Thursday, April 25, 2013

Moja Siostra.

Moja siostra niedawno wrocila z Indii. Byla to wyprawa z prawdziwego zdarzenia, trwajaca szesc tygodni. Przemierzala ow kraj w towarzystwie mezczyzny, za pomoca wszelkich dostepnych srodkow lokomocji. Bez pospiechu, bez celu, bez nerwow. Niesamowite, jak wiele dobrego moze dac czlowiekowi takie kompletne odseparowanie sie od trosk i zagadnien codziennej, zwyklej egzystencji w cywilizacji Zachodu. Wydaje mi sie, ze ona zakochala sie w tej zupelnie innej azjatyckiej rzeczywistosci. Jest w niej tyle spokoju, dobra, pozytywnego spojrzenia na swiat i ludzi. Przed wyjazdem stwierdzila, ze jedzie odnalezc w sobie dziecko. Znalazla je. Mowi, ze czesciej stara sie mowic "tak" niz "nie." I sprawia jej to wielka frajde. Mnie rowniez.
Znowu spedzamy mnostwo czasu na miedzykontynentalnych rozmowach egzystencjalnych. W tym temacie nigdy nic sie nie zmieni. Dzis w zasadzie doszlysmy do wniosku, ze odleglosc dzielaca nas - od bez mala dziewieciu lat - jest w zasadzie coraz mniej istotna. Dzieki technologii jestesmy ze soba w nieustannym kontakcie.

Biore z niej przyklad.  Jak zwykle.

Przyspieszam.

Wychodze na prosta. Nareszcie wychodze na prosta. Nowojorska wedrowka na - powiedzmy - chwilowo zadowalajacy poziom zycia, zaczynajac od zera, zajela mi niemal poltora roku. Mysle, ze od teraz bedzie tylko lepiej. To znaczy - z kazdym miesiacem jest lepiej, bez watpienia. Jednak od jakichs dwoch tygodni zaczelam czuc mocniejszy wiatr w zaglach. Niech dmie.


Monday, April 15, 2013

Sniadanie Mistrzow


KOBIETA vs. MĘŻCZYZNA


La Dolce Vita

Po dosc mocnym we wrazenia tygodniu w pracy, przyszedl bardzo dlugo oczekiwany wspolny weeknd a Samcem Alfa. Rozpoczal sie fantastycznym koncertem w Madison Square Garden  - byl to w zasadzie festival gitarowy, organizowany od czterech lat przez Erica Claptona. Mielismy fantastyczne miejsca w piatym rzedzie. Mowie od razu - nie jestem fanem ani Claptona ani mocnego gitarowego grania - kazdy z tu obecnych wie, ze  - po pierwsze primo - uwielbiam Prince'a (na marginesie - chwala panu Metzowi za poranny cykl o Ksieciu:))), po drugie primo - sto razy wole jazz i wszelkiego rodzaju chill out niz rock n'roll'a. Ale -  Samiec Alfa fane Claptona jest, wiec - chetnie mu potowarzyszylam. Oprocz pana Erica na scenie wyladowali m.in. - BB KING, BUDDY GUY, Citizen Cope (ktorego akurat bardzo lubie ostatnimy czasy), Keith Urban oraz sam mega casanova John Mayer (trzeba koledze przyznac, co nalezy - spiewac i grac chlopak potrafi znacznie lepiej niz opowiadac o przygodach lozkowych ze swoimi bylymy dziewczynami). A na koniec legenda amerykanskich hippisow The Allman Brothers. Na scene kilka razy z gitarka wyszedl pan Clapton, w charakterze gospodarza wieczoru. Zagral nawet "Wonderful tonight" z kolesiami z Louisiany. Koncert trwal niemal do polnocy. Bylo niezle.

Nastepnie - dwa dni w spokoju, harmonii i milosci. Donosze, ze w niedziele w okolicach poludnia polecielismy z Samcem Alfa na wyspe Block nieopodal stanu Rhode Island. Czy ja juz mowilam, ze Samiec Alfa jest pilotem? Jest. Czy mowilam, ze ma swoj samolot? Ma. Tak - wiem, ze brzmi to jak kompletny surrealizm, ale jak wiadomo - w zyciu wszystko jest mozliwe. To jeszcze dodam, ze podczas lotu na Block, Samiec Alfa bez pytania oddal mi "stery" i po wytlumaczniu "w trzech slowach" o co chodzi - zostawil sama sobie. Brakowalo mi tylko czapki pilotki. Tak - "prowadzilam" samolot. W zasadzie moglabym powiedziec, ze sie samodzielnie przelecialam:). Niesamowite uczucie. Zwlaszcza "zakrecajac", kiedy czujesz totale przechylenie samolotu i wiesz, ze - tak jak w przypadku samochodu -masz calkowita kontrole, no moze "calkowita" to lekkie nadwyrezenie...
 Zatem niedziele spedzilismy na pedalowaniu rowerami po niemal bezludnej wyspie. W zwiazku z tym, ze sezon wakacyjno-letni zaczyna sie e polowie maja, na wyspie nie bylo ani turystow ani nawet zbyt wielu mieszkancow. Jak sie dowiedzielismy, w polotach w ciagu roku mieszka na niej moze ok. 100 osob. W lecie zjezdzaja sie wlasciciele swoich domow letniskowych i wtedy cala wyspa kipi zyciem, natomiast o tej porze roku jest cicho, bezludnie i przepieknie. Zwlaszcza, kiedy wiosna budzi sie do zycia. Prosze zatem  -kilka zdjec z perfekcyjnie udanej niedzieli:












