Saturday, December 31, 2011

MĄDRA PRAWDA NA KONIEC ROKU:

"In this life? You're on your own". Prince

Friday, December 30, 2011

CZEKAJAC NA DANUTE

Czekam niecierpliwie na ksiazke Danuty Walesy/owej. Zamowilam ja w ksiegarni na Greenpoincie. “Matka Polka nie istnieje”, jak stwierdzila. 400 stron o zyciu a moze nawet jego ciemnej stronie u boku Lecha i osmiorga dzieci.

4 dni do drugiego.

Przeostatni dzien roku zaczelam od zdrowej przebiezki nad rzeka oraz dwustu brzuszkow, Zaznaczyc pragne, iz nienawidze ani jednego ani drugiego. Zmuszam sie po prostu, naiwnie myslac, ze jak juz wejdzie mi to w krew, nie bede mogla sie bez tych dwoch upierdliwych rutyn dnia obyc. Tak mowia. Ja tego nie widze.
Dwa ostatnie dni 2011. Lepiej byc nie moze. Tym razem nie bede niczego podsumowywac. Zdecydownie wole patrzec w przyszlosc i planowac. Ja - istota, ktora od urodzenia ma awersje do wybiegania w przyszlosc! Jak widac, moj tepy i uparty charakter zostal nieco stemperowany.
Zatem jem croissanta z ... powidlami sliwkowymi, ktore znalazlam wczoraj wieczorem w sklepie nieopodal, popijam wyborna herbata od Przyjaciolki i nadaje sens kolejnym godzinom.

Wednesday, December 28, 2011

Sentymentalnie.

24 grudnia obudziwszy sie o 3:30 rano w celu udania sie na plan, wlaczylam Trojke i uslyszalam Stelmacha zapowiadajacego "The power of love" Frankie Goes to Hollywood. To byl swietny wigilijny poranek.

Monday, December 26, 2011

2

Nowy Rok pachnie niesamowicie. Jak na szpilkach czekam drugiego dnia stycznia - juz wiele razy wspominalam, ze jest to moj ulubiony dzien w roku. Nowy poczatek - oczywiscie. Cala bieganina i stres swiateczno-sylwestrowy prawie za nami. Jeszcze tylko tydzien!!!!
To jak - noworoczne postanowienie czas zaczac? Macie odwage wypisac tu przynajmniej dwa? Dwa, tylko dwa. I tylko na temat siebie. I niebanale - nic w stylu: bede jesc mniej slodyczy czy zapisze sie na silownie. O nie!Czas - do konca roku.

Poswiatecznie


Dwa lata temu na Wisla w drodze do Deblina. Dzis w Longport nad Atlantykiem. Zima nad woda.
Podejrzewam, ze predzej bede miala jakies zdjecia z planu. Jak tylko je dostane - podziele sie, a jakze.

Koniec pierwszej przygody z filmem.

Koniec mojej przygody z BLUE FALCON (kretynski tytul, wiem)nastapil 24 grudnia. Tego tez dnia mialam pobudke o 3:30-zbiorka na planie byla o 5:15! Dobre doswiadceznie, nie powiem. Bylam asystentka kolesia, ktory specjalizuje sie w efektach specjalych, mieszka w LA i oprocz tego, ze jest wielkim fanem SLAYERA, KING DIAMOND i innych heavy i trash metalowych grup, uwielbia pracowac przy horrorach i wszelkich "scary" teledyskch, byl autorem wizerunkow/kreacji imageu Marylina Mansona (zapytalam, czy mial okazje poznac nieskromna Diete von Teese - tak - mial!) Zupelnie nowe techniki, sztuczki i skroty w makijazu. Nad obecnym projektem Ralis pracuje juz okolo czterech miesiecy, a do konca pewnie jeszcze kolejne dwa. Rozrzut jest potezny: od metalu, Mansona i horrorow do niskobudzetowej hindusko-amerykanskiej produkcji, ktora ciagnie sie w zasadzie niczym flaki z olejem (nawet aktorzy stwierdzili, ze to najdluzszy w ich doswiadcezniu projekt).W miedzyczasie kolega dostal propozycje wykonania makijazow do reklamy olejkow do opalania. Czas: Drugi tydzien stycznia. Miejsce:wyspy Bahama. Pensja: zwalajaca z nog. Mozna w ten sposob zyc. Nie?

Tuesday, December 20, 2011

Pierwszy dzien na planie zaliczony. Zupelnie inna bajka. Calkowicie nowe doświadczenie. Film jest amerykansko-hinduską produkcją. kręcą już 79 dni. wladnie wrócili z Jordanu, wczesniej krecili w Indiach. Prawie wszyscy aktorzy pochodzą z Mumbaju. Asystuję swietnemu artyscie makijazu z Los Angeles. Jestem pod wielkim wrazeniem, zwlaszcza jesli idzie o jego umiejętnosci kreowania efektow specjalnych czyli blizn, ran, wszelkiego rodzaju cięć na skorze. Koles wymiata. Więcej - w kolejnych dniach. jutro zaczynamy o 6:00 rano.

