Monday, March 19, 2007

Herbata z Afryki


Przez przypadek, rozkoszujac sie filizanka afrykanskiej herbaty, wpadlam na piekny lawendowy blog:
www.lula1.blox.pl

jo jo jo

A teraz bez sciemy - bylam w polskim sklepie i kupilam: prince polo ( sztuk dwie !!!!!!), milke crispy cereals (!!!), i KROWKI!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! - ktore niestety w niczym nie przypominaja tych, ktore przyslala mi w kopercie Dziunia kilka tygodni temu..., le lepszy rydz niz nic. I mam uczte - od rana wcinam po kolei wszytsko!

ps. Pani Doda Kochana ma dwa koncerty w Lecznej 24 i 25 - myslalam, ze padne, jak przeczytalam o tym na Onecie. Ziemio gornicza - DRZYJ!

Wednesday, March 14, 2007

Przepioreczka/ki na talerzu

Wczorajsza kolacja, ktora byla planowana w zasadzie od dwoch dni, napawala mnie dosc sporym obrzydzeniem - zanim pojawila sie na stole. Otoz owe dwa dni emu nasz libansko-turecko-wlosko-amerykanski kolega wprosil sie, jak co jakis czas, na gotowana przez niego kolacje. Przyniosl caly ekwipunek: grzyby, suszone owoce, ryz, laski cynamonu i male ptaszki wygladajace jak miniaturowe dorosle kurczaki. W zasadzie do tej pory nie wiem, co to byly za ptaki - uznalam, ze przepiorki (moj slownik nie chcial mi pomoc. Po ang. nazwa brzmi clowes - choc nie jestem pewna, czy dobrze napisalam). W kazdym razie kolacja byla niesamowicie wykwintna i swietnie podana. Przepiorki w sosie grzybowo (chinskie grzyby)-owocowym (glownie suszone wisnie w cukrze) zakrapianym Grand Marnier, do tego ryz z wisniami. Niebo. Moje kubki smakowe zostaly zaskoczone do tego stopnia, iz skusilam sie na dwa ptaki zamiast jednego.
Przyznaje jednakowoz, iz aparycja owego mistrza kucharkiego jest daleka od ... hmmm oczekiwanej czy pozadanej, dlatego nie przepadam za jego pomyslami gotowania tutaj. Jednak ow mezczyzna ma niesamowita fantazje kulinarna, pasje wrecz i ZAWSZE cokolowiek urodzi sie w jego mozgu, znakomicie wyglada na talerzu, a smakuje wprost bosko. Czasami warto wiec zaryzykowac i zaspokoic wieczne glodne i ciekawe podniebienie. Ale dosc juz tych poezji na temat Piatego Grzechu Glownego.

Wednesday, March 07, 2007

07 marca 2007




Tak wyglada dzis swiat zza naszego okna. Wrocilismy ze stolicy swiata - Nowego Jorku. Zachwycam sie tym miastem za kazdym razem. Dla takiego laika jak ja Nowy Jork = Manhattan. Nic na to nie poradze. Manhattan i jego ulice czy raczej ulice tej oplywajacej w cholernie niesamowite pieniadze miejskiej wyspy przyprawiaja mnie o dreszcz. Nic to, ze zstechly zapach metra, smieci i szczurow ( o ktorych ostatnio dosc glosno za sprawa sieci fast food'ow TACO BELL) jest niemalze wszedzie. Wystarczy znalezc sie na Maddison, Park czy Fifth Avenue, zeby poczuc, prawdziwie luksusowe zycie...! Wyhaczylam juz mega sklep H&M i Zara wlasnie na Piatej Alei, do tego jeden na rogu Lexington i 60 ave. - to wszystko wiosna, bedzie to moja samodzielna nowojorska wyprawa, ktora planuje juz chyba ze dwa lata..., konsekwencja nigdy nie byla moja mocna... ani nawet slaba strona. Nie otrzymalam jej w genach. Nie nauczylam sie jej. Do dzis nie zrobilam tutejszego prawa jazdy, choc obiecalam sobie, ze chocby sie walilo i palilo, do konca lutego bede miala juz to za soba.


Wracajac do Nowego Jorku, - jedlismy kolacje w jednej z bardziej popularnych ostatnio restauracji Phillipe, gdybysmy przezuwali nieco dluzej natknelibysmy sie na Jay'a Z, ktory mial rezerwacje na 9:00 pm. Niezle. Tutaj chyba wszytsko jest mozliwe.


Czytajac dzis opasle tomisko Vogue'a uznalam, ze panie dziennikarki swiatowej mody przesadzaja troche w kwestii rozplywania sie na kilku stronach na temat powrotu butow na platformie czy tez zachecania (rowniez na kilku stronach) do kupna ksiazki z fotografiami basenow. Bez przesady. Oczywiscie te dobre ponad 600 stron wiosennego wydania to pewnie ponad polowa DOSKONALYCH REKLAM, wspanialych zdjec!, dziel sztuki niemalze! To chyba glowny powod mojego comiesiecznego czekania. Mimo tego, ze moda w tym sezonie jest po prostu nie do przelkniecia. Podrawiam.

Thursday, March 01, 2007

...noca w Atlantic City pada deszcz....

Postanowilam po raz pierwszy w normalnych domowych amerykanskich warunkach upiec ananasowca z pociagowego przepisu Dziuni. Aktualnie czekam, az wystygnie masa (ktora nieco ulepszylam wlewem z Grand Marnier....:)). Biszkopt opadl i tak i tak, nawet jeseli zastosowalam sie do przepisu, ktroy gwarantowal, ze ow nie opadnie. W kazdym razie zakalca nie ma wiec jest dobrze. Naprawde pada deszcz. Czyli jest PRAWIE, jak byc powinno.... za oknem plucha, w domu pachnie ciasto.
*** Dzis kolejny MEGA-MOZG-AMERYKANSKI w wieku mniej wiecej piecdziesieciukilku lat oszolomil mnie swoim potencjalem intelektualnym, probujac przypomniec sobie miejsce w Rosji, niedaleko Moskwy, o ktorym opowiadal mu kiedys kolega. Facet mysli, mysli, mozg paruje i w koncu wpada zlota mysl : JUZ WIEM, TO CHYBA BELGIA, CZY JAKOS TAK....!!!