu nawilzajacego, aplikuje sie je jednoczesnie. Rewelacja. Bez watpienia dla kobiecej twarzy wg mnie najwazniejsze sa: podklad, brazer (czy tez roz, jak kto woli, osobiscie na lato wole brazery), oczywiscie CZARNY tusz (ktorego aktualnie nie posiadam, ale planuje w najblizszych dniach), czarny eyeliner z dlugim pedzelkiem (moj ABSOLUTNY FAWORYT to RIMMEL) oraz dobry blyszczyk w kolorze pudrowego brudnego rozu. No i oczywiscie puder. Chyba Ameryki nie odkrylam, bo pewnie 90% babek ma podobna hierarchie:).
(mrugam okiem do tych, co zgadzaja sie z przedmowczynia). "Nadmiar obowiazkow nie pozwala mi na oddanie sie relaksujacym zabiegom ksmetycznym", niemniej co sie odwlecze...
*** Wczoraj wraz z moim Latynoskim Kochankiem oddawalismy sie degustacji wszelkich win i koktajli w jednym z kasyn pana Donalda Trumpa. Bylo calkiem znosnie, wziawszy pod uwage fakt, iz oferta byla nader bogata zarowno pitna jak i jedzeniowa. Mnostwo ludzi, setki butelek. Wprawdzie organizatorzy nie dali mozliwosci zasmakowania tych z gornej polki ( mowie o winach ), jednakze i tak bylo w czym wybierac. Szczerez mowiac na podobnym "party" bylam pierwszy raz w zyciu, wiec zaskoczyly mnie wiaderka na kazdym ze stolow. Po co? oczywiscie miejsce na wyplociny po uprzednim przeplukaniu i zasmakowaniu trunku. Bawilismy sie przednio. Za ok. m-c odbywa sie nastepna podobna impreza : THE BAR SHOW w Nowym Jorku, ale to juz bardzo powazna sprawa dla profesjonalistow, podobno niesamowita zabawa. Podejrzewam jednak, iz "nadmiar obowiazkow w okresie letnim" nie pozwoli nam na oddanie sie nowojorskim przyjemnosciom. Niestety. Ciao!

Thursday, April 12, 2007

veni vidi vici

To juz moje ostatnie chwile w Polsce. Jest fantastyczne czwartkowe popoludnie. Czekalysmy na taka wlasnie pogode przez okragle dziesiec dni, zdecydoawala sie przyjsc dopiero dzis, za pozno. Nie bylysmy tym razem w lesie. Popijam sok malinowy zastanawiajac sie, jak bylo... Na pewno absurdalnie bez Mamy, ale to od razu pomijam i zostawiam sobie.
Wkroczylismy w okres "po skonczeniu studiow" i wszytsko co sie z nim wiaze - czyli glownie: zareczyny, sluby, planowanie dzieci. Definitywnie ten temat przoduje zarowno u moich jak i Loli znajomych. Tesknie za nia juz...

