Friday, July 23, 2010

Kolacja z ojcem chrzestnym:).

Na Manhattanie znalazlam sie po 11:00. Podroz minela szybko i bezbolesnie - kilka dni temu dostalam przesylke od mojej siostry - najnowsza ksiazke - wywiad rzeke- z podziwinana przeze mnie od zawsze, fantastyczna Jadwiga Staniszkis. Zatem nawet nie widzialam, kiedy autobus wjechal w tunel Lincolna i po pieciu minutach wyszlam z dworca prosto na 10-ta Aleje... ! Dzien z gatunku goracych ale bez przesady. Lato w miescie pachnie fantastycznie. Po wypiciu latte i zjedzeniu napoleonki we francuskiej cukierni, ruszym niespiesznie w strone Metropolitan Museum. Glownym celem byla wystawa AMERCIAN WOMAN, o ktorej juz jakis czas temu czytalam tu i owdzie. Spojrzenie na "rasowa" Amerykanke w ciagu minionego wieku przez pryzmat zmieniania sie mody.Pomyslalam, ze powinno byc ciekawie. Rozczarowalam sie nieco - juz na samym poczatku dostalam sluchawki z lektorem, ktorym okazala sie Sarah Jessica Parker. Zdecydowanie wole patrzec, jak paraduje na ekranie w jakichs fajnych kieckach i dobrych butach, niz sluchac jest denerwujacego glosu. Ktos oczywiscie uznal, ze SJP jako "modowy autorytet" bedzie idealna do objasnienia wszytskim chetnym, jak ubierala sie piekniejsza polowa Stanow Zjednoczonych w ciagu ostatnich stu ilus lat. Wystawa malo rzetelna i zaskakujaco nudna. Celem nr dwa byla wystawa Picassa, o ktorej dowiedzialam sie przez przypadek. Metropolitan po raz pierwszy mialo zaszczyt gromadzic tak wiele prac malarza. Zwazywszy, ze kilka miesiecy temu widzialam inna wystawe Pabla w Muzeum Sztuki w Filadelfii (Picasso w okresie awangardy paryskiej), tym bardziej bylam ciekawa, co zobacze. Tutaj oczywiscie nie bylo mowy o rozczarowaniu. Rewelacyjny przekroj prac, w zasadzie na przelomie calego zycia. Od mlodzienczych lat spedzonych w Hiszpanii przez okres stawiania pierwszych krokow na francuskim rynku sztuki, przez "okres niebieski", po kubizm, fascynacje kolejnymi kobietami jego zycia, ktorych obecnosc tak mocno zaznaczal na swoich plotnach, na grafikach konczac.Fenomenalne spedzone dwie godziny (ponownie ze sluchawami na uszach, tym razem opowiadali znawcy sztuki, kuratorzy, pasjonaci).
Nastepnie udalam sie na koktajl w jednym z ulicznych ogrodkow, a pozniej przemierzajac Central Park i bladzac nieznacznie, trafilam do ELAINE'S.
ELAINE'S bylo poleceniem mojej siostry - wielkiej fanki mistrza Woodego Allena. Otoz pan Woody swego czasu bardzo sobie cenil ow przemila wloska restauracje. Billy Joel napisal o niej piosenke i zapewne tak naprawde ELAINE'S byla i jest wazna czescia zycia kulturalnego Manhattanu. Usiadlam przy okraglym stoliku przy oknie, zamowilam kolacje i lampke bialego wina. Przygladalam sie scianom i fotografiom, ksiazkom zalegajacym na polkach pod sufitem. Dosc ciemne wnetrze. Biale obrusy. Postanowilam zagaic kelnera o Woodego Allena.
- A tak! Woody swego czasu bywal tu bardzo czesto. Jednak od kiedy zdecydowal sie poslubic swoja przyrodnia corke, paparazzi nie dawali mu spokoju, wiedzac, ze to jedno z jego ulubionych miejsc, oblegali ELAINE'S dniem i noca... Ale pokaze ci chetnie stolik przy ktorym zawsze mial zwyczaj siadac. Zrobie ci zdjecie, jak chcesz, to pokazesz swojej siostrze.
Bylam bardzo podekscytowana ow faktem. Pan robil zdjecie i dalej gawedzilismy. W miedzyczasie na stol wkroczylo jedzenie. Oddalam sie uczcie. Przezuwajac kawalek szynki parmenskiej, uslyszlam , jak otwieraja sie drzwi. Do ELAINE'S weszla para. Nie zwrocilam na nia uwagi. Delektujac sie winem, zastanawialma sie, jak to wszytsko wygladalo jakies dwadziescia, trzydziesci lat temu, kto mogl siedziec w miejscu, w ktorym siedzialam... Nagle zdebialam, uslyszalam , jak mezczyzna, ktory dopiero wszedl wita sie z kelnerami, barmanka i mowi cos dosc glosno do swojej partnerki.
To nie mozliwe, pomyslalam. Jest tylko jeden taki glos!!!! W tej samej chwili podeszla do mnie pani barmanka:
- Czy wiesz, kto to jest????????
Popatrzylam na nia jak wol na malowane wrota:
- To nie moze byc AL PACINO?!!?!?!?!?
- Tak, to Al Pacino. - Po czym usmiechnela sie i poszla z powrotem za bar.
?!?!!??!!?!?!?!?!? To niemozliwe!!!!!!! Al Pacino?!?!!?!?!?!?!? Tutaj!?!?!?!?!? Cztery stoliki dalej!!!!! Jego partnerka byla piekna mloda kobieta. Usiedli przy stoliku Allena, Al dokladnie na "jego" krzesle! Zrobilo mi sie slabo! Nie moge w to uwierzyc! Kobieta Ala zniknela w ubikacji. Wiedzialam, ze jesli niczego nie zrobie, bede zalowac do konca zycia! W restauracji nie bylo jeszcze nikogo poza nami (jak obwiescil mi kelner kilka minut wczesniej, zwkle klienci zaczynaja przychodzic ok. 21:00, w czawrtek przychodzi mnostwo ludzi). Zdjelam z kolan serwetke i ruszylam przed siebie. TERAZ ALBO NIGDY! Stanelam przed nim, przedstawilam sie i powiedzialam, jak bardzo ta sytuacja jest dla mnie niesamowita, ze jestem tu w zasadzie z polecenia mojej siostry fanki W.A., ze przed chwila kelner zrobil mi zdjecie dokladnie na tym samym krzesle, na ktorym siedzi teraz on, ze jest niesamowicie utalentowanym aktorem i podziwiam jego prace i nie chce zabierac juz wiecej czasu i zycze przemilej kolacji. Usmiechnelam sie, on rowniez, stwierdzajac, ze " a tak, faktycznie Woody tez lubi tu przychodzic":) i rowniez jest mu bardzo milo i dziekuje. Wrcocilam do stolika. W zasadzie unosilam sie 10 cm nad ziemia...!!! Dokonczylam kolacje. Zlapalam spojrzenie pana Pacino jeszcze jeden raz, podziekowalam kelnerom i zaplaciwszy, wyszlam. Autobus do domu odjezdzal za godzine...

