Tuesday, July 30, 2013

San Francisco - Manhattan

Jest cicho i spokojnie. Wrocilam przed chwila z pracy, otworzylam butelke Cebernet, usmazylam na masle pieczarki z cebula, koperkiem i odrobina oleju truflowego. Mam do tego krakersy z rozmarynem. Zaczynam wieczor. Kilka zaleglych maili do napisania. Przede wszystkim jednak chce sie nieco otrzasnac z kalifornijskiej euforii...

To, ze bedzie wspaniale, bylo do przewidzenia. Tak... Cudownie bylo wrocic na Zachodnie wybrzeze po prawie pieciu latach. Jest ono kompletnie inne od Wschodniego. Inna jakosc zycia. Nie wiem, czy lepsza. Wolniejsza. Bardziej wycofana. Spokojniejsza. Nikt nigdzie nie gna. Nie przepycha sie na ulicach. Doprawdy jest to zabawna obserwacja.
Pogodna byla wstretna przed pierwsze dwa dni. Ostatniego wyjrzalo slonce:).

San Francisco jest swietnym miastem. Wielce zroznicowanym. Pod wieloma wzgledami. Przede wszystkim - zdrowa zywnosc i hipsterskie klimaty. Bez nadecia. Kazdy chodzi z lnianymi torbami. Zero modowych przepychanek. Wygoda, ale jednak w hipsterskim stylu.

Dosc duzo chodzilismy bez celu, bez konkretnych planow. Drugiego dnia wpadlismy do hippisowskiej dzielnicy, ktora swoja nazwe wziela od zbiegu dwoch ulic Height i Ashburry. Mekka "dzieci kwiatow" - kompletny dramat. Starsi i mlodsi hippisi. Brudni, cuchnacy, wytatuowani od stop do glow, bez planow, bez grosza, z muzyka w glowie i sercu (zapewne), zebrzacy o jakikolwiek grosz. No, straszne to bylo. Wpadlismy tam jednak do fantastycznego, legendarnego sklepu muzycznego Amoeba - wszystkie plyty i winyle swiata! (Przesadzam zapewne, ale takie odnioslam wrazenie) Ogromny sklep, ktory raczej wygladal na jakis kosmiczny muzyczny magazyn. Wyszlismy z ksiazka Toria Amos i winylem niespodzianka dla Sis.:)

Drugiedo dnia wymknelismy sie z SF na kilka godzin i po przekroczeniu The Golden Gate Bridge (niestety tonal we mglach) pojechalismy do miasteczka tuz po drugiej stronie - Sausalito, a przed tem do jednego z parkow krajobrazowych Muir Woods, w ktorym rosna slynne sekwoje. Wprawdzie nie te ogrome, ale rowniez robiace piorunujace wrazenie. Podczas kroczenia po szlaku mialam czas na wszelkie potrzebne przemyslenia dotyczace zycia, pracy, celow. Samoterapia odniosla calkiem przyzwoity skutek. W drodze powrotnej do nyc, w samolocie zaczelam robic calkie do rzeczy liste spraw, pomyslow, marzen do zrealizowania. Zaczynam juz od dzis. Nie ma chwili do stracenia.
Sausalito - urocze miasteczko, typowo turystyczne. Zjedlismy w nim fenomenalny obiad - slynne potznych rozmiarow kraby, duszone w masle i czosnku. Niebo w gebie!

Obcowanie z Samcem Alfa sam na sam przez kilka minionych dni bylo po prostu - spelnieniem marzen. Ten mezczyzna jest bliski idealu. Ucze sie go codziennie. Im wiecej wiem, tym jestem spokojniejsza. Dojrzewajac jak mango w sloncu, staje sie coraz mniej kwasna.

Nie mialam dzis ochoty isc do pracy. Jednak z ulga obserwuje, ze te trzy dni w pelnym szczesciu daly mi niesamowity dystans. Bylam dzis pelna cierpliwosci i spokoju. Mialam bardzo przyzwoity dzien.

Zmieniam kurs. Doszlo do mnie chyba nareszcie, ze liczy sie jakosc, nie ilosc.

Dobranoc -



Thursday, July 25, 2013

Odliczam godziny.

Przebieram nogami z radosci. San Fran juz jutro!! Jestem spakowana. Dzis jeszcze do pracy "po japonsku" i jutro rano szybka zmiana w mac'u, a pozniej juz tylko....... trzy dni niepohamowanej radosci!!!!!!

Sunday, July 21, 2013

Nie tym razem.

Jest wiadomosc - awansu nie ma. Tym razem mi sie nie udalo. Powodem mojego niepowidzenia podobno byl fakt, iz jestem "zbyt agresywna" w kontaktach ze wspolpracownikami, ze musze sobie wypracowac nieco bardziej dyplomatyczny sposob bycia. Po prostu - z pumeksu musze stac sie wazelina... Nie jestem w tym dobra. Nie mam cierpliwosci do ludzi, ktorzy sie obiajaja. To nie jest moj styl bycia i pracy. Niemniej - nie mam wyjscia. Biore sobie ow wskazowki do serca. Za jakis czas sprobuje ponownie. Wtedy juz mi sie uda.