Tuesday, April 10, 2007

Friday, April 06, 2007

1-den z 300 - stu

300 - fantastyczny obraz. Zastanawiam sie, czy tematyka ostatnich hitow zupelnie przebrzmiala, czy mam potrzebe ogladania filmow innych niz te, rozgrywajace sie w XXI w. ...? Daleko mi do umieszczenia tu jakiegokolwiek wartego uwagi krytycznego pomyslu, jakkolwiek film daje bardzo duzo do myslenia. Podobnie jak Apocalipto. O wiele wiecej emocji, refleksji, odniesien..
Zastanawiajace, jak bardzo wartosci podstawowe (wydawac by sie moglo) nie licza sie dzis zupelnie. Honor, Bóg, małżeństwo, miłość, ojczyzna, wróg, zdrada, cel, kłamstwo... (kolejność przypadkowa).
MESTWO
. Czym dzis jest mestwo? Cholerni metroseksualni. Jacy sa mezczyzni... ci, ktorych znam - bez wyjatku - nie maja nic wspolnego z super-samcami - oczywiscie w moim pojeciu SAMCAMI. Nie takimi, co to leja gdzie popadnie, bo ziemniaki byly nie slone itp. wiadomo - kto mnie zna, moze wie o jakich samcow mi chodzi. Niewazne zreszta, bo nie idzie mi o to, by zamiescic tu opis idealego mezczyzny. Mezczyzni sa malomescy. Powazna paranoja. Mezczyzni, ktorych znam, nie maja wyraznie zaznaczonego kregoslupa moralnego, niestety. Maja problemy z okresleniem, co jest dla nich najwazniejsze; lubia poobiednie drzemki; pytaja sie: "to co dzis robimy?"; kupuja waniliowe perfumy komus, kto cierpi na waniliowe uczulenie od lat; rezygnuja ze swoich znajomych, bo sa zazdrosni o babskie wypady swoich kobiet (nie wyjdziesz, bo i ja nie wychodze); chodza do kosciola nie z wlasnej potrzeby, ale by przypodobac sie aktualnej partnerce.. a moze jej rodzicom; stercza z jedna debilna roza w walentynki, zamiast obrzucic swoja kobiete bukietem najpiekniejszym z pieknych(!!!!!); uprawiaja nudny sex pod koldra marzac o dzikich orgazmach w samochodzie; sa leniwi - jak ja nie uznaje leniwych mezczyzn (!!!)! - zreszta - o tym mowie - CZY LENIWY MEZCZYZNA JEST MEZCZYZNA? - nie dla mnie; nie maja prawa jazdy; stoja w drugim rzedzie; a juz chyba najgorszy jest Bezmeski Mezczyzna Marzyciel, ktory sprawia, ze jego kobieta cofa sie zamiast rozwijac. A mialo nie byc o idealach... Wszyscy oni nie maja nic wspolnego z byciem meskim. To moje zdanie.
Dlatego uwielbiam mojego Mezczyzne i dlatego swietnie patrzylo mi sie na Leonidasa, nie baczac, czy wizja tworcy 300 byla bliska czy daleka od prawdy.

Monday, March 19, 2007

Herbata z Afryki


Przez przypadek, rozkoszujac sie filizanka afrykanskiej herbaty, wpadlam na piekny lawendowy blog:
www.lula1.blox.pl

jo jo jo

A teraz bez sciemy - bylam w polskim sklepie i kupilam: prince polo ( sztuk dwie !!!!!!), milke crispy cereals (!!!), i KROWKI!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! - ktore niestety w niczym nie przypominaja tych, ktore przyslala mi w kopercie Dziunia kilka tygodni temu..., le lepszy rydz niz nic. I mam uczte - od rana wcinam po kolei wszytsko!

ps. Pani Doda Kochana ma dwa koncerty w Lecznej 24 i 25 - myslalam, ze padne, jak przeczytalam o tym na Onecie. Ziemio gornicza - DRZYJ!

Wednesday, March 14, 2007

Przepioreczka/ki na talerzu

Wczorajsza kolacja, ktora byla planowana w zasadzie od dwoch dni, napawala mnie dosc sporym obrzydzeniem - zanim pojawila sie na stole. Otoz owe dwa dni emu nasz libansko-turecko-wlosko-amerykanski kolega wprosil sie, jak co jakis czas, na gotowana przez niego kolacje. Przyniosl caly ekwipunek: grzyby, suszone owoce, ryz, laski cynamonu i male ptaszki wygladajace jak miniaturowe dorosle kurczaki. W zasadzie do tej pory nie wiem, co to byly za ptaki - uznalam, ze przepiorki (moj slownik nie chcial mi pomoc. Po ang. nazwa brzmi clowes - choc nie jestem pewna, czy dobrze napisalam). W kazdym razie kolacja byla niesamowicie wykwintna i swietnie podana. Przepiorki w sosie grzybowo (chinskie grzyby)-owocowym (glownie suszone wisnie w cukrze) zakrapianym Grand Marnier, do tego ryz z wisniami. Niebo. Moje kubki smakowe zostaly zaskoczone do tego stopnia, iz skusilam sie na dwa ptaki zamiast jednego.
Przyznaje jednakowoz, iz aparycja owego mistrza kucharkiego jest daleka od ... hmmm oczekiwanej czy pozadanej, dlatego nie przepadam za jego pomyslami gotowania tutaj. Jednak ow mezczyzna ma niesamowita fantazje kulinarna, pasje wrecz i ZAWSZE cokolowiek urodzi sie w jego mozgu, znakomicie wyglada na talerzu, a smakuje wprost bosko. Czasami warto wiec zaryzykowac i zaspokoic wieczne glodne i ciekawe podniebienie. Ale dosc juz tych poezji na temat Piatego Grzechu Glownego.

