Wednesday, December 22, 2010

Rizzieri.

Kupilam ubranko do szkoly. Tum Tum Tum. Kto by pomyslal, ze powrot do ksiazek bedzie mi sprawial tyle radochy?!

Mistrzostwo swiata!

Nie pisze nic o koncercie, bo jeszcze do dzis nie moge sie otrzasnac!
To byly bardzo magiczne dwa dni.
14 grudnia pojechalismy do NYC - kiedys juz pisalam - Nowy Jork przed swietami jest najcudowniejszy! (oczywiscie, ze jest wspanialy o kazdej porze roku, ale...). Zatem choinka na Rockefeller Center, wystawy w Macy's i Bergdorf'ie Goodman'ie (te naprawde zapieraja dech), tysiace ludzi na ulicach, pyszna, aromatyczna, jedwabista goraca czekolada w sklepiku Godiva - mmmmm..., Magia, magia, magia!
Znalezlismy maly przytulny hotelik w dystrykcie teatrow i w droge! Bylismy glodni, a o 19:00 zaczynalo sie przedstawienie na Brodway'u, na ktore tydzien wczesniej kupilam bilety. Przedtem wyskoczylismy na pizze w ANGELO'S (dla niewtajemniczonych nowojorska pizza ma opinie niezrownanej), kt. miesci sie w budynku CBS, w ktorym robia kolejne odcinki show DAVID'A LETTERMAN'A. Bardzo klimatyczna pizzeria, wielki piec, z ktorego co chwila wyjmowano fantastycznie pachnace rarytasy! Komedia "PROMISES, PROMISES" okazala sie uczta dla oka i ucha.
15 grudnia - dzien koncetru. Od rana bylam jak w amoku. Najpierw wpadlismy do mistrzowskiej wrecz sniadaniowej jadlodajni w okolicach szostej alei i czterdziestej siodmej ulicy. Taka sniadaniowa fabryka. Szybko, szybko, szybko, kazdy w pospiechu, raz, raz - jakecznica, jajka sadzone, gofry, francuskie tosty - czyli typowe amerykanski poranny posilek:).. Kawa, kawa, kawa. Nastepny! Ruszylismy dajej. Przechadzka po manhattanskich ulicach miala byc zdecydowanie dluzsza, ale... dzien byl z gatunku minus 20! Zatem troche zawiedziona postanowilam z panem D. udac sie do muzeum. W zwiazku z tym, ze MoMa i MET znam dosc dobrze, tym razem zdecydowalismy sie na Muzeum Historii Naturalnej. Planetarium, dinozaury, natura, te sprawy - juz zreszta wystaczy posluchac, jak brzmi ta wyliczanka - otoz nie wiem, co mnie podkusilo azeby wybrac sie wlasnie tam! Nuuuuuddddyyyyy! Strata czasu i pieniedzy - bo niestety ta placowka liczy sobie dosc slono za dzielenie sie swoimi zbiorami z bliznim. Wyszlismy po dobrych kilku godzinach - skoro juz kupilismy bilety, uznalismy, ze mozemy wysili swoja uwage i obejrzec to i owo. Jeszcze raz powtarzam - nuda!
Koncert mial sie zaczac supportami o 19:30. Prince wyszedl na scene dwie godziny pozniej. Kazda sekunda warta byla czekania! Plakalam jak bobr przez pierwsze pol godziny. Po prostu nie moglam sie powstrzymac. Moje kumulowane przez ostatnich szesc lat (wtedy widzialam go peirwszy raz w Filadelfii) emocje, wybuchly. Moglam umrzec w tamtej chwili. Katharsis do potegi entej! Facet wyglada, brzmi, tanczy, gra - po prostu fantastycznie. Chyba nawet nie spodziewalabym sie, ze bedzie w tak fenomenalnej formie! Mistrz! Mistrz nad mistrze! Zagral dosc duzo numerow z ostatniej plyty, ale byly tez DIAMONDS AND PEARLS, KISS, PURPLE RAIN!!!!!! oraz ku mojej totalnej ekstazie CREAM! Od tego kawalka zaczela sie moja bezwarunkowa milosc. Mialam wtedy z dziesiec lat i zobaczylam klip w mtv. Zatem kocham Prince'a juz bez mala dwie dekady! Scena oczywiscie w ksztalcie symbolu, trzy postawne kobiety w chorkach (ale takie fajne funki babki), purpurowe skrawki bibuly spadajace "z nieba".... Kosmos! Na koniec malo nie popelnilam sepuku. Otoz na przedostatniej piosence poprosil kilka osob na scene, zeby...potanczyc! Boze, malo nie dostalam zawalu! Miejsca mielismy swietne, ale to nie wystarczylo! Stalam jak wryta. Nie wiedzialam, czy smiac sie czy plakac. I chwile pozniej byl koniec. Coz za wieczor! Nie usnelam do czwartej.

moze kiedys?

