Monday, November 29, 2010

Powtorka z rozrywki

Otoz - zaczelam mozlone poszukiwanie pracy. Zajecie nie nalezy do najprzyjemniejszych, aczkolwiek mysle, ze w XXI w. ludzie maja przy tym zdecydownaie wiecej frajdy. Nie jest zle. Wysylyam CV dzielnie i bez leku. Telefonu jeszcze nie sprawdzam co 15 min. Cwicze cierpliwosc:). Ponoc jest cnota:). Dzis bylam w m.a.c.'u - nie zebym liczyla na to, ze zatrudnia mnie raz jeszcze po tym, jak zrezygnowalam z powodu przeprowadzki do Miami, aczkolwiek .... W styczniu zaczynam profesjonalna szkole makijazu i kosmetologii (5 do 6-ciu m-cy), zatem uznalam, ze powtorka z m.a.c.'a przydalaby mi sie cudnie! Oczywiscie, ze najchetniej pracowalabym w tej dziedzinie, ale co tu kryc - nie mam licencji stanowej zatem jedyna opcja moze byc wlasnie m.a.c., gdyz tam w zasadzie potrzebna jest... zajawka, albo drive, jak tu ladnie to ujmuja:). Mnie tego akurat nie brakuje. Zatem pukam do drzwi. Moze ktos otworzy. Oczywiscie pukam nie tylko do furtek z napisem "fiku-miku-kosmetyku". W zwiazku z tym, ze szkola jest droga, plynnosc gotowkowa ucieszylaby mnie szczerze. Zatem mozliwe, ze znowu wyladuje gdzies za barem. To jednak ostatecznosc. Brrrrrrrrrrr!

REWIND

Motywem przewodnim moich wewnetrznych podziekowania a propos Dnia Indyka byla.... PRZYJAZN. Zyjac w kraju ludzi osamotnionych, ktorych jedynym powiernikami sa barmani, jawie sia jako chodzacy unikat. Mam wspanialych Przyjaciol. Niezawodnych. Bez mrugniecia okiem mowie, ze bez nich moje zycie byloby jak pusta puszka po zupie campbell... Dlatego to Wam dziekuje. Za to ze BYLYSCIE i JESTESCIE. I przez moment nie poczulam, ze moze byc inaczej. Nasza Przyjazn trwa juz cale lata. Paulina, Olga, Beata, Marta, dwie Agnieszki, Malgorzata, Anna, Marlena, Alicja. Swiatla w tunelu:). Cenie Was razem, ale kazda z osobna jeszcze bardziej! Gdybym mogla ukrasc kazdej z Was jedna malenka ceche, ktora cenia najbardziej, bylabym doskonala! :) I tak jestem -dzieki Wam:).

Friday, November 26, 2010

Grudniowa nostalgia.

Premiera "Karpia" w Trojce! oh!
To nie zmienia sie od lat. Wszystkie piatkowe grudniowe popoludnia w Trojce poswiecam licytacji Pana Kuby:). agiczny klimat.
PS. Wczorajszy indyk byl wysmienity, musze przynac.

Wednesday, November 24, 2010

INDYKI NA STOL!

Jutro Swieto Dziekczynienia czyli Dzien Indyka. Dzis natomiast jedziemy na kolacje do N.Y.C.
PS. Nie lubie miesa z indyka.

Tuesday, November 02, 2010

TURTLE ISLAND...