Wednesday, March 07, 2007

07 marca 2007




Tak wyglada dzis swiat zza naszego okna. Wrocilismy ze stolicy swiata - Nowego Jorku. Zachwycam sie tym miastem za kazdym razem. Dla takiego laika jak ja Nowy Jork = Manhattan. Nic na to nie poradze. Manhattan i jego ulice czy raczej ulice tej oplywajacej w cholernie niesamowite pieniadze miejskiej wyspy przyprawiaja mnie o dreszcz. Nic to, ze zstechly zapach metra, smieci i szczurow ( o ktorych ostatnio dosc glosno za sprawa sieci fast food'ow TACO BELL) jest niemalze wszedzie. Wystarczy znalezc sie na Maddison, Park czy Fifth Avenue, zeby poczuc, prawdziwie luksusowe zycie...! Wyhaczylam juz mega sklep H&M i Zara wlasnie na Piatej Alei, do tego jeden na rogu Lexington i 60 ave. - to wszystko wiosna, bedzie to moja samodzielna nowojorska wyprawa, ktora planuje juz chyba ze dwa lata..., konsekwencja nigdy nie byla moja mocna... ani nawet slaba strona. Nie otrzymalam jej w genach. Nie nauczylam sie jej. Do dzis nie zrobilam tutejszego prawa jazdy, choc obiecalam sobie, ze chocby sie walilo i palilo, do konca lutego bede miala juz to za soba.


Wracajac do Nowego Jorku, - jedlismy kolacje w jednej z bardziej popularnych ostatnio restauracji Phillipe, gdybysmy przezuwali nieco dluzej natknelibysmy sie na Jay'a Z, ktory mial rezerwacje na 9:00 pm. Niezle. Tutaj chyba wszytsko jest mozliwe.


Czytajac dzis opasle tomisko Vogue'a uznalam, ze panie dziennikarki swiatowej mody przesadzaja troche w kwestii rozplywania sie na kilku stronach na temat powrotu butow na platformie czy tez zachecania (rowniez na kilku stronach) do kupna ksiazki z fotografiami basenow. Bez przesady. Oczywiscie te dobre ponad 600 stron wiosennego wydania to pewnie ponad polowa DOSKONALYCH REKLAM, wspanialych zdjec!, dziel sztuki niemalze! To chyba glowny powod mojego comiesiecznego czekania. Mimo tego, ze moda w tym sezonie jest po prostu nie do przelkniecia. Podrawiam.

Thursday, March 01, 2007

...noca w Atlantic City pada deszcz....

Postanowilam po raz pierwszy w normalnych domowych amerykanskich warunkach upiec ananasowca z pociagowego przepisu Dziuni. Aktualnie czekam, az wystygnie masa (ktora nieco ulepszylam wlewem z Grand Marnier....:)). Biszkopt opadl i tak i tak, nawet jeseli zastosowalam sie do przepisu, ktroy gwarantowal, ze ow nie opadnie. W kazdym razie zakalca nie ma wiec jest dobrze. Naprawde pada deszcz. Czyli jest PRAWIE, jak byc powinno.... za oknem plucha, w domu pachnie ciasto.
*** Dzis kolejny MEGA-MOZG-AMERYKANSKI w wieku mniej wiecej piecdziesieciukilku lat oszolomil mnie swoim potencjalem intelektualnym, probujac przypomniec sobie miejsce w Rosji, niedaleko Moskwy, o ktorym opowiadal mu kiedys kolega. Facet mysli, mysli, mozg paruje i w koncu wpada zlota mysl : JUZ WIEM, TO CHYBA BELGIA, CZY JAKOS TAK....!!!

Tuesday, February 27, 2007

Truskawki zima...