Chcialabym miec kiedys wielkie pudlo ramek na zdjecia. Kiedytylko zobaczylabym cos fajnego i milego dla oka w jakims czasopismie, wycianalabym i wieszala w ramie na scianie. Byloby tego bardzo duzo. Cala sciana w fotografiach. Magazynuje Vogue'i odkad moja stopa stanela na amerykanskiej ziemi. I okrponie mi szkoda tych niesamowitych sesji, zdjec, ekspresji.... Leza wszytskie w szafie i tyle. Tak cudownie wygladalyby wiszac.... Ten projekt poczeka, az znajde kiedys w zyciu miejsce, w ktorym postanowie miec swoja wlasna sciane.

Sunday, December 12, 2010

Za trzy dni PRINCE!!!!

Czy wszystkim wiadomo, ze bede tarzac sie z rozkoszy za trzy dni? We wtorek jedziemy wypic goraca czekolade gapiac sie na boskie drzewko przy Rockefeller Center, a dzien pozniej - bede jakies dwadziescia metrow od Malego Ksiecia!!!! ooooooooo!

Przedswiateczna krzatanina.


Rowniez w nasze progi zawitala choinka. Niczego sobie, musze przyznac. Naprawde dobre chwile, kiedy wieczorem z glosnikow saczy sie jazz, za oknem ziab, w domu cieplo i przytulnie. Pan D. wyruszyl na tradycyjna partyjke pokera, a ja - tak jak lubie najlepiej - sama.

Widzialam wczoraj kolejna hoolywodzka szmire pt. THE TOURUST. Nie, zebym nie wiedziala, na co sie zanosilo. Owszem bywam naiwna, ale tutaj - ho ho - wiadomo bylood poczatku, ze ow obraz bedzie oda do urody Madmoiselle Jolie:). Kobieta bez watpienia - powala na kolana, aczkolwiek wg mnie i tak najlepiej wyglada na tabloidowych migawkach - nieumalowana, naturalna. Nigdys boski Johnny Deep chyba polubil bycie piratem oraz wychowywanie dzieci na tyle, ze powiedzial sobie: dosc!. Spasl sie koles nieslychanie. W dodatku jest mdly i nieapetyczny. Oczywiscie, ze piekne weneckie widoki oraz wnetrza, kostiumy, bizuteria. Slowem - na bogato (jak ja nie lubie tego okreslenia!), ale bardzo mizernie.

W "Wysokich Obcasach Extra" swietny wywiad z prof. Hanna Swida-Ziemba. Dobry tok rozumowania. Jak ja bym chciala miec mniej w sobie empatii a wiecej (czyt. DUZO WIECEJ) logicznego i racjonalnego podejscia do spraw. Marzenie scietej glowy - zdaje sie, ze mozna pracowac nad swoim charakterem, ale chyba w moim przypadku to awykonalne. Bede probowac. Przynajmniej moge sobie obiecac. Znaczy - noworocznie postanowic. Boze, znowu te noworoczne brednie! Kto to w ogole wymyslil!?

Sylwester w domu! Jak sie ciesze! Pomysl przeforsowany. Nie chce nigdzie isc, ubierac sie, stresowac - co, gdzie, z kim. Tfu! Lozko, dobre filny, butelka szampana i truskawki. Taki plan.

Sunday, December 05, 2010

KOCHANA

Moja Siostra jest Najwspanialsza Kobieta na Swiecie. Jest moim ptasiem mleczkiem. Mala Mi.

Wednesday, December 01, 2010

RIZZIERI.

Wczoraj odbylam wizyte zapoznawcza w nowej szkole. RIZZIERI AVEDA BEAUTY SCHOOL. Zdecydowanie na plus. Jestem ekstremalnie podekscytowana. Jak sie dowiedzialam, zdarza sie dosc czesto, ze wlascicielka - ekspert w dziedzinie makijazu, zabiera studenow np. na Fashion Weeks tu i owdzie. Jej maz - magik fryzjerski leci w pt. do Australii, bo pracuje przy koncertach Jay-Z. Fiu Fiu. Oczywiscie nie wiem, na ile to wszytsko prawdziwe, a na ile PR, ale coz - sprawdze niebawem na wlasnej skorze. Szkola poltora roku temu przeniosla sie do nowego budynku. Wszystko zatem jest czyste, pachnace i apetyczne. Bardzo apetyczne. Trzyosobowe grupy a klasie maksymalnie 24 osoby. Za kilka dni musze dostarczyc list motywacyjny oraz odbyc test wiedzy ogolnej. I tyle. Oczywiscie jesli wszystkie formalnosci zwiazane z moja wiza zostana zaakceptowane:).