Thursday, August 16, 2012

Mala Rosja



Jak tylko wstane, jade na plaze. Kawa tym razem bedzie pita w pociagu. Zeby dojechac do Brighton Beach potrzebuje, na oko, 45 min., co wg mnie jest czasem niemal olimpijskim. Brighton Beach nazywaja tez THE LITTLE RUSSIA  -  wszystko jest tam rosyjskie. Nie wiem zupelnie dlaczego, ale czuje sie tam prawie jak w jakiejs malej miejsowosci nad Baltykiem. Swojski klimat - moge kupic domowej roboty pierogi na wage, ogorka malosolnego z beczki, drozdzowke, nawet Ptasie Mleczko z Wedla widzialam. Plaza jest fantastycznie piaszczysta, woda w oceanie cudownie rozgrzana. Na lezakach i recznikach wyleguja sie w wiekszosci rosyjskie wieloryby. Panowie oczywiscie w niesmiertelnie skapych slipach - az skora cierpnie! Babcie z karmiace wnuczeta kanapkami zawinietymi w "pazlotka" w rytm rosyjskiej opery dolatujacej z przenosnego  przedpotopowego odtwarzacza ustawionego centralnie przy parasolce. Taki klimat. Juz za kilka godzin.

Szybkie odniesienie do urodzin.

Zaraz zaraz, chyba zapomnialam dodac, ze Samiec Alfa jednak nie zaplanowal nic w moje urodziny, bo... o nich nie wiedzial/ zapomnial/ nie przywiazal wagi, kiedy mu o nich powiedzialam na poczatku naszej znajomosci. Jakkolwiek. Ze swojej strony - uznalam, ze mu o nich nie przypomne, bo jakos tak glupio chwalic sie urodzinami. Ten wieczor i tak spedzilismy razem, bo akurat ... mialam dziure w grafiku:). Kiedy wrocilam z pracy, czekala na mnie fantastyczna kolacja przy swiecach, na tarasie, z butelka pieknego szampana. A na sniadanie - napoleonki. Moje ulubione. Jego niespotykane zaangazowanie zrzucam oczywiscie na rzecz faktu, iz przez nasze totalnie niezsynchronizowane i kompletnie rozregulowane grafiki widujemy sie raz na ruski rok. Zatem jak juz wystapi, wspomiana wczsniej dziura w grafiku, lamia sie mosty, padaja pomniki, woda w fontannach wysycha, ziemia sie trzesie - tak wiem, jestem oficjalna kandydatka do literackiego Nobla w podkaregorii GRAFOMANSTWO w Blogach XXI w.- To moze juz wystarczy.  

Wednesday, August 15, 2012

dobranoc

Jest 2:25. Przed chwila wrocilam do domu. Chyba powoli zaczne wierzyc w to, ze jestem nietoperzem. Pipijam cachace z kostka lodu i kropla miodu. W przyszla srode mam pierwsze mac'owe szkolenie. Yeeessss!
Moja taksowka mknela przez Madison Ave., ktora wydaje mi sie jeszcze bogatsza od Piatej Alei. Piekny butik D&G. Kilka sklepikow CHANEL. Pucci, Marni, Prada, LANVIN etc. Creme de la creme. Manhattan.

Friday, August 10, 2012

W telegraficznym skrocie.

Wyniki egzaminu za 3 tygodnie. Poszlo mi bardzo dobrze, zatem nawet nie trace czasu na nerwy. Ide dalej. Kilka dni temu dumnie skonczylam trzydziesci jeden lat. Urodzinowy tydzien trwa. Jutro poczatek mac'owego weekendu. Nadal jestem w euforii. Fantastyczna praca. Koncze moj trzeci tydzien bez dnia wolnego - jak ryba w wodzie! Jestem traktorzystka XXI w. Samiec Alfa zostaje na dluzej. Fajny jest.

Friday, August 03, 2012

Egzamin.

Jest 5:30. Za kilka godzin mam egzamin - praktyczny tym razem. Miejmy nadzieje, ze juz ostatni. Ide troche na czuja, bo nie wiem dokladnie, jak w tym stanie wygladaja wszystkie procedury. Musze oczywiscie miec modelke, moim zadaniem jest wykonanie, a raczej udawanie wykonania poprawnej depilacji woskiem, analiza twarzy, krotka demonstracja oczyszczania, aplikacja maseczki i na koniec poprawne wykonanie makijazu z zachowaniem wszystkich szalonych procedur sanitarnych. Czas:dwie godziny. Pozniej od razu - biegiem do mac'a. To bedzie dlugi dzien.

Wednesday, August 01, 2012

NAP.

Jako juz prawie oficjalna trzydziesto-jedno letnia pani mam nowy zwyczaj popoludniowych drzemek. Zaznacze, iz nigdy wczesniej mi sie to w zyciu nie przytrafialo. Nigdy nie moglam sie az na tyle wylaczyc, zeby po prostu zasnac beztrosko w ciagu dnia. A teraz moge. Zmienialam nieco moj tryb zycia i stalam sie nietoperzem, to pewnie robi swoje.