...sa pyszne, bez watpienia. Zwlaszcza nocna pora... Moj Latynoski Kochanek smacznie spi, a ja zajmuje sie papierkowa robota. Niestety zawsze brakowalo mi entuzjazmu do tego typu spraw. Moze w miedzyczasie popatrze na Jay'a Leno (ubaw zwylke po pachy). Wczoraj natomiast zachwycilam sie tym, co robi najbogatsza pani w Ameryce czyli Oprah W.. Piec lat temu zaczela budowe szkoly dla dziewczat nieopodal Johannesburga. Szkoly - co ja mowie komplesku szkolno - mieszkalnego, z wszelkimi pomocami naukowymi, komputerowymi itp. Przez 5 czy 6 lat madrej pani z Ameryki towarzyszyla kamera, dzieki czemu dzis ktos taki jak ja czy inna Mery mogl obejrzec ten niesamowity raport w TV. Warunki w jakich wychowuja sie te biedne - BIEDNE!!! - dziewczynki sa tak potworne, ze rece opadaja. Mieszkaja czasami w tekturowych barakach, lepiankach, bez bierzacej wody, lazienki, kuchi, po trzy - cztery osoby w jednym pokoju. Bez matek, ktore umieraja na hiv i AIDS, bez ojcow, ktorzy zostawili je zaraz po urodzeniu, a czesto nawet przed. W skrajnie niebezpiecznych okolicach, budzac sie o 4:00 nad ranem, wedruja do szkol po kilka kilometrow. Te dzieci tak bardzo chca sie uczyc i kochaja szkole, ze sa w stanie ryzykowac zycie co najmniej dwa razy dziennie.
Nie znam blizej historii pomyslu Oprah'y, ale wiadomo, ze przeznaczyla na swoj plan ok. 30 mln dolarow. Wszystko wygladawspaniale. W szkole uczy sie i mieszka 200 dziewczynek, ktore sa cholernie ambitne - a do tego niektore diabelnie inteligentne. Poryczalam sie ogladajac to wczoraj. Jak wygramy dzis w toto lotka, wraz z moim Latynoskim Kochankiem postanowilismy otworzyc taka szkole i dac szanse na zycie innym dzieciom, ktore nie maja zadnych mozliwosci, a ich zycie jest pieklem. (Jeszcze na chwile wracajac: te dziewczynki nigdy nie wierzyly, ze moze spotkac je jakakolwiek szansa lepszego zycia, one plakaly i skakaly ze szczescia, kiedy Oprah oznajmila im, ze wszytskie zostaja przyjete do szkoly, ze wszystkie beda mogly korzystac z biblioteki, stolowki, plywalni i wszytskiego, co szkola ma im do zaoferowania. Do tego ta kobieta, nazywajac dziewczynki swoimi corkami (sama nie ma dzieci), zobowiazala sie do pomocy im w dostaniu sie na studia na miedzynarodowych uczelniach).
Oprah zostala moja bohaterka miesiaca.
Skonczyly mi sie truskawki. Dobranoc.

Wednesday, February 21, 2007

z wolna przychodzi...

Po okropnie zimnych dwoch tygodniach wydaje sie, ze powoli przychodzi wiosna. Dzis otworzylismy drzwi a tam "gruchajace" ptaki, tamperatura w granicach 5 stopni na plusie, czyli fenomenalna. Ludzie przechadzaja sie leniwie po boardwalku, zaparzylam kawe i pachnie wysmienicie. Ocean jest dzis bardzo spokojny, zrelaksowany po wczorajszym wietrznym dniu... Powinnam chyba zmienic muzyke z lat "80 na spokojne jazz cafe... nieee, nie bede wprawiac ludzi w spiacy nastroj. Dzien jest piekny, do tego stopnia, ze rozpisalam sie niczym jakas stokrotka-romantyczka, a daleko mi do takiej :). Starsza pani o totalnie platynowych wlosach wyszla - jak zwykle - nakarmic bezdomne koty:). Te dwa koty sa na wskros podobne do Yogi. Tesknie za ta bandziorka!!! Niestesty jest teraz w obcych sasiedzkich rekach, co mnie dobija. Wszystko przez niewolnictwo okolicznosci, ktore znowu dalo o sobie znac. Tfu!
Aha, dzis poczatek Wielkiego Postu, od wczoraj mysle nad moim postanowieniem.... jeszcze nie wiem.

Ok.

Saturday, February 10, 2007

dwa miesiace


Panciu Najukochansza!, tesknie za Toba niewyobrazalnie, jezeli mozesz mnie widziec, patrzec na mnie z gory czy chocby wnikac w moje serce, wiesz, ze peka nieustannie po tysiackroc. Nigdy nie przyzwyczaje sie do tego, ze jestes duszkiem i nie mozemy fizycznie wypic razem kawy w przerwie sobotniego sprzatania (nie wiem, czemu mi to utkwilo w glowie, skoro i tak w soboty pracowalas, moja Ty Pracoholiczko:)). Oczywiscie, ze wiem, ze jestes teraz ze mna i siedzisz na przeciwko mnie w fotelu skapanym sloncem... Pamietasz, jak bylo swietnie na wiosne w Country???? , mamy chyba wszyscy, cala nasza czworka ten sloneczny dzien w najlepszej szufladzie z pamiatkami pamieci. Tych pamiatek sa miliony i to jest najlepsze! Wiesz Mamo, jutro Didi ma przyniesc nam pierogi (ruskie). Ty robisz je najlepiej na swiecie, ale jestem ciekawa, jak jej wyjda, ha! Wlasnie zmieniam posciel i slucham radia i wlasnie teraz bylby najodpowiedniejszy koment na sobotni telefon do Ciebie! Wyslij mi sms'em nr na Twoja aktualna komore, to pogadamy:)). Jak widzisz, dzis kolejny wsciekle sloneczny i lodowaty dzien. Ok, biore sie do pracy, bo znajac Ciebie zaraz stwierdzilabys:"Karolek, bierz sie do roboty!".
Jutro mina dwa miesiace. Za kazdym razem, jak mysle, co sie stalo, mam ochote palnac sobie w leb!