Monday, December 19, 2011

The Nutcracker






Bardzo pracowity dzien. Utalentowane baletniczki przewijaly nam sie przez palce z predkoscia swiatla. Mialam okazje poznac i robic jej dwa makijaze jedna z glownych balerin. Okazalo sie, ze wystepowala w filmie "Black Swan" z Natalie Portman. Pochodzi z NYC, ale tanczy dla baletu w Filadelfii. Nowa znajomosc zawiazana. Oto kilka obrazkow.

Saturday, December 17, 2011

Pierwszy film. Pierwszy balet.Pierwsza sesja.

Moje dni w Nowym Jorku sa bardzo specyficzne. jednego dnia nie dzieje sie nic, drugiego wszystko staje na glowie. Od 20 do 24 grudnia bede asystowac w robieniu makijazy w niezaleznej produkcji filmowej. Ludzie z Kaliforni kreca cos na Manhattanie. "Nic wielkiego", podobno. Dla mnie skok milowy. Zaczynamy o 6:30 rano we wtorek. Wczoraj natomiast asystowalam w pierwszej sesji zdjeciowej. O tym kiedy indziej.
A jutro balet - swiateczny klasyk - Dziadek do Orzechow. Caly dzien malowania "lalek" i beletnic!

Monday, December 12, 2011

kropka nad "i".

Jasne, ze mam plan B i C i D. Tak to juz w moim zyciu bywa - zwykle jest pod gore, nawet, jak wydaje sie, ze w zasadzie nic tylko same sukcesy! ho-hoho-ho! Wkladam naprawde bardzo duzo pracy, determinacji i samozaparcia, zeby byc tu, gdzie jestem. Niedogodnosci losu i fakt, ze systematycznie (w tej dziedzienie) dostaje po dupie, dodaja mi animuszu. Nienawidze, jak ktos decyduje za mnie. Co to, to nie!

Masz babo placek!

Mieszkac na manhattanie, ale nie miec (poki co) waznej wizy w paszporcie nie jest wcale tak ekscytujace. Nie pamietam, czy tu kiedys wspominalam o moich ostatnich przygodach z wiza...? Mialam zaczac prace, ale nie zaczelam. W zwiazku z tym, ze jestem osoba "oczekujaca" na wiesci z urzedu emigracyjnego - poniekad pod koniec miesiaca powinnam wiedziec co i jak - ale praktycznie tych wiesci jeszcze nie ma, nie ma tez pracy. Ot co.
Podobnych historii przezywalam juz co najmniej kilka. Czasem udaje sie podobne klody obejsc, a czasem nie. Zalezy jak duzego kalibru jest potencjalny pracodawca. Ten byl za duzy.

Friday, December 09, 2011

Obserwacje na biezaco.

Gdzie sie nie rusze, kobiety z wozkami. A w wozkach dzieci. Tu przyjamniej dzieci - w Atlantic City byly glownie psy. Tak, tak - psy. Poprzebierane lub nie, ze spinkami na glowie, w kurtkach skorzanych, bikini. Chyba wszystko tam widzialam. Wczoraj bedac w ksiegarni (zachwycam sie ksiazkami kucharskimi i nowym albumem fotografii M.M.) popsuly sie ruchome schody oraz winda. Wybuchla panika, bo mlode mamy, nianie, babcie tudziez inne zenskie stworzenia musialy taszczyc wozki samodzielnie. oj ojoj. Pozniej obsluga sie zreflektowala i pomagala tym biednym kobietom. No tak to juz jest - faceta z wozkiem nie uswiadczysz.

Wednesday, December 07, 2011

U siebie.


Na rogu w moim budynku jest fenomenalny nowojorski thrift store czyli komis. Albo second-hand z opcja meble, buty, filizanki, ksiazki, plyty i wszelkiego rodzaju drobiazgi. Mozna tam naprawde znalezc wszystko. Od lat jestem fanka tego typu przybytkow, zatem majac jeden z nich w zasadzie kilka pieter nizej, szaleje w euforii. Wczoraj na przyklad kupilam plyte Tori Amos i soundtrack z Ostatniego Tanga w Paryzu za cztery dolary! Niezle. Do tego jeszcze brzoskwionio-malinową bluzke z kaszmiru za bezcen! Na drugim rogu natomiast mam kwiaciarnie, w ktorej kupuje swieze, pachnace biale lilie. To po mojej siostrze - u ktorej w pokoju zawsze, chocby ziemia sie trzesla, deszcze padaly nieustannie, grzomoty walily, i swiat sie konczyl - zapach swiezych lilii jest wartoscia constant.

Prawie.

