Thursday, September 27, 2012

Noce i Dnie

Zyje zupelnie nocnym trybem zycia. Koncze prace gdzie miedzy 9:45 a 1:30 nad ranem - w zaleznosci czy pracuje w mac'u czy "po japonsku". Nudzi mi sie to. Od kilku dni czuje pod skora, ze czas zaczac cos zupelnie innego. Rytm mojego tygodnia robi sie zbyt monotonny. Niemalze kazdy wieczor mam zajety. Dni jakos dziwnie przelatuja mi przez palce. Jestem zdecydowanie zbyt malo produktywna. Potrzebuje wyzwan. I to porzadnego kalibru.
Dosc tego.  Zyjac na Manhattanie zdecydowanie powinnam dostarczac sobie wiekszych emocji. Lato sie konczy - tutaj nad jest fantastyvzna pogoda - co bedzie doskonalym pretekstem do zmiany lub znalezienia kolejnego zajecia/pracy. W pazdzierniku mam tez dwa szkolenia w mac'u. Zacieram rece.

Buika w NYC. Dokladnie - w Blue Note!

Na przelomie pazdziernika i listopada kilka koncertow w Blue Note da Buika. Nie moge sie doczekac! Pierwszy raz o Buice uslyszlalam w Sjescie Kydrynskiego. Pani pochodzi z Majorki i spiewa fado, jazz, flamenco. Widzialam ja na poczatku tego roku, kiedy wystapila goscinnie na koncercie wybitnego kubanskiego pianisty jazzowego Chucho Valdez'a, w Carnegie Hall. Niesamowita charyzma. Jeszcze nie kupilam biletu, ale jest to tylko kwestia czasu.

Wednesday, September 26, 2012

z cyklu: fiku miku kosmetyku.

Jestem oddana fanka skutecznych kosmetykow. Nie ma nic lepszego jak dobre silne serum, albo krem z silnym kwasem. Obecnie uzywam wynalazku firmy GYCODERMA z 15% zawartoscia kwasu glikolowego, ktory - jesli idzie o kwasy - jest moim absolutnym faworytem. Moja OBOWIAZKOWA nocna strategia to: zel do cery tlustej clinique, pozniej tonik  - nr3 - rozowy - rowniez do cery tlustej, krem pod oczy  - w zaleznosci, jaka akurat probke dostalam od mojego zaprzyjaznionego (s)Kubanczyka Reynaldo z pobliskiej Sephory, a na koniec krem Glycodermy - ktory dziala cuda! Nigdy nie wydaje pieniedzy na kremy pod oczy. Te ktore dzialaj 'cuda" sa piekielnie drogie. Zatem moja ukryta strategia jest kupowanie pojedynczych kosmetykow wlasnie w sepchorze i mila gadka szmatka z kims z dzialu skin care - zawsze skutkuje! Zwykle wychodze z probkami diorow, lancome, murad, amore pacific - wiadomo - mala probka kremu pod oczy starcza czasem nawet na tydzien!


Plan pozostania nowojorskim singlem nie powiodl sie.

     Mialam byc madrzejsza i bardziej odporna, wiem. Po trzech miesiacach walki samej ze soba, ostatecznie w piatek zrobialm rachunek sumienia, przemyslalam, przerobilam wszystkie "za" i "przeciw", logistycznie, statystycznie i na zimno. Caly czas wychodzi mi to samo: jestem zakochana.

Sunday, September 16, 2012

Z cyklu: nowojorscy sasiedzi....

tego sie nie spodziewalam w niedzielny poranek. W budynku na przeciwko mnie mieszka para z dwojka dzieci. Para posiada balkon, na ktorym bardzo czesto pali papierosy.  Pan bardzo czesto wychodzi na ow balkon w samych bokserkach. Od jakiegos czasu pan, puszczajac dymek zlokalizowal  moj zwyczaj robienia makijazu przy oknie. Nie od dzis wiadaomo, ze swiatlo dzienne jest najlepsze, zatem moja "toaletka" miesci sie na moim parapecie. Na calej jego dlugosci i szerokosci. Zatem codziennie oddajac sie boskiej przyjemnosci robienia makijazu, pan z naprzeciwka bacznie mnie - mimo chodem  rzecz jasna obserwuje. Czasem, zeby panu sprawic radosc siadam przy oknie naga. Pan sie cieszy.
Dzis natomiast sama oczom nie wierze - otoz - zamiast znajomej mi z widzenia pani, u pana na balkonie jest inna pani. Pan i pani siedza sobie beztrosko na rzeczonym balkoniku, popijajac mimosy i puszczajac dymek. Nie byloby w tym nic dziwnego, gdyby ow pan z pania nie byli kompletnie nadzy! Mieszkam doslownie na przeciwko, zatem robiac kreske na powiece, przyrodzenie pana mialam niemalze na talerzu! WTF!?!? To nie wszystko - oprocz pana i pani w tajemniczym - juz teraz dla mnie mieszkaniu na przeciwko - jest jeszcze dwoje innych ludzi.... wszyscy nadzy. Oraz dziecko. W ubraniu. Teraz juz totalnie zglupialam. Cos mi sie wydaje, ze trafilam na zagadkowa rodzine niedzielnych naturystow... hmmm?

Tuesday, September 11, 2012

Wtorek

Balkon, slonce, ksiazka, telefon i dobra muzyka. Wieczorem w ferworze opetania szczesciem totalnym ogladajac jednym okiem final us open, upieklam nawet szarlotke. Tak wygladal moj fantastyczny poniedzialek.
Dzis wrocilam do rzeczywistosci. Czas ogarnac moje kosmetyczne cv. Zaczynam na powaznie szukac pracy jako pani kosmetyczka.

Cartier. Vintage 1960r.





To naprawde nie wymaga komentarza. 


Sunday, September 09, 2012

z cyklu: mac(K)owa panienka

Zdaje sobie sprawe z faktu, ze powinnam wiecej poopowiadac o mac'u, moich pierwszych przejsciach,  zasadach tam panujacych, ludziach, moich pierwszych sekcesach i porazkach - tych druguch oczywiscie poki co nie ma, ale za pewne nadejda:). Nadrobie to wszystko pewnego dnia, ale jeszcze nie teraz.
Powiem tylko, ze urodzilam sie po to, zeby przezyc te przygode. MAC jest fantastyczny! A juz zwlaszcza nowa kolekcja CARINE ROITFELD wlaczajac fenomenalna serie podkladow "face& body" - a must have!!!


Na wysokich obrotach.

Przez ostanie osiem tygodni pracowalam non-stop. Bez jednego dnia wolnego. Na wysokich obrotach. Moze nie najwyzszych, ale jednak. Dzis na przyklad zaczelam o 8:15 rano robieniem slubnych makijazow, a skonczylam o 23:15 ostatnia zmiana w mac'u. Czuje sie skrajnie wyczerpana. W zasadzie ledwo doczolgalam sie z metra do domu.  Jeszcze tylko jutro mac i poniedzialek nareszcie wolny. Odliczam godziny.  Nareszcie troche czasu z Samcem Alfa.