Saturday, April 06, 2013

Kolacja z kobieta.

Nowy Jork budzi sie do zycia. Tutaj tez zima byla koszmarnie dluga. Wprawdzie bez sniegu, ale temperatury mega niskie plus okropny wiatr. I tak w kolko. Ale najgorsze juz za nami. Nowojorczycy sa tak spragnieni ciepla, ze restauracje juz zaczely wystawiac "ogrodki" na zawnatrz. Co lepsi smialkowie jedli dzis w nich kolacje. Osobiscie nie wiem, jaka jest przyjemnosc jedzenia steka siedzac na dworze i szczekajac zebami, ale niech im tam.
fo_gallery_6_mpinsidefo_gallery_pic15_staffWczoraj bylam na fantastycznej kolacji z dobra znajoma. Poznalam ja moze... z osiem lat temu w AC. W miedzyczasie ona wyszla za maz, skonczyla uniwersytet, ja skonczylam moj dlugoletni zwiazek, zwiedzilam kawal swiata, zostalam kosmetyczka, ona dostala swietna prace w nyc, a ja zakochana po uszy wyladowalam w mac'u. Spotykamy sie srednio raz w meisiacu. Razem chodzimy do kosmetyczki wylapujac coraz to lepsze oferty z groupona. Zatem wczoraj po pracy sp[otkalysmy sie w Chelsea - dzielnicy tuz przy rzece na zachodniej stronie manhattanu. Wybralysmy "hip" restauracje Fig&Olive.  Kuchnia srodziemnomorska. Fantastyczny wystroj. Mnostwo przestrzeni. W wielkich wazonach ogromne galezie kwitnacej wisni. Pieknie. Jedzenie fantastyczne. Grillowane przegrzebki z karczochami i olejem truflowym, prasowana osmiornica na zimno z mini ziemniakami i pomidorami koktajlowymi z octem balsamicznym, salata z serem bleu i gorgonzola, figami, orzechami wloskimi i kawalkami jablka, a na danie glowne  - losos z grilla z salatka z ciecierzycy. Pekla oczywiscie butelka bialego wina. Deser byl dzielem sztuki wrecz. Cztery miniaturowe porcyjki - kreacja szefa. Dobre restauracje, rzecz jasna oprocz szefow kuchni, maja szefow - specjalistow od wszelakich slodkosci. A ci sa wprost mistrzami w swojej dziedzinie. Fantastyczny wieczor ze wspaniala kobieta o rewelacyjnej energii.


fo_gallery_pic16_patio


Po pracy. Trojka, kapiel, tequila i malowanie paznokci.

Halo centralo!

  moje srodowisko pracy zmienilo sie o 180 st. Jest niezle. Kazdego dnia wyzwanie. Konkurencja jest niesamowita. Totalny wyscig szczurow. Bardzo mi to odpowiada, albowiem jako typowy lew, urodzilam sie by walczyc i wygrywac. Nic na to nie poradze. Zatem - walcze i ... wygrywam. Pierwszy tydzien w dzungli zaliczam do bardzo udanych. Spodziewam sie oczywiscie dni gorszych - wiadomo - pol kroku za lwami czaja sie hieny.

Dwa dni temu uczestniczylam po raz pierwszy w szkoleniu dla PS's. Zapowiadaja sie fantastyczne, kosmiczne wrecz kolecje na wiosne/lato 2013!!! Nie moge sie doczekac.
Dzis tematem przewodnim byl monochromatyczny look - co na ustach, to na brwiach. Ten sam kolor. Cztery nowe odcienie na wiosne : ablaze, embrace me, silly i heroine. Ta sama wersja szminki, pojedynczego cienia, lakieru do paznokci orac blyszczyka do ust. Ten ostani (heroine) to boski wrecz fiolet - calkowicie juz wyprzedany. Po pierwszym dniu!