Tuesday, March 15, 2011

Dzis wykonuje swoje pierwsze profesjonalne oczyszczanie i masaz w szkolnym SPA, do ktorego oczywiscie zapraszam wszystkich:). Od wczoraj jestesmy starszakami (nie mylic ze straszakami). Zatem wtorek 15 marca-Carol jest (prawie) profesjonalna pania kosmetyczka.

Monday, March 14, 2011

Co robi Carol po powrocie ze szkoly?

Lepi milion ruskich pierogow sluchajac Klubu Trojki z fenomenalnym prof.Wiktorem Osiatynskim.

Wednesday, March 02, 2011

WYSCIG Z CZASEM

otoz bylam umowiona na 18:15-w szkole na pasemka.

Obudzilam sie nieco po 5:00am. spokojnie wzielam prysznic, zjadlam nawet platki z mlekiem na sniadanie. bylam o tyle do przodu a czasem, iz uznalam ze zamiast budzic pana D., wezme samochod, podjade do pierwszego przystanka, wskocze do busa, ktoty podwiezie mnie do Atlantic City, tam wysiade i dojde spacerem w 10 min. do pociagu. Tak tez zrobilam. W szkole bylam godzine i 10 min. przed czesem-jak zwykle. Popijajac cappuccino poszperalam w necie, przeczytalam wywiad z odchodzaca z francuskiego Vogue'a- boska Carine Roitfeld, po czym udalam sie na zajecia, uprzednio wskakujac w "ukochany" bialy uniform. (Dzis nauczylam sie, jak w 30-sto minutowe oczyszczanie wmanewrowac lekki zabieg kwasem owocowym). Powiem szczerze-chyba juz o tym wspominalam-moja twarz jeszcze nigdy nie wygladala tak dobrze. Po dzisiejszym "nowym" i kolejnym z serii zabiegu-wygladam nie jak milion dolarow a jak dwa miliony! Moja twarz jest niemalze doskonala! Ale nie o tym. Nastepnie odbylam konstruktywna przerwe na lunch, podczas ktorej umowilam sie na badania okresowe w przyszlym tygodniu, oraz zadzwonilam do Bobbi Brown w celu upewnienia sie, co do tego ze naprawde musze wyslac cv online. faktycznie - taka procedura. (swoja droga, jak mozna zatrudnic makijazystke via internet?!?!?)
Pozniej dokonczylismy zajecia, a ze material przerobilysmy przed lunchem koniec tworczego dnia w szkole nastapil o 15:30. Ale ale-Carol miala fryzjera dopiero o 18:15(!). Dobrze. Z kolezanka P. udalysmy sie wiec na silownie (na kt.karnety przeciez mamy od tygodnia). oczywiscie cwiczac z w/w nie da sie nie sluchac o jej dramatach w stylu telenoweli meksykansko-argentynskiej. Godzina uplynela. P. pojechala do domu, a ja udalam sie na kawe do pobliskiego coffee shopu. Tam przeczytalam jakies czasopismo podroznicze, poszperalam w telefonie, zjadlam kilka ciastek Oreo (przezornie spakowanych o poranku w wiekszej ilosci, bo dzien dlugi sie szykowal) i tuz po 18:00 udalam sie na "pasemka w kolorze slonca" oraz minimalne podciecie -czyli to co zwykle. Szesc fryzjerek-uczennic. Ja zawitalam na krzeslo do najwolniejszej, jak mi sie wydaje. Pociag do Atlantic City mam o 19:50, mysle -zdaze. Uczennica konsultuje sie z nauczycielka. Po 20 minutach ( w tym pierwszych dziesieczajely moje precyzyjne wskazowki a propos: co chce miec na glowie po skonczonej "operacji" - bo juz nie dam sie w nic wrobic, zanim uprzednio z uporem maniaka nie wytlumacze, jak ma byc sprawa zalatwiona) udaje sie po mieszanki farb, ponownie konsultuje sie z nauczycielka, jeszcze raz idzie cos domieszac. w tym czasie nauczycielka przychodzi do mnie. Urzadzamy sobie pogawedke, mowie ze jestem w szkole na "caly etat" o poranku na kosmetologii, gadu gadu,pitu pitu. Jest OK. Zjawia sie uczennica. Dobrze- zaczyna nakladac farbe + aluminiowe paperki. Oddaje sie zatem lekturze Harper's Baazar. Po jakims czasie spogladam na zegarek. 19:40! cholera! (uczennica nadal naklada farbe) pytam iPhona, kiedy nastepny pociag. Odpowiada 21:23. w Atlantic City godzine pozniej. Motyla noga. Pozno. Pozno. Dzwonie do Pana D.-ratuj! Przyjedz! - oooojjj niieee chceee miii siiieee .... wiedzialam, ze postulat nie przejdzie. OK, przyjade tym po dziewiatej, mowie. Ale jak mi ucieknie, nie bedziesz mial wyjscia.
Pytam uczennice, w zasadzie pro forma-czy na pewno zdazymy do 21:00? ona oczy w slup-z pasemkami to pewnie zdazymy, ale nie z podcieciem.... Cooooo?!?!? trzy godziny a jej malo?!?! nie bede sie spierac. Wie lepiej. zreszta sama powinnam wykumac-w zolwim tepie przeciez sie porusza. mowie zatem: OK, dokoncz te pasma, na podciecie wpadne innym razem (a w glowie-predzej sama sobie podetne niz wroce do tej chodzacej melancholii) przychodz i nauczycielka (farba nalozona) - to ile z tym mam siedziec? a tak z godzine. odpowiada.
Godzine?!?!?- zwariowala chyba, mysle. Na pewno godzine?- delikatnie. Tak, bo to produkty aveda, one sa totalnie organiczne, maja inny czas dzialania. Boze drogi, nie zdaze na pociag! pytam iPhona o nr to taksowek. odpowiada. dzwonie. umawiam na 21:10. i blagalnym tonem do uczennicy-cokolwiek robisz-piec po dziewiatej mnie tu nie ma. staram sie byc mila. mija czas.uczennica myje mi wlosy.jest tak zdenerwowana,ze oblewa mi cala twarz woda.nie przejmuj sie,mowie,myj!
myje. Pyta, jak ma suszyc. Szybko-odpowiadam Naprawde boje sie ze nie zdaze. Uczennica myje, plucze, naklada odzywke, plucze. Czas dobry. Mokre wlosy rozczesuje sobie sama-oszczedzam minuty:) - chodzacej melancholii zajeloby to z kwadrans. Widze, ze kolor dobry. Moze ciut za jasny,ale nie jest zle. Nauczycielka podchodzi, dziekuje za doradzenie. 3/4wlosow suche, uznaje ze wystarczy. Place i wychodze, modlac sie, zeby taksowka czekala. jest!

zatem siedze w pociagu. a za siedem godzin budzik zadzwoni ponownie.