Wyspa Zolwi nalezy do Richarda Evansona od okolo 30-stu lat. Koles kupil ja za grosze lata temu w dziwnym okresie swojego zycia. Wtedy wyspa byla zupelnie dziewicza, sucha, niezalesiona. W ciagu minionych trzech dakad Richard wraz z mieszkancami okolicznych wiosek z innych pobliskich wysp miedzy innymi wykopali studnie i posadzili okolo pol miliona drzew, dzieki ktorym obecnie TURTLE ISLAND jest skonczonym rajem na Ziemi. W poznych latach '70 hollywoodzcy producenci szukali idealnego miejsca na nakrecenie filmu "BLEKITNA LAGUNA" z Brokie Shields (nigdy nie widzialam, bo podobno potworna szmira). Ze wzgledu na krajobrazy wlasnie postawiono na Wyspe Zolwi. Richard wyrazil zgode. Jakis czas pozniej zdecydowal, widzac, jak bardzo ekipa filmowa oraz inni ludzie zwiazani z projektem, sa szczerze zachwyceni pieknem tej oazy spokoju, iz warto byloby udostepnic wyspe innym. Tak narodzil sie pomysl przyjmowania gosci w liczbnie nigdy nie przekraczajacej dwudziestu osmiu osob. Samych mieszkancow Turtle Island jest okolo siedemdziesieciu, a wszyscy oni sa zarazem pracownikami i podwladnymi Richarda (ktory swoje rodzinne korzenie ma w Skandynawii, a sam zarabial calkiem niezle pieniadze w USA w branzy tv kablowej, dawno, dawno temu). Richard w zasadzie nie opuszcza swojego azylu. Do trzech razy w roku spotyka sie z szefami (albo raczej z glowami plemion) innych wiosek z pobliskich wysp w celu przedyskutowania biezacych problemow takich jak budowy nowych szkol dla dzieci, zbieranie na to funduszy, wykopywanie nowych zrodel wody (jakosc wody na Fidzi jest znakomita, zreszta w Stanch butelkowana Fiji jest bardzo popularna) itp. Moim celem od poczatku pobytu na Wyspie bylo poznanie Evansona. Zwazywszy, iz mieszkancy tyle o nim opowiadali, chcialam sie przekonac, kim jest ow "dobroczynca" i jak mu naprawde z oczu patrzy... Nasza opiekunka (kazda para goszczaca na Wyspie przez caly czas przybywania na niej ma swoja opiekunke/asystentke-tzw. Mame, kazda Mama ma swoje imie i nalezy sie do niej zwracac per Mama Alisi, Mama Tokasa, Mama Leite) - Mama Alisi powiedziala, ze jesli mam ochote poznac Richarda, powinnam pojawic sie miedzy 7:30 a 8:00 rano na spotkaniu, ktore niezmiennie o tej godzinie od lat Boss (jak o nim mowia) odbywa wraz ze wszystkimi pracownikami, pytajac, sluchajac, oznajmujac, powiadamiajac. Jak ida prace w ogrodzie (mieszkancy Wyspy wszystkie spozywane warzywa i owoce pielegnuja samodzielnie), co nalezy zamowic danego dnia (wszystkie potrzebne produkty, ktorych nie ma na Wyspie np. mieso przylatuja malenkim samolotem, tym samym ktorym z glownej wyspy Nadi na Turtle Isalnd przyjatuja goscie. Ten nieziemski lot trwa 30 minut.). Na tych spotkaniach przedstawiane sa sylwetki nowych przybyszy ( w zasadzie kazdego dnia przylatuje i odlatuje ktos nowy, przewaznie sa to pary), aby mieszkancy/pracownicy wiedzieli kto zacz. To bardzo ulatwia sprawe. Kazdy zwraca sie do kazdego po imieniu, atmosfera jest swietna. Zatem poznalam Richarda. Przedstawilam sie i powiedzialam, co mysle o tym wszystkim. Siedemdziesiat osob patrzylo na mnie jak w obrazek. Niesamowite uczucie. Mowilam skad jestem, dlaczego sie tam znalazlam, po prostu zwyczajnie, chcialam, zeby mieszkancy mnie lepiej poznali. Przyznam bylo bardzo wesolo. Na koniec Richard swierdzil - No prosze, kto by sie spoedziewal, ze wy Polacy jestescie tacy wygadani i dowcipni, ja zawsze myslalem, ze jestescie zamknieci w sobie i chlodno nastawieni do ludzi i swiata....:). - Nie gadaj glupot i nie kieruje sie stereotypami, Richard! - odpowiedzialam. Posmialismy sie jeszcze chwile i odeszlam zostawiajac ich. Boss powiedzial, iz jak chce, moge zjesc posilek z mieszkancami wyspy, coby zobaczyc, jak to wszytsko wyglada od kuchni.
Jasne ze chcialam!
Przy ktorejs z kolacji do wspolnego stolu, przy ktorym wszyscy goscie zawsze jedza posilki, dosiadl sie Richard Junior. Okazalo sie, ze jest jednym z dziesieciorga potomkow Evansona. Sam senior ma lekko ponad 80 lat, a najmlodszy syn nieco ponad piec miesiecy (!). Junior ma przejac "wladanie" Wyspa. Przystojny, inteligentny, ciekawy i pelen szacunku do ojca mlody mezczyzna. Wedle woli Richarda, Turtle Isalnd ma zostac w nienaruszonym stanie i funkcjonowac w tym samym rytmie przez nastepnych 500 lat! Tak wszystko zostalo uregulowane prawnie. Ciekawe, prawda?

PS.
Po szesciu dniach nasze wakacje dobiegly konca. Zarowno pan D. i ja mamy podobne przemyslenia - o wiele bardziej zzylismy sie z mieszkancami Wyspy niz z goscmi, ktorzy przybyli tam w tym samym charakterze, co my. Znakomita wiekszosc przybywajacych tam na wakacjach to Amerykanie, a ci jednak hmmm.... orbituja zupelnie na innych planetach. Co tu kryc? Wyspa Zolwi jest miejscem rozspiewanym i roztanczonym. Spiewa sie przy kazdej okazji, niestety tylko w jezyku Fiji, zatem nie moglismy towarzyszyc. Pobyt na Fiji byl niesamowitym doswiadczeniem. Chetnie wrocilabym tam za jakies, powiedzmy, dwadziescia lat, aby zanurzyc sie w tym raju raz jeszcze...