Moja przygode ze szkola kosmetyczna skonczylam oficjalnie 26 maja 2011. Do dzis nie wyznaczono mi praktrycznego egzaminu koncowego. W ubiegly piatek okazalo sie, iz mila pani za biurkiem w siedzibie wydzialu kosmetoligii stanu New Jersey mniej wiecej od dwoch miesiecy posiada wszystkie dokumenty zezwalajace na przystapienie mojej skromnej osoby do takiego egzaminu. Przez ten czas wyzej wspominana wymyslala najrozniejsze egzemplarze dokumentow - w stylu tlumaczenia, oryginaly, ewaluacje moich dokumentow z Polski, ktore powinnam dostarczyc na jej biurko. Rece opadaly mi za kazdym razem, kiedy konczylam z nia telefoniczna rozmowe. I wlasnie cztery dni temu, telefonujac do niej kolejny juz raz, okazalo sie, ze droga pani urzedniczka, od mniej wiecej dwoch miesiecy, posiada wszystkie dokumenty wymagane do uczestnictwa w egzaminie. Po prostu nie chcialo jej sie sprawdzic. Nie chcialo jej sie wykonac swojej pracy. Zatem przerzucila mnie innymi papierzyskami, a ja rwac wlosy z glowy wylam nocami do ksiezyca zastanawiajac sie, co tez jeszcze moge “im” wyslac, zeby mi laskawie wyznaczyli date tego przekletego egazminu. W piatek miarka sie przebrala. Stanowczo kazalam jej sprawdzic wszyskie moje dokumenty. “Aaaa faktycznie, mam wszystko. Wysylam ci zatem tymczasowe pozwolenie na prace i skladam podanie o wyznaczenie daty egzaminu koncowego.”
Zadnego: przepraszam, nic. Ze swojej strony zdazylam tylko wydusic, ze “jak to dobrze ze dzis do pani zadzwonilam, bo okazuje sie, ze od dwoch miesiecy miala pani wszystkie moje dokumenty w komplecie, a ja czekalam w sumie zupelnie na prozno. do wiedzenia”. Biurokraja to swinia.

Hipnotyczna MM.

Przemierzam Manhattan wzdluz i wszez. Patrze, podgladam nawet, sciagam pomysly. Na zycie, do mieszkania, na sciany, do czytania, do obmyslenia, zaplanowania.
Pije herbate, zagryzam piernikiem. Pada deszcz. Jest bardzo, bardzo cieplo, jak na te pore roku.Wszechwiedzacy telefon mowi, iz za oknem wiosna, 17 st.C.! Ale to juz ostatni taki dzien. Od jutra ma byc znacznie chlodniej. Plaszcze, kapelusze i rekawiczki gotowe.
Wlasnie wrocilam z “Tygodnia z Marilyn”. Tak - Michelle zagrala wysmienicie. Mimo jej kunsztu aktorskiego nie moglam jednak, zwlaszcza na poczatku, przyzwyczaic sie do “tej” twarzy i glosu. Taka zupelnie nie-Marilyn.
Kilka dni temu skonczylam jedna z biografii MM. Moze dletego mam nieco bardziej emocjpnlane podejscie. W ub. tygodniu w Klubie Trojki Jerzy Sosnowski goscil Katarzyne Figure z Tomaszem Raczkiem. Towarzystwo mialo pogadanke na temat najnowszego albumu z niepublikowanymi dotad fotografiami MM. Nie przepadam za Figura, ale musze powiedziec, ze z przyjemnoscia sluchalam jej ochow i achow pod adresem ikony. Jak i pana Raczka piejacego z zachwytu w zasadzie nad dwiema blondynkami - amerykanska i ta z Polski.
Moj romans z MM chyba dopiero sie zaczyna. Nadal zbyt malo o niej wiem, zeby cokolwiek tu wypisywac. Do tej pory byla mi raczej obojetna. Przyznam szczerze, ze nie widzialam ani jednego filmu z jej udzialem. Powaznie. Jednak - jak mowia - na wszystko przychodzi czas.

Tuesday, December 06, 2011

Trafiony-Zatopiony!

Wczorajsza rozmowa w Bloomingdales dla Space N.K. wypadla na tyle dobrze, ze miła pani zadzwniła do mnie dziś rano z wiadomością, iż - zaczynam w poniedziałek o 10:00!
Jest dobrze.
Za dwie godziny kolejny sprawdzian. Tym razem Sephora. A za dwa tyg. mam asystować przy robieniu makijaży w przedstawieniu baletowym. Co, jak myślę, będzie świetnym doświadczeniem, gdyż makijaż sceniczny jest zupełnie inną szkołą jazdy.

Saturday, December 03, 2011

Uwaga, uwaga!

Ola boga! - mój telefon przestal milczeć. Dzwonią. I to nie byle skąd! Z początku tygodnia dwie rozmowy. Czyli jednak jest szansa na bycie "manhatańską" makijażystką.... :).