Saturday, July 10, 2010

GORDON SUMNER, I love you!

Mialam zaszczyt siedziec w drugim rzedzie, tuz przed Stingiem. Spoznilam sie 20 min., gdyz toczylam walke o bilet. Cudowny koncert. Armia fantastycznych muzykow z THE ROYAL PHILHARMONIC CONCERT ORCHESTRA, cudowna Jo Lawry, ktora wspomagala mistrza wokalnie ( byla niesamowita). STING kipi seksem. Koles wygladal tak dobrze, jak tylko mozna sobie wyobrazic! Po przerwie, w drugiej czesci koncertu, zamienil krotki frak na biala koszule, lekko rozpieta. dobre spodnie, czarne skorzane trampki, zegarek. Kiedy na ktorys z kolei bis zagrali DESERT ROSE (ktora w wykonaniu orkiestry filharmonicznej brzmiala tak dobrze, ze wersja podstawowa naprawde sie do niej nie umywa) i zaczal lekko necic, frywolnie poruszajac sie w takt arabskich rytmow, malo nie spadlam z krzesla. Bog. Piekny, na wskros meski, opanowany mezczyzna.
Oczywiscie zaspiewal wszytsko, co najlepsze a zwlaszcza roxanne, KING OF PAIN (ktory to kawalek szczerze uwielbiam), All would envy (nie znalam go wczesniej, a teraz umieszczam go w pierwszej piatce) oraz Whaever I say your name ( z Mary J. BLIGE niekoniecznie a z JO LAWRY -rewelacja). Na koniec z dedykacja dla wszytskich, ktorzy ucierpieli i cierpia z powodu wylewania sie milionow hektolitrow ropy w Zatoce Meksykanskiej - FRAGILE. Przed tem FIELDS OF GOLD, Mad about You... Za kilka dni ten sam koncert w budynku Opery Narodowej w NYC...... kto wie?

Friday, July 09, 2010

szybko, szybko, szybko

Nie moge uwierzyc, ze dzis znowu ppczatek weekendu. Dlaczego czas tak gna? Nadal nie mam biletu, licze na "konikow".

Monday, July 05, 2010

STING

Jestem w mini krpoce - w nadchodzacy piatek w jednym z klubow gosci STING z Krolewska Orkiestra Symfoniczna. Bilety wysprzedane. dowiedzialam sie bardzo pozno. porusze niebo i zimie, zeby sie tam dostac. Stane na glowie. Musze tam byc.

chleb powszedni

Nie moge uwierzyc, ze to juz piaty wieczor lipca. Kocham lato.
Wczoraj w jednym z "najgoretszych" klubow Atlantic city "wodzirejem" potancowki mial byc zaklepany dlugo wczesniej Puff Daddy, "Diddy" czy jak mu tam. Niestety dzien wczesniej jego osobisty ochroniarz wdal sie w sprzeczke z jednym z osobistych ochroniarzy w/w klubu i w konsekwenscji sam pan Diddy zdecydowal sie nie pokazac na potancowce. Reakcja tlumu, ktory przybyl specjalnie na te okolicznosc z n.y.c., Filadelfii, Waszyngtonu, jak mozna sobie wyobrazic nie byla zbyt przychylna. Skonczylo sie na kilku dzgnieciach nozem, a nawet mini strzelanina (tak, tak - taka wlasnie mamy ochrone w klubach, mozna sobie wniesc rewolwerek pod pacha i nikt slowem nie pisnie). Niedobrze.
Oprocz tego w miescie goscila sama krolowa GAGA. Nie wiem jeszcze co i jak, widzialam jedynie dzikie tlumy zmierzajace na koncert. Jak sadze panna ex striptizerka z NYC rozbudzila ducha ekshibicjonizmy wsrod amerykanskiej braci, gdyz tak niecodziennie wygladajacych okazow dawno nie mialam okazji obserwowac.
Nie skorzystalam z ani jednej atrakcji oferowanej z okazji tak szumie swietowanego DNIA NIEPODLEGLOSCI. Trzy ostatnie dni spedzialam w barze, czyli w pracy. Dokonalam cudu. Jestem z siebie bardzo dumna. A teraz ide spac.