Monday, July 15, 2013

COCO od ELMO

Wchodzac do domu, zajrzalam do skrzynki i oto, co ujrzaly moje  oczy:




Prosto z Londynu:).  Uwielbiam Coco. A jeszcze bardziej uwielbiam niespodziewane pocztowki. Mam wspanialych przyjaciol, ktorzy po prostu pamietaja:). Kilka zdan, pare slow. Wystarczy.
Czytam biografie Heleny Rubinstein. Prawdziwa inspiracja. Wydaje mi sie, ze moje zycie w porownaniu do jej niesamowitej wrecz historii, jest kompletnie chaotyczne, bez planu, wrecz momentami nijakie. Musze sie w koncu wziac za siebie, wyznaczyc jasne cele, do ktorych bede dazyc po trupach. Jak COCO jak Helena. Zycie jest zbyt krotkie.

Sunday, July 14, 2013

NYC-SAN FRANCISCO! YEAH BABY!!!

W ubieglym roku moje trzydzieste pierwsze urodziny przemilczalam. Byl to rok dziwnych perturbacji, transformacji, komplikacji, decyzji, walki, wyscigu, poznawania dziwnych ludzi, zrywania kontaktow, nawiazywania nowych. Zupelnie nie czulam checi celebrowania tego dnia. 356  dni pozniej czuje, ze zyje! Wszystko zaczelo sie ukladac nieslychanie pomyslnym torem. Jestem coraz bardziej zadowolona z siebie. Jestem tez zakochana. Po uszy. Mam wielkie szczescie byc z niesamowitym mezczyzna. Za dwa tygodnie lecimy razem do San Francisco. W tym roku mam ochote skakac ze szczescia!

Amen.

Zupelnie mnie ten wyczyn przemienil. Genialna decyzja.

Tuesday, July 09, 2013

Scinam wlosy

Mniej wiecej od polowy dnia chodzi za mna mysl pozbycia sie znacznej czesci moich wlosow. Moja siostra roztrponie zauwazyla, ze dlugie wlosy sa passe. Ma dziewczyna racje. Od lat jestem wierna TEMU SAMEMU wizerunkowi - dlugie z w miare naturalnie wygladajacymi pasemkami. Czasem je lubie, czasem nie. Wydaje mi sie jednak, ze mieszkajac tu gdzie mieszkam i robiac to, co robie, powinnam jednak zrobic "maly" update jesli idzie o moj wyglad. Naprawde zawialo mi nuda. Skoro przybywa mi zmarszczek - wokol oczu na potege - jednak stres i nieprzespane noce robia swoje! - to moze warto byloby odmlodnic swoj nudny wyglad. Plan poki co jest w zarysie. Nie sadze, ze jutro wstane i powedruje  do fryzjera... Musze zrobic rozeznanie w temacie.

Ponizej  Mioslava Duma -

Monday, July 08, 2013

Nadal nic.

Nadal nic nie wiem jelsi idzie o mac'a i moj rezkomy awans. Nie ma jeszcze ofocjalnej odpowiedzi, ale z kazdym kolejnym dniem wydaje mi sie, ze jednak nie poszlo mi tak dobrze, jak sadzilam. W porzadku, jakos przelkne te gorzka pigulke. nie ma tego zlego...:)

PIZZA

Samiec Alfa jest mistrzem jesli idzie o miksowanie smakow. Oto moja ulubiona pizza jego wymyslu:
FIGI, SER GORGONZOLA, SWIEZA RUKOLA, KARMELIZOWANA CEBULA, DROBNO POKROJONA PANCETTA. MNIAM!

Obrazki z minionych czterech dni w niebie

Minione cztery dni spedzilam "na wsi" u Samca Alfa. Czas totalnego relaksu, niczym nie zmaconego. We dwoje. Bylo bardzo milosnie. Duzo swiezego upalnego powietrza. W miedzyczasie lot na wspaniala Martha'a Vinyard. Cudowne popoludnie nad oceanem. Sobota wprawdzie w pracy, ale po pracy predziutko z powrotem do krainy lagodnosci. Naladowalam baterie, ktore w srode w nocy, po pracy byly totalnie wyladowane.
Trwa lato w miescie. Upaly sa wrecz nie do opanowania, ale to wszystko ma swoj urok. Pot cieknie po plecach, nowojorscy ziomale wlocza sie po ulicach totalnie porozbierani. Uwielbiam te pore roku.







Tuesday, July 02, 2013

Pochmurny wtorek.

Nadal nic nie wiem, dlatego nie pisalam. Mysle jednak, ze sadny dzien bedzie dzis. Duzo sie dzieje  - jak zwykle - to nie Wyoming ani Poludniowa Dakota - NYC, ktory nigdy nie spi, kreci sie wokol Slonca z podwoja predkoscia.

Miniony weekend spedzilam odwiedzjac stare smieci - Atlantic City, fajnie bylo posiedziec na dobrze znajomej plazy, odiwedzic starych znajomych, wpasc do ulubionych miejsc, zjesc srednio wysmazonego steka nad oceanem. Doprawdy byl to udany wypad.

Jedno jest pewne - i juz to pisalam - cudownie jest wracac na manhattan z mysla - to tutaj jest teraz moj dom:).
Dobrego Wtorku!