Sunday, January 14, 2007

Już miesiąc jak Jej nie ma


Wpadłam tu tylko na chwilę, bo nie mam zamiaru dzis za bardzo się rozczulać. Wczoraj była pierwsza z cyku kilku co-miesięcznych mszy za Pancię. Myslę sobie, że może postanowię nie przekewać tu moich smutków, bo niedługo nie da się tego czytać.
No więc pokaże tylko zdjęcie mega choinki przed Rockefeller Center na Manhattanie. Była piekna i miała cos ponad 20 tysięcy swiatełek. A w związku z tym, że zima nawet do nas nie przyszła i za chwile umieszczanie zdjęcia choinki bedzie kompletnym niewypałem:). To ja tylko tak szybko:

Monday, January 08, 2007

Brakujące ogniwo.

Jest żle. A najgorsze jest to, że każdy chce powiedzieć, że będzie dobrze. Nie będzie. Będzie tylko "jakoś tam". Nic więcej.
Za niecałe dwa tygodnie wracam do Stanów. Chyba raczej nie mogę się doczekać. Obydwoje ja i tata musimy zacząć życie. Albo raczej wpleść się w nie od nowa. Byłam na APOCALYPTO. Wspaniały film. A w moim przypadku film musi sobie naprawdę nieźle zasłużyć na takie miano. Kto uważa, że to obraz o wyrzynaniu, krwi itp. jest pajacem i nie ma pojęcia o wielu sprawach i w dodatku jest biedny uczuciowo. To moje zdanie.
Kroi mi się nowa wycieczka - tym razem mega wycieczka. Zobaczymy - na razie cicho sza!

Friday, January 05, 2007

Hej, Kochanie, ciekawe czy wiesz, widzisz, czujesz, jak bardzo mi dzis Ciebie brakowało...?

Monday, January 01, 2007

Pierwszy nowy dzień

Na ok. 25 min. przed końcem pierwszego dnia w 2007 r. uznaje go za gnusny. Chyba moje zwolnione obroty dają mi się we znaki i chyba nie pomyslałam wczoraj kładąc się spać o tym, o czym powinnam była. Mianowicie: jak spędzić ów pierwszy dzień. *** I tak oto nie zrobiłam nic konstruktywnego poza wizytą u Przyjaciół. Ech. Nie jestem z siebie zadowolona, co być może w ostatecznym rozrachunku wpłynie pozytywnie na moje zapatrywania na nowy rok. *** Wczoraj, chcąc przypodobać się nieco mojemu pogrążonemu w smutku tacie, przygotowałam egzotyczną kolację z krewetek i kalamarów, uprzednio urywając tym pierwszym łby. Później oglądaliśmy powtórkę finałowego meczu Włochy - Francja :) :), wypilismy słodkie wino musujące, gdy wybila 00:00, po czym obejrzelismy całkiem obfity pokaz sztucznych ogni, fajerwerków czy jak ich tam. Przyznaję, iż ów Sylwester był jednym z lepszych jakie miałam okazję spędzić. Gdyby nie tragiczne wydarzenia, uznałabym go za NUMBER ONE - tyle tylko, ze gdyby nie te własnie, ostatni dzien w roku spędziłabym z moim Latynoskim Kochankiem w Miami. Przepadł mi kolejny bilet lotniczy - piewrszy to Teneryfa w styczniu 2006r. - juz wtedy powinnam była wygłówkować, ze chyba nie czeka mnie rok wynalazków i uniesień. Nie wygłówkowałam, bo jakos tak wyszło, ze zwykłam podchodzić do życia z debilnym entuzjazmem. **** A naszej Panci jak nie było, tak nie ma